czwartek, 23 kwietnia 2015

School live - chap#12


(POV SEHUN)
-Czy mnie coś kurwa ominęło? – powiodłem wzrokiem po naszej niedoszłej ‘paczce’.
-Nie, skądże – prychnął sarkastycznie Tao.
-No to mnie oświeć, panie i władco gruzu – wywróciłem oczami. Czarnowłosy spojrzał na mnie z pogardą i wstał od stołu. Po zebraniu swoich rzeczy ruszył dumnie ku wyjściu. O matulu, jaki wrażliwy. Okresik?
-Hun, ruchaj jeszcze więcej Luhana, to nie zauważysz, kiedy pomrzemy – mruknął Kris.
-Z dziką przyjemnością, ale nie będę aż tak na niego naciskał. Dam mu jeszcze godzinkę odpoczynku – uśmiechnąłem się szeroko, na co Wu pokręcił głową. – To jak? Dowiem się co jest na rzeczy?
-Baek i Jongin się rozstali – wyjaśnił Kyungsoo i zerknął na wyraźnie wkurzonego Byuna.
-NO NARESZCIE! MYŚLAŁEM, ŻE TO BĘDZIE TRWAĆ WIECZNOŚĆ – ryknąłem i rzuciłem się do swojego przyjaciela.
-Chciałeś, żeby zerwali? – Jongdae zakrztusił się sokiem.
-Tak właśnie, nie pasowali do siebie od samego początku, ale nie chciałem nic mówić – rozradowany uszczypnąłem Baeka za policzek. – A tak swoją drogą…. Jesteście razem czy coś? – zlustrowałem Chena i Xiu, którzy siedzieli zdecydowanie za blisko siebie (ręka leżąca prawie, na kroczu można zaliczyć do siedzenia obok siebie?).
-No tak nie do koń.. – zaczął Chen.
-Jesteśmy – przerwał mu Xiu i przejechał po udzie bruneta. Ten posłał mu długie spojrzenie, po czym nieoczekiwanie usiadł na nim przodem i wbił się w jego wargi. Usłyszeliśmy stłumiony śmiech Xiumina, kiedy oddawał słodkie pocałunki Jongdae.
-Okeeeej – zamknąłem usta (tak, opadła mi szczęka) i odchrząknąłem. – Teraz pozostała ostatnia kwestia. Gdzie Lejsik?
-A huj go wie – prychnął Kris. Moja szczęka opadła po raz drugi. No nieźle.
-Koniec miełości?
-A żeby ona jeszcze kiedykolwiek była – blondyn dumnym gestem strzepnął pyłek z ramienia.
-Yyy, przez ostatnie dwa tygodnie kleiłeś się do niego jak woźny do miotły…
-Raczej on do mnie – Baekhyun słysząc to nie wytrzymał i zaczął śmiać się w głos.
-Nie rozśmieszaj mnie, proszę cię – wyjęczałem pomiędzy salwami śmiechu. Wu prychnął urażony i również wyszedł ze stołówki. Spojrzałem na Baeka i przysunąłem się do niego bliżej.
-Spowiadaj się – mruknąłem.
-Ok, tylko zaparzę naszą ulubioną kawę – zaśmiał się.

*
(POV BAEKHYUN)
-Już mi lepiej, dziękuję – uśmiechnąłem się do drobnej szatynki, która jest naszą szkolną pielęgniarką.
-Cieszę się, ale musisz jeszcze troszkę poleżeć, dobrze? – omiotła mnie badawczym spojrzeniem. – Ja póki co wychodzę.
-Dobrze – skinąłem głową i usiadłem na łóżku. Tylko zasłabłem, o co takie halo? Kobieta po raz ostatni spojrzała na mnie i wyszła z gabinetu. Zasunąłem do końca kotarę i rozłożyłem się wygonie. Już odpływałem, kiedy drzwi otworzyły się gwałtownie i z hukiem zamknęły. Biała zasłonka gwałtowanie zafalowała i przede mną stanął zdyszany Chanyeol.
-To prawda? – złapał mnie za ramiona.
-Spokojnie, to tylko zasłabnięcie – mruknąłem zażenowany. Tak się o mnie martwi, to słodkie.
-Zerwałeś z Jonginem?! – aha. Gdybym mógł to zdzieliłbym się w twarz. Odwołuje, nic w tym przerośniętym debilu nie jest słodkie.
-Tak… - spuściłem wzrok.
-Cudownie – mruknął i pochylił się od razu zajmując moje usta. Sapnąłem zaskoczony, ale podniosłem głowę do góry, dając mu łatwiejszy dostęp do moich warg. Chłopak złapał za mój policzek dosuwając do siebie, jego zwinny język wsunął się do moich ust. Zalała mnie fala ciepła, która nie była wystarczająca. Potrzebowałem ciała, które będzie dociśnięte do mojego. Złapałem więc za jego marynarkę i pociągnąłem do siebie, jednocześnie kładąc się na łóżku (w tej chwili nawet nie czułem, że jest cholernie niewygodne). Yeol znalazł się na mnie i od razu wsunął dłonie pod moje ubranie.
-Dokończę teraz to, co zacząłem w łazience Luhana – zamruczał nisko patrząc mi w oczy. Zadrżałem słysząc ten głęboki głos, tak bardzo go uwielbiam.
-Śmiało – wyszeptałem i złapałem za jego pasek od spodni, swobodnie go rozpinając. Chłopak podniósł brwi  i uśmiechnął się łobuzersko. Gdy tylko uporałem się z zamkiem złapał za moją dłoń i włożył ją bezpośrednio do swoich bokserek. Podobało mi się, cholera. Jak mi się to wszystko podobało. W przypływie śmiałości wziąłem jego męskość w dłoń i zarumieniłem się lekko czując jakiej jest wielkości. Ten czując dotyk w wrażliwym miejscu wypuścił z sykiem powietrze i z żądzą wbił się w moje wargi. Moje palce przesunęły się po twardniejącym członku, który drgał lekko w mojej dłoni. Sam zacząłem odczuwać konsekwencje naszego zbliżenia. W moich spodniach było zdecydowanie za mało miejsca, ale przestało mnie to obchodzić, kiedy usłyszałem gardłowy jęk wydobywający się z mokrych warg bruneta. Zacisnąłem mocniej rękę, by usłyszeć jeszcze raz ten cudowny dźwięk. Jednak nie dane mi było go usłyszeć, ktoś skutecznie go zagłuszył.
-CO. TU. SIĘ. KURWA. ODPIERDALA? – Jongdae stał z otwartymi ustami naprzeciwko nas i lustrował nasze postacie z niedowierzeniem. Kiedy on…? Chanyeol zamknął oczy i zacisnął mocno szczękę, jego klatka piersiowa zafalowała z furią.
-Liczę do trzech, jeśli nie wyjdziesz stąd w tym czasie, to cię zbiję – wywarczał Yeol.
-A w życiu, martwiłem się o słodziaczka, więc przyszedłem go odwiedzić, nie wolno? – Chen próbował skupić się na twarzy Yeola, ale jego wzrok wciąż zezował w stronę mojej ręki ukrytej w spodniach koszykarza. Spłonąłem rumieńcem i szybko wyciągnąłem dłoń, od razu poprawiając podciągniętą koszulę. Chan jęknął niezadowolony i przeklnął pod nosem.
-Jongdae, przyjacielu mój, cockblockerze, trollingu… Masz jakieś 2 minuty na ucieczkę. W tym czasie zapnę swoje spodnie i pożegnam się z Baekhyunem, rozumiesz? – powiedział Yeol, na pozór spokojnie. Chen słysząc to przełknął głośno ślinę i zerwał się z miejsca. Po niecałych 10 sekundach już go nie było.
-Boże, marzyłem o zerżnięciu cię od jakiegoś pierdolonego miesiąca – powiedział wkurzony zapinając spodnie. Oh, jak miło to słyszeć. Witaj w moim świecie, Park Chanyeol.
-Mi to mówisz? – mruknąłem poprawiając rozwaloną fryzurę. Słysząc moją odpowiedz uśmiechnął się promiennie.
-Naprawdę?
-Phh, nie zadawaj głupich pytań – szturchnąłem go żartobliwie w ramię.
-Wiedziałem – uśmiechnął się triumfująco. – To takie łatwe, w końcu i tak każdy mi ulega.
-Co? – szepnąłem z niedowierzaniem. – Jestem łatwy? Ooh, rozumiem. Kolejna zabawka?
-Baek, to nie tak miało zabrzmieć.
-Tss, ale zabrzmiało. Teraz sobie kończ wszystko sam – warknąłem i wybiegłem z gabinetu. Wiedziałem, że tak będzie. Wstrzymałem cisnące się łzy i ruszyłem w stronę wyjścia ze szkoły.

*

-Nie, nie zgadzam się – tupnąłem nogą. – Za nic! Nie! Nigdzie nie lecisz!
-Ja też tego nie chcę… Ale wrócę… To tylko kilka lat, hyung – Tao smętnie pociągnął nosem. Widząc jego zalane smutkiem ciało przyciągnąłem go do siebie i przytuliłem mocno.
-Nie mogę  w to uwierzyć, jak mam się z tobą pożegnać? – wyszeptałem w jego włosy i poczułem żal zalewający moje serce. Tao się wyprowadza… Teraz uderzyło to we mnie dwa razy mocniej. Wróci po skończeniu liceum...
-Hyung, będę tęsknić – zapłakał w moje ramię i wtulił się we mnie jeszcze mocniej.
-Ja też, pandzioszko – pogłaskałem go po trzęsącej się głowie.

*

Staliśmy małą grupką na zewnątrz lotniska, patrząc jak samolot, w którym siedzi Tao przygotowuje się do odlotu. Minął tydzień od nagłej decyzji rodziców Zitao i teraz nasza mała pandzia opuszczała kraj, na długie dwa lata. Wszyscy pogodzili się z tym, ale smutek nadal był obecny wśród nas. Potarłem ramiona i obróciłem się w stronę swojego najbliższego przyjaciela. Moje oczy rozszerzyły się do rozmiaru pięciu złotych.
-Nie wierzę w to, co widzę! Sehun, ty płaczesz! – obróciłem go gwałtownie w swoją stronę i otworzyłem usta ze zdziwienia.
-To ze szczęścia, pało – mruknął i dyskretnie wytarł łzę z kącika oka. Prychnąłem rozbawiony, ale zaraz znów ogarnął mnie smutek. Spojrzałem na samolot, który właśnie odjeżdżał z pasa startowego. Opuszał mnie przyjaciel, więc cząstka mnie właśnie umierała. Odwróciłem wzrok by nie patrzeć jak samolot wzlatuje. Dzięki temu zauważyłem, że Chanyeol mnie obserwuje. Pociągnąłem nosem czując, że zaraz też się rozpłaczę. Widząc to Chan bez namysłu przyciągnął mnie do siebie i ukrył w szerokich ramionach. Wtuliłem się w jego ciepłe ciało i pozwoliłem łzom popłynąć. Czułem się okropnie, ale wsparcie ze strony starszego mnie uspokoiło. Staliśmy tak dłuższą chwilę i zrozumiałem, że zaczynam się zatracać w tym idiocie. Odepchnąłem od siebie tę myśl i odsunąłem się od niego z cichym ‘dziękuję’. Nadal byłem na niego zły, ale zacząłem mięknąć pod wpływem jego starań. Ale ze mnie ciepły klops.
-Sehun, czemu nie wziąłeś nic cieplejszego? – Wu zmarszczył brwi patrząc na trzęsącego się z zimna chłopaka.
-Nie trzeba, jestem wystarczająco gorący – mruknął dzwoniąc zębami. Wu wywrócił oczami, ale zdjął swoją kurtkę i wyciągnął ją w jego stronę. Sehun spojrzał na nią z pogardą.
-Nie chcę, wali potem – prychnął Hun i odwrócił się na pięcie. Ruszył w stronę wejścia na lotnisko. Po drodze zawiał silniejszy wiatr i chłopak zaklął ostro przyśpieszając.
-Boże, z kim ja chciałem być… - Kris pokręcił głową. 


  << rozdział 13 ▲ rozdział 11 >>

A/N: Zacznijmy od tego, czemu dodaję chapter w czwartek, a nie niedzielę. Otóż jedna z czytelniczek ma dziś urodziny (wszystkiego najlepszego, skarbie) i z tej okazji napisałam dla niej szybciej. To chyba najkrótszy rozdział, który powstał, ale z wiadomych przyczyn jest takiej długości, a nie innej. Zaplanowałam go inaczej, ale nie zdążyłabym dzisiaj napisać go w całości. Dlatego smut przenosi się na chapter 13. ;) Zaczyna się akcja pomiędzy Baekyeolem, jesteście szczęśliwi? <3

niedziela, 19 kwietnia 2015

School live - chap#11


(POV KAI)
Odetchnąłem głęboko przecierając spocone czoło. Jest grubo po 21 i siedzimy tu od ponad trzech godzin. Wbiłem się głębiej w kanapę i spojrzałem na Tao, który w pełni sił skakał po Sehunie. Blondyn nie był z tego powodu zadowolony, całkowicie opadł z sił i leżąc płasko na podłodze płaczliwym tonem prosił pandę o odrobinę spokoju. Xing gdzieś zniknął, a trener przed chwilą wyszedł ze studia. Zmęczony chwyciłem za swój telefon i odblokowałem go. Mimowolnie uśmiechnąłem się na widok swojej tapety (klik) i włączyłem twittera. Całkowicie wciągnąłem się w wir nowych informacji i dopiero głośny dźwięk muzyki wyrwał mnie ze swojego świata. Rozejrzałem się po sali i zdziwiony zauważyłem samotnie tańczącego Yixinga. Chłopacy najwyraźniej już się zmyli i zostałem sam z jednorożcem. Odrzuciłem komórkę skupiając się na tańczącym ciele. Muzyka była spokojna, ale jednocześnie pobudzała zmysły. Mocny bas idealnie pasował do rytmu, a płynne ruchy chłopaka dopełniały całości. Zafascynowany przyglądałem się koledze, aż ten nie wyłapał w lustrze mojego wzroku. Obrócił się w moją stronę, ale nie przestał poruszać się w ten hipnotyzujący sposób. Miękko kołysał biodrami i stawiał pewne kroki. Przeszywający wzrok spoczął na mojej twarzy i chłopak zwinnymi ruchami zbliżył się do mnie. Nie mogłem skupić się na niczym innym niż kropelkach potu spływających wzdłuż jasnej szyi, która była idealnie widoczna, gdy Yixing pochylił się nade mną. Kusił, pobudzał. Moje tętno przyśpieszyło, chociaż nie pierwszy raz Lay zachowywał się tak w moim towarzystwie. Boję się, że dłużej  nie dam radę się opierać. Szczególnie, gdy zgrabne uda ocierają się o moje boki, a szczupłe biodra kołyszą nad moim kroczem. 
-Nie duś tego w sobie – wymruczał mi do ucha. Spojrzałem na niego niepewnie, ale nie poruszyłem się. Xing zaśmiał się lekko i obrócił się do mnie tyłem. Od razu przylgnął plecami do mojej klatki piersiowej i pośladkami naparł na moje krocze. Wypuściłem powietrze z płuc czując nacisk, który wraz z ruchami bioder tancerza stawał się coraz mocniejszy. Zhang złapał mnie za rękę nakierował ją na swoje krocze, wzdychając przy tym rozkosznie. Upojony tym cudownym dźwiękiem zacząłem składać mokre pocałunki na bladej skórze szyi. Moja ręka zaczęła zataczać niewielkie kółka, brunet skomentował to zadowolonym jękiem. – Właśnie o to mi chodziło, Jongin. 

*
(POV SEHUN)
-Hunnie, nie chcę iść do twojego domu – Lu wydął policzki i zaparł się nogami przed drzwiami wejściowymi. 
-Lu, nie jesteś tu po raz pierwszy, ogarnij się – westchnąłem ciężko.
-Ale wcześniej nikogo nie było w domu! – pisnął, kiedy otworzyłem drzwi. 
-Spokojnie, to nie przeszkodzi nam w seksie, skarbie – pogładziłem go uspokajająco po plecach, na co ten fuknął wkurzony.
-Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi!
-Poznasz tylko mojego ojca i znikamy w moim pokoju, nie ma co się martwić – rzuciłem mu rozbawione spojrzenie. 
-Ale, ale ja… - wymamrotał Luhan, całkowicie tracąc pewność siebie na widok zbliżającego się do nas mężczyzny. 
-O jesteś! Synu mój cudowny, piękny jak rześki poranek! – zapiał ojciec wlatując do przedpokoju. Luhan zamrugał szybko słysząc powitanie mojego starszego, a ja zaśmiałem się pod nosem. Witaj w rodzinie, Lu. 
-Tato, jak mówiłem… Przedstawiam ci mojego chłopaka, nazywa się Luhan – uśmiechnąłem się szeroko i poruszyłem brwiami. Ten spojrzał na Xiao i zmarszczył się lekko. 
-To jest on? – zlustrował oceniająco blondyna i przyłożył dłoń do policzka (klik). Luhan zażenowany przestąpił z nogi na nogę. – Myślałem, że jesteś z tym jak ona ma no… Czekaj… Tało? Wiesz, czarne włosy, wielkie wory pod oczami.
-Co? O boże, właśnie mnie zemdliło – przed oczami stanął mi obraz Zitao całującego się ze mną. EWWWW.
-Ale powiem ci synu, gust to masz po mnie – na twarz ojca wpłynął zadowolony uśmiech (klik). Przyjrzał się Luhanowi uważniej i kiwnął głową z uznaniem. – Twoja matka jest prawie tak samo ładna jak on! – parsknąłem śmiechem, widząc minę Luhana. – Masz moje błogosławieństwo, synu! Ale pamiętaj! Ciąży nie będzie, ale z rzeżączką nic nie jest pewne! Gumki na pierwszym miejscu! 
-Ojciec – syknąłem patrząc na niego z dezaprobatą. Pociągnąłem za sobą Luhana, który szybko wszedł za mną po schodach. Pomach jeszcze na odchodne mojemu rodzicowi i spojrzał na mnie z przerażeniem. (klik)
-To jest mój teść? – szepnął.
-Tak właśnie – zaśmiałem się. Każdy reagował tak na tego człowieka. 
-No cóż… Będę musiał się przyzwyczaić – mruknął starszy. 
-ŁOŁOŁO! KOGO MY TU MAMY? – na moje nieszczęście u szczytu schodów stał mój głupi brat i jego chłopak. Swoją drogą, cóż za zbieg okoliczności. Ta pizda chodzi z bratem Baekhyuna. – No Hunnie, jestem pod wrażeniem. Jednak go wyrwałeś! 
-Wątpiłeś w to? – prychnąłem. 
-Skądże -  strzała sarkazmu wbiła się w moje serce. – No, ale my się jeszcze nie znamy. Eunhyuk, brat Sehuna – Hyuk wyciągnął dłoń w stronę zdezorientowanego chłopaka. 
-Miło mi, Luhan – blondyn potrząsnął jego rękę. Już otworzyłem usta, by przedstawić mu Taemina, kiedy ten zbył mnie machnięciem ręki.
-My się już znamy – na twarz Tae wpłynął specyficzny uśmiech. – Lulu był w pierwszej klasie liceum, kiedy kończyłem szkołę.
-Stare, dobre czasy – Lu przygryzł wargę i zmierzył całą jego osobę. – Zmieniłeś się, hyung. 
-Ty też – mruknął szatyn. – Już nie jesteś niewinnym maluszkiem, co? 
-Ktoś mnie pozbawił mojej niewinności w pierwszy dzień roku szkolnego – w głosie Lu nie wyczułem urazu, jedynie lekką nostalgię. Spiąłem się i spojrzałem twardo na dwójkę chłopaków. 
-Sam się o to prosiłeś – zaśmiał się Taemin. -  Dobra, miło było, ale my się zbieramy. Do zobaczenia Lulu. 
-Do zobaczenia – Lu posłał mu lekki uśmiech i zdecydowanie za długie spojrzenie. Zaczynało we mnie kipieć. Doskonale wiem jaki Luhan był przed naszym związkiem, ale każda konfrontacja z jego przeszłością wyprowadzała mnie z równowagi. Wkurzony złapałem go za łokieć i pociągnąłem do swojego pokoju. 
-Co to było do cholery? – warknąłem.
-Umm, spotkanie ze starym.. znajomym? – Luhan uśmiechnął się niewinnie i wzruszył ramionami. 
-Wiesz, że to brat Baekhyuna? – sprostowałem.
-No co ty pierdolisz? – oczy chłopaka prawie wyszły z orbit. – Niezłe dzieci produkuje pani Byun, chyba się do niej przejdę i jej pogratuluję. 
-Teraz to ty się nie zbliżysz do ich domu na kilometr – powiedziałem niezadowolony, ten jednak mnie nie słuchał. Dalej był zszokowany nowo poznaną informacją. 
-I pomyśleć, że prawie przeleciałem dwójkę braci – mruknął z niedowierzeniem. 
-Co? – znieruchomiałem. 
-Co ‘co’? Czekaj… O boże, nie powiedziałem tego! – przerażony Luhan przykrył usta dłonią.
-Nie wierzę. Kiedy? – moje ciało zaczęło dygotać. Ta mała gnida…
-Ale do niczego nie doszło! – Lu wyciągnął przed siebie ręce w obronnym geście. Zacząłem zbliżać się do niego dysząc ciężko. – Był zbyt pijany, nic by nie wypaliło!
-Pogrążasz się – warknąłem wściekły łapiąc go za podbródek i przyciskając do ściany. 
-Przepraszam, Hunnie – szepnął kuląc się.
-Jesteś tylko mój, zapamiętaj to sobie. Nikt inny nie może cię dotknąć – wysyczałem zaciskając mocniej palce na jego twarzy. – Rozumiesz? 

Pokiwał lekko głową, patrzył na mnie niepewnie. Przejechałem wzrokiem po jego twarzy próbując opanować rosnącą furię. Przełknąłem ciężko ślinę i wbiłem się w jego usta zachłannie, od razu przenikając językiem do środka. Lu otworzył usta szerzej i ulegle przylgnął do mojego ciała. Jego dłonie kurczowo zacisnęły się na mojej skórzanej kurtce. Złapałem go mocno za włosy i pogłębiłem pocałunek, agresywnie zasysając się na jego języku. Starszy syknął lekko, ale cierpliwie pozwalał na gryzienie jego warg. Gdy zaczęło brakować mi powietrza odsunąłem się od niego i szybko pozbyłem jego kurtki i koszulki. Oddychał ciężko, ale nie usłyszałem żadnego sprzeciwu. Przejechał językiem po spuchniętych wargach, kiedy zszarpałem z niego spodnie. Moja złość nie ulotniła się, wręcz przeciwnie. Patrząc na jego cudowne ciało zdałem sobie sprawę ile osób go dotykało, pożądało i będzie pożądać. Gdy ten chciał uklęknąć złapałem go za przedramię i jednym ruchem obróciłem do ściany. Docisnąłem go do niej i mocno wgryzłem się w jego szyję. Niech każdy widzi, że należy do mnie. Słysząc jego skomlenie przejechałem językiem po skaleczonej skórze, niwelując w małym stopniu ból. Moja dłoń powędrowała do jego krocza i zacisnęła się na ukrytym za bielizną członkiem. Xiao wierzgnął biodrami i jęknął przeciągle, dając upust rozsadzającym go emocjom. Ja w tym czasie rozpiąłem swoje spodnie i zsunąłem je wraz z bokserkami do wysokości kolan. Po chwili to samo zrobiłem z jego slipkami. Zagryzłem wargę patrząc na wypięte w moją stronę pośladki. Cholera, jest taki podniecający. Przejechałem po swoim twardym członku i ustawiłem się naprzeciw niego. 
-Nie, Hunn, proszę – zaskomlał płaczliwie czując jak ocieram się o jego wejście. 
-Zasłużyłeś na to Luhan- warknąłem trzymając mocno jego biodro.
-Ale to mnie będzie boleć – miałknął nieszczęśliwie próbując wyrwać się z mojego uścisku.
-Tak jak powiedziałem, w pełni na to zasłużyłeś – klepnąłem go mocno w pośladek, na co ten wydał z siebie jęk bólu zmieszany z rozkoszą. 
-Już więcej nie będę, przysięgam – wydyszał ciężko. 
-Tego jestem pewien – mruknąłem przygryzając jego kark. – Od teraz masz nawet nie patrzeć na innych, zrozumiałeś? – chłopak pokiwał żarliwie czując jak naciskam na jego wejście, cały czas nie przerywałem składania ssących pocałunków na jego karku i szyi. 
-Proszę, Hunnie – oddychał ciężko, przez jego ciało przechodziły dreszcze. Sapnąłem niechętnie i włożyłem do buzi dwa palce śliniąc je. Po chwili wbiłem je w niego i zacząłem szybko rozciągać jego wnętrze. Chłopak spiął się lekko, ale po chwili usłyszałem westchnienie ulgi i zobaczyłem jak zaczyna poruszać biodrami nadziewając się na moją rękę. Widząc jak kręci tyłkiem nie wytrzymałem i zabrałem palce. Luhan mruknął coś niewyraźnie, ale wypiął się mocniej w moją stronę. Wszedłem w niego bez uprzedzenia, od razu zagłębiając się po same jądra. Ten krzyknął zaskoczony, czułem jak zaczynają uginać się pod nim kolana, więc złapałem go za biodra, kalecząc jego skórę paznokciami. Moje biodra od razu ruszyły, nadając szaleńcze tempo. Zaczynało robić mi się gorąco, ale nie miałem czasu  ani chęci na zdjęcie z siebie ubrań. Byłem skupiony na wygiętych w łuk plecach, głośnych jękach i ciasnym wnętrzu Luhana. Zatracałem się w nim, a to zaczynało być niebezpieczne. Stawał się kimś więcej niż moim chłopakiem i jego odejście było wręcz niemożliwe. Zatrzymałbym go przy sobie nawet siłą. Dlatego teraz wyładowałem na nim swoją frustrację i zazdrość. Nie zwracałem uwagi na to czy jestem zbyt agresywny czy ostry, bo aż za dobrze wiem, że on to uwielbia. Podniosłem dłoń i szybkim ruchem uderzyłem czerwony już pośladek. Zadławił się powietrzem i zadrżał cały. Czując zbliżający orgazm docisnąłem jego klatkę piersiową do ściany i przyśpieszyłem ruchy bioder. W dłoń złapałem jego cieknącego członka i zacząłem go mocno pompować. Nie trzeba było długo czekać, biała ciecz zalała moją dłoń, a głośny jęk odbił się od ścian pokoju. Czując ciasne wnętrze jeszcze szczelniej opinające mojego penisa doszedłem intensywnie w ciele starszego. Wysunąłem się z niego i zapatrzyłem na białą ciecz spływającą po jego zgrabnych udach. Uśmiechnąłem się na ten widok i pocałowałem go lekko w bark. Lu prychnął udając złego i złapał za chusteczki zaczynając się wycierać. Przeczesałem włosy i ubrałem zsunięte bokserki i spodnie. Na pierwszy rzut oka było widać, że wszystko sobie wyjaśniliśmy. I bardzo dobrze. 

Odprowadzając chłopaka do wejścia spotkaliśmy mojego ojca, który dyszał ciężko i zdejmował z siebie koszulę (klik). Z niewiadomych przyczyn wyglądał jakby brał kąpiel w pocie. Wymijając nas posłał ciepły uśmiech i zniknął w łazience.
-O matulu… - szepnął Lu wykręcając głowę w jego stronę. 
-LUHAN! – warknąłem ostrzegawczo.

*
(POV BAEKHYUN)
Siedziałem koło Jongina intensywnie myśląc. Pewna sprawa nie dawała mi spokoju, przez co nerwowo przygryzałem wargę. To nie tak, że mam prawo być zły. Nie mam, wcale a wcale. A jednak jestem bezpodstawnie wkurzony. Spojrzałem na profil chłopaka i uśmiechnąłem się lekko. Uwielbiam go, nie mogę tego zmienić. Jednak ‘uwielbiam’ to zdecydowanie za mało. Westchnąłem lekko. Kim próbował rozwiązać zadanie z matematyki i szło mu to jak krew z nosa, no cóż nie każdy musi myć geniuszem matematycznym tak jak ja. Przysunąłem się bliżej niego starając wytłumaczyć równanie, ale przeszkodził mi w tym Chanyeol, który wcisnął się między nas. Jong niezadowolony spojrzał na przyjaciela, który dyskretnie przejechał dłonią po moich plecach. Ich spojrzenia się spotkały i mógłbym przysiąc, że zaraz rzucą się na siebie z pięściami. Obydwoje zacisnęli szczęki i patrzyli na siebie chłodno. Zacząłem gorączkowo opracowywać plan zapobiegnięcia wojny, kiedy dzwonek ogłosił koniec przerwy. Westchnąłem z ulgą, kiedy koszykarz wstał i ruszył z Chenem do wyjścia ze stołówki. Patrzyłem za nim, aż nie zniknął mi z oczu i dopiero wtedy zauważyłem na sobie wzrok Jongina. Zażenowany spuściłem głowę, nie chciałem tego dłużej ciągnąć. Kiedy starszy podniósł się od stołu przytrzymałem jego rękę i poprosiłem żeby został. Przyjaciele zdziwieni poszli na lekcje, a my jako jedyni w całej stołówce zostaliśmy na swoich miejscach. 
-Jesteście tacy oczywiści – wypluł brunet po dłuższej chwili milczenia. Skuliłem się słysząc jad w jego głosie. – A ja myślałem, że to mój przyjaciel.
-To nie jest jego wina – mruknąłem. 
-A czyja? Zabiera mi ciebie, a ty mu na to pozwalasz! – powiedział z wyrzutem.
-Jongin, Chanyeol jest jedynie dodatkowym czynnikiem! Już od dłuższego czasu nam się nie układało.
-Gdybyś mu nie uległ, to moglibyśmy to naprawić – wytknął mi. Wypuściłem ze świstem powietrze. Nie dociera do niego, że nasze uczucie dawno umarło? Może i nie miałbym mu tego za złe gdyby sam był bez winy. Niestety nie jest, a ja jestem zbyt spostrzegawczy by tego nie zauważyć.
-Myślisz, że nie wiem co się dzieje pomiędzy tobą a Yixingiem?! – warknąłem oskarżycielsko. Jongin momentalnie zbladł. 
-To nie jest na stałe – szepnął. 
-To wyprowadź go z błędu! Nie baw się nim! – syknąłem. 
-To nie ja się tu bawię – powiedział ledwo słyszalnie i ukrył twarz w dłoniach. Otworzyłem usta niedowierzając.
-Sam zakochałeś się w innym, a zwalasz całą winę na mnie? – złapałem swój plecak i wstałem gwałtownie. – Wiesz co, Jongin? Pierdol się.


A/N: Rozdział ze smutem, który nie był w planach (cieszysz się Oh Pauline? :D). Nareszcie zakończyłam związek Kai'a i Byuna, więc wiecie co będzie w kolejnym rozdziale ( ͡° ͜ʖ ͡°). Oczywiście wplotłam coś nowego, co powinno Was mocno zdziwić. :>> Ogółem zostało około 5 chapterów i będziecie musieli pożegnać się ze 'School live'. No, ale póki co, nie będę się nad tym rozpisywać. Dziękuję za czytanie i wszystkie komentarze. + pozdrawiam Hunniego. ♥

niedziela, 12 kwietnia 2015

School live - chap#10


-Piękny, pamiętasz o dzisiaj? – Luhan szturchnął mnie łokciem. 
-Tak, tak – pokiwałem głową. 
-Będzie super – blondyn uśmiechnął się szatańsko.
-Nie rób takiej miny. To podwójna randka, nie orgia – spojrzałem na niego sceptycznie. 
-No nie do końca podwójna… - chłopak podrapał się w kark.
-Luhan… - warknąłem.
-Baekkie, nie bądź zły! Xiu chodzi ostatnio strasznie zamyślony, więc pomyślałem, że trochę się z nami rozweseli. No, ale akurat kiedy mu o tym mówiłem stała przy nim ta sucz i jak gdyby nic wpierdoliła się jako osoba towarzysząca. No i w tej chwili podbił Park i jak tylko usłyszał, że Chen idzie to dostał bulwersa, że go nie zaprosiłem. Koniec końców poczułem wyrzuty sumienia, że Tao, Kyung i Yixing nie będą z nami… Kiedy oni powiedzieli, że przyjdą Kris z wielką wyniosłością stwierdził, że też przywlecze swój szanowny tyłek – Lu z każdym kolejnym zdaniem wydawał się coraz bardziej zrozpaczony. Miało być tak spokojnie… Nasza czwórka i film. A wyjdzie jak zawsze.
-Dobra, nie przejmuj się – westchnąłem klepiąc go po ramieniu. Chłopak zaczął o czymś opowiadać, ale ja już odpłynąłem. W mojej głowie siedziała pewna osoba, która utrudniała mi życie w 100%. Tak, mowa o Chanyeolu. Przez akcję w schowku woźnego, nie mogę spokojnie usiedzieć w jego obecności. Jeden kontakt wzrokowy wystarcza, żebym przypomniał sobie jego miękkie, zachłanne wargi. Wtedy mój mózg odmawia posłuszeństwa i wyobrażam sobie jak koszykarz obcałowuje całe moje ciało… Ugh. Baek, stahp! Dasz radę! Będziesz silny!
-Słuchasz mnie? – niezadowolony Lu wydął wargi.
-Uh, co? – otrząsnąłem się i spojrzałem na blondyna.
-Mnie się nie ignoruje! – fuknął Lu. Zaśmiałem się cicho patrząc na jego nadąsaną minę. Idealnie pasuje do Sehuna. 

*

Za dwie godziny spotkanie, a ja wykazuję minimalne zadowolenie z tego powodu. W dodatku matka posłała mnie po zakupy, chociaż wie, że nienawidzę tego robić. Jakby Taemin nie mógł tego zrobić, ale nie! Ta cholera ‘przygotowuje się’ na egzaminy. Rodziców może okłamywać, ja i tak wiem, że wyrywa dupy, a nie siedzi w bibliotece. Westchnąłem ciężko prowadząc wózek. Nienawidzę swojego życia. Skręciłem w potrzebny dział i stanąłem wryty. Kto do kurwy nędzy pozmieniał rozłożenie produktów?! Jak ja niby sięgnę na najwyższą półkę? Wkurzony tupnąłem nogą. Rozejrzałem się dookoła, ale nie było nikogo, kto by mi pomógł. Sfrustrowany stanąłem na palcach i sięgnąłem w stronę ulubionej kawy. Niestety stała ona poza moim zasięgiem. Przygryzłem wargę i wyciągnąłem się jeszcze bardziej. Już dotykałem pudełko palcami, kiedy poczułem czyjąś obecność za moimi plecami. 
-Ulżyć ci... – głęboki głos rozbrzmiał tuż przy moim uchu. Zadrżałem zdając sobie sprawę, że to Park. Ciepły oddech owiał moje ucho, a na biodrze poczułem dużą dłoń. Zarumieniłem się mocno, a moja klatka piersiowa zafalowała szybko. – W twoich cierpieniach? 
Zamrugałem zdezorientowany patrząc jak Yeol bez problemu łapie za opakowanie kawy i kładzie ją do mojego koszyka. Potem bez słowa wyminął mnie i ruszył w stronę kasy. Nagle dotarł do mnie sens jego słów. Wkurzony uderzyłem w wózek i zawyłem z bólu łapiąc się za stopę. Pierdolona gra słów i cholerny Park Chanyeol! Już ja mu pokarzę, kto tu rządzi.

*

Zarzuciłem nogi na kolana Jongina i wtuliłem się w jego ramię. Ten automatycznie przytulił mnie do siebie i lekko cmoknął w policzek. Uśmiechnąłem się zadowolony i z satysfakcją spojrzałem na Parka, który siedział naprzeciwko nas. Rzucał piorunami w moją stronę i zaciskał palce na butelce z piwem. Nie mogłem darować mu tej akcji w supermarkecie, więc postanowiłem wyprowadzić go z równowagi tak bardzo jak tylko się da. Od początku naszego spotkania nie odstąpiłem Jongina na krok i okazywałem mu zdecydowanie więcej uczuć niż mam w zwyczaju. Jemu i reszcie to najwyraźniej nie przeszkadzało, czego nie mogę powiedzieć o Yeolu. Siedział niezadowolony w fotelu i nie odrywał ode mnie wzroku. Reszta chłopaków zajęła się sobą i mimo, że było jedenaście osób nie robiliśmy rozpierdolu. Kai rozmawiał z Sehunem i Yixingiem, a ja Lulu i Kris po prostu ich słuchaliśmy. Tao i Kyungsoo oparci o stół szeptali między sobą, a najgłośniejszy z nas wszystkich (o zgrozo!) siedział cicho z przymkniętymi oczami oparty  o Xiumina, który trzymał dłoń na jego udzie i masował je lekko. W pokoju panował przyjemny półmrok, a w tle leciała muzyka. Zaczynaliśmy się rozluźniać i z czasem każdy zajął się swoją drugą połówką. Kris z nienaturalnie miłym wyrazem twarzy siedział przyciśnięty do Yixinga i opowiadał o swojej rodzinie. Sehun z Luhanem jak zwykle nie hamowali się i postanowiłem wziąć z nich przykład. Spojrzałem Parkowi prostu w oczy i z wolna oblizałem wargi. Chłopak na chwilę przestał mrugać i byłem przekonany, że wstanie i do mnie podejdzie. Jednak gdy ten nie ruszył się z miejsca przeniosłem dłoń na szyję Kai’a i obróciłem jego głowę w swoją stronę. Czarnowłosy spojrzał na mnie miękko i złączył nasze wargi. Całowałem go powoli i pozwoliłem by jego dłoń przejechała po moim udzie w górę. Czując jak łapie za mój pośladek, miałknąłem ostentacyjnie i oderwałem się od niego by ‘złapać oddech’. Jongin od razu przygryzł moje najwrażliwsze miejsce na szyi i zaczął jeździć językiem po skórze. Odchyliłem głowę i przygryzłem mocno wargę zaciskając palce na brzegu kanapy. Zdawałem sobie sprawę jak w tej chwili wyglądam, więc nie zdziwiłem się na widok podnieconego Chanyeola. Chłopak odłożył napój i rozparł się na fotelu mierząc mnie gorącym wzrokiem. Miał zaciśniętą szczękę, a jego klatka piersiowa poruszała się szybko. Miałem ochotę rzucić to wszystko w cholerę i być tylko jego, ale nadal nie potrafiłem zerwać z Jonginem. Po za tym, nie chciałem być jedynie zabawką w rękach olbrzyma. 
-Ekhem, nie chcę przerywać, ale za 20 minut mamy trening – Tao wstał z podłogi i otrzepał spodnie. Trójka chłopaków jak na zawołanie jęknęła niezadowolona. Jongin obdarzył mnie dłuższym buziakiem i wstał z kanapy. Sehun i Lay też podnieśli się z siedzenia. Po krótkim pożegnaniu wybyli z domu, a ja nie mogąc znieść gorącego spojrzenia Chana ruszyłem do łazienki. Nie dane mi było jednak nawet zamknąć za sobą drzwi. Olbrzym wparował do pomieszczenia i złapał mnie zaborczo za kark, przyciągając do siebie.
-Nawet nie wiesz jaką mam ochotę cię… - nie dokończył, bo wbiłem się w jego wargi. Od razu  wplątałem palce w jego miękkie włosy i pociągnąłem za nie mocno. Warknął i przygryzł moją wargę na co jęknąłem głośno, a starszy wykorzystał to by dostać się do moich ust. Jego język zderzył się z moim i zaczął walczyć o dominację. Chan pociągnął nas w dół i opadłem na zimne kafelki, które przyjemnie chłodziły rozgrzaną skórę. Yeol podciągnął moją koszulkę do góry zaczął gorączkowo jeździć językiem po nagim torsie. Dyszałem ciężko czując rosnące podniecenie. Chłopak nade mną mruczał cicho delektując się gładką skórą na moim brzuchu. Przytrzymał moje uda szeroko rozstawione i przygryzł mocno skórę nad linią spodni. Złapałem łapczywie oddech i szarpnąłem biodrami do góry. Złapałem go za włosy i pociągnąłem do góry, by spojrzał mi w oczy. Posłałem mu proszące spojrzenie, skomląc przy tym kiedy mocniej zaciskał palce na moich udach. Yeol wypuścił z siebie całe powietrze i zabrał swoje dłonie.
-Zrobiłbym to godzinę temu Baek, ale zmieniłem zdanie – niechętnie odsunął się ode mnie. Po raz ostatni przejechał spojrzeniem po moim ciele i z bólem w oczach wyszedł z łazienki. Po chwili usłyszałem otwierające się i zamykające drzwi wejściowe. Leżałem jeszcze przez jakiś czas oszołomiony na podłodze. Nie wierzę, znowu ze mną wgrał.

*

Wszyscy wybyli, ale ja nie miałem ochoty opuszczać ciepłego domu. Miałem całkowicie zjechany humor, w dodatku przez Parka dopadła mnie chcica. Zmarszczyłem nos i sięgnąłem po kolejne piwo. Otworzyłem je i pociągnąłem duży łyk. Wypiłem zdecydowanie za dużo, ale jakoś mnie to nie obchodzi. Nigdzie się nie ruszam, więc nic mi nie grozi. Spojrzałem na Luhana, który zamyślony przygryzał wargę. Zawołałem go i poklepałem miejsce koło siebie. Wstał z fotela i opadł ciężko koło mnie. Od razu oparłem się o jego ramię i smętnie pociągnąłem nosem. 
-Coś nie tak? -  Lu spojrzał na mnie.
-Nie wiem. Tak? Nie? – mruknąłem.
-Możesz mi powiedzieć o co chodzi.
-Nie mam ochoty – pociągnąłem kolejny łyk z puszki. 
-A na co masz ochotę? – zapytał blondyn. Od razu wyobraziłem sobie wielkoluda dotykającego mnie w najbardziej nieprzyzwoity sposób, jaki się da. Przymknąłem oczy zadowolony i oblizałem wargi.
-Na seks – przyznałem szczerze. Widać alkohol pozbawił mnie wszelkich hamulców. Chłopak odsunął się ode mnie i zlustrował całą moją osobę.
-Powinniśmy to zrobić? – uśmiechnął się szatańsko.
-Lu, obydwoje mamy chłopaków.. – przypomniałem  mu o Jonginie i Sehunie. 
-Ale ja tak bardzo chcę! – Lulu podskoczył na kanapie i spojrzał na mnie świecącymi oczami.
-Ty zawsze chcesz – zaśmiałem się.
-Ale kiedy jesteś ze mną, to chcę dwa razy mocniej – wydął dolną wargę.
-Co ty gadasz? Całkiem się spiłeś – mruknąłem i beknąłem głośno. 
-Jestem trzeźwy Baek, w przeciwieństwie do ciebie... – wytknął mi.
-A tam gadasz – machnąłem ręką. Blondyn nie spuszczał ze mnie wzroku, cały czas myślał intensywnie.
-Jeśli teraz tego nie wykorzystam później będę żałować do końca życia – mruknął cicho.
-Ale czego? Nie do końca ogarniam – zmarszczyłem brwi, mój umysł stawał się zamglony i mało co do mnie docierało. 
-Lepiej dla ciebie słonko, chodź tutaj – Luhan pociągnął mnie do siebie i zabrał puszkę z ręki. Jęknąłem zawiedziony, ale po chwili poczułem usta na linii szczęki i sapnąłem zadowolony. Mój umysł zastąpił postać Xiao Chanyeolem i odpłynąłem całkowicie.

*

Obudziłem się z potwornym bólem głowy. Przez rolety przedzierało się poranne światło, a w powietrzu czuć było zapach alkoholu. Podparłem się z wolna na łokciach i rozejrzałem po zaśmieconym pokoju. To zdecydowanie nie był salon, w którym powinienem się znajdować. Z tego co zapamiętałem, to tam byłem zanim wielka czarna dziura pochłonęła mnie i mój rozsądek. Zmarszczony podrapałem się po torsie, który okazał się goły. Wot? Odchyliłem kołdrę i zobaczyłem, że moje spodnie i bielizna również zniknęły. Co? Przekręciłem głowę w bok i zobaczyłem Luhana, spokojnie bawiącego się swoim telefonem. Poprawka. Nagiego Luhana, spokojnie bawiącego się swoim telefonem. Wytrzeszczyłem oczy czując jak się zapowietrzam. 
-Luhan... Co tu się stało do cholery?! – krzyknąłem.
-O co ci chodzi w tej chwili? O to, że jest taki rozpierdol czy o to, że się przespaliśmy? – mruknął nie odwracając wzroku od ekranu.
-Spaliśmy ze sobą?! – spanikowany odsunąłem się od niego i boleśnie spadłem z łóżka.
-Uhh, nie krzycz tak Baek. To tylko seks – odłożył komórkę i uśmiechnął się szeroko.
-YAH! LUHAN!JAK MOGŁEŚ?! – złapałem się za głowę zrozpaczony.
-Mam ci to dokładnie opowiedzieć czy oszczędzić szczegółów? – podniósł znacząco brwi. 
-Dobrze wiesz, o co mi chodzi!
-Nie będę owijać w bawełnę. Miałem ochotę to zrobić, od kiedy tylko pierwszy raz cię zobaczyłem - wzruszył lekko ramionami.
-Ty.. Nigdy tego nie pokazywałeś... – mój umysł wytwarzał tysiące myśli na sekundę. Boże, co ja zrobiłem.
-Gdyby na samym początku nie wjebał się Sehun i później Kai, to na pewno pokazałbym ci to dostatecznie – przysunął się na brzeg łóżka i ułożył na brzuchu, naprzeciw mnie.
-Boże... Najgorsze jest to, że nic nie pamiętam – próbowałem wyłapać cokolwiek z wczorajszego wieczoru, ale nadaremnie. 
-Mogę ci przypomnieć – mruknął i zanim zdążyłem zareagować złapał moją wargę w zęby i przyssał ję lekko. Jego język zaczął jeździć po moich ustach, prosząc o wejście. O nieee, nie tak szybko kolego. Odsunąłem się od niego. Warknął niezadowolony i znów sięgnął do moich ust, ale odepchnąłem jego twarz ręką. 
-Czekaj. Kto był na górze? 
-Jak to kto? – Lu zamrugał szybko.
-No kto posuwał – westchnąłem.
-N-no ty… - zająknął się blondyn.
-Czemu się wahasz? – podejrzliwie spojrzałem na chłopaka.
-Nie waham się – powiedział zdecydowanie za szybko i gwałtownie.
-Luhan – warknąłem. 
-NO DOBRA! BYŁEŚ ZBYT PIJANY, ROZUMIESZ? JAK MIAŁEM UPRAWIAĆ SEKS Z FLAKIEM?! A BYŁA TAKA CUDOWNA OKAZJA! – emocje Luhana przechodziły ze złości w rozpacz. Zalała mnie fala ulgi. Co za szczęście, nie zostałem zbrukany przez tego szatana.
-Ale czemu powiedziałeś, że to zrobiliśmy? – tylko tego nie rozumiałem.
-Bo pomyślałem, że się z tym pogodzisz i namówię cię na drugą rundę – płaczliwie przyznał Lu. Spojrzałem na niego z niedowierzeniem. Skąd on się urwał?

*

-Kacyk męczy? – zaśmiał się Kyung. Pierwsza lekcja w poniedziałek, a ja nadal zdychałam po sobocie. 
-A przestań – mruknąłem. – Na przyszłość nie pozwalajcie mi pić albo nie zostawiajcie samego w domu z Luhanem.
-Co? Do czegoś doszło? – oczy chłopaka powiększyły się dwukrotnie.
-Nie, ale mało brakowało – westchnąłem ciężko. 
-O matulu, prawie dostałem zawału – brunet złapał się za klatkę piersiową. 
-A co ja mam powiedzieć o sobie? – rozłożyłem się na ławce i spojrzałem na Sehuna siedzącego kilka ławek przed nami. – Jakim cudem Hun wytrzymuje z tą pierdołą? 
-No wiesz.. Luhan jest na swój sposób słodki…
-Wypluj to! – podniosłem się gwałtownie i od razu syknąłem z bólu. Głowa pulsowała mi nieprzyjemnie, więc powoli wróciłem do poprzedniej pozycji.
-Musisz spojrzeć na to z innej strony – wyjaśnił cicho Soo. – Jest bardzo atrakcyjny, widzę to pomimo, że mój ideał różni się od niego całkowicie.
-O właśnie! Zastanawiałem się nad tym wcześniej – zainteresowany zawierciłem się na krześle. – Masz kogoś na oku, co nie?
-Uhh, mam, mam – na policzki chłopaka wkradł się lekki rumieniec. 
-Jaki on jest? – uśmiechnąłem się rozczulony. 
-Hmm, spokojny, ale nie przesadnie – Kyungsoo westchnął rozmarzony. – Wygląda cudownie, kiedy wykonuje najprostsze czynności. Uwielbiam patrzeć jak jego ciało błyszczy od potu. Tak wspaniale się porusza. No i jest wypełniony pasją i kocha to, co robi.
-Znam go, prawda? – Soo skinął lekko głową. – Nie chcesz coś z tym zrobić?
-To skomplikowane – mruknął Kyung momentalnie tracąc dobry humor. 
-Mam nadzieję, że jednak wam się ułoży – uśmiechnąłem się pokrzepiająco. 
-Dzięki – wyszeptał Do.

                                                        << rozdział 11 ▲ rozdział 9 >>

A/N: Eh, po przeczytaniu komentarzy pod poprzednim postem nie mogłam się powstrzymać i dodałam akcję z Baekyeolem. Cieszycie się? :D Po raz n'ty dziękuję za komentarze i cierpliwość. Do zobaczenia za tydzień! ♥ + pozdrawiam Leja i Johannnston, dziękuję za motywację i wsparcie. 

niedziela, 5 kwietnia 2015

School live - chap#9


(POV XIUMIN)
-Martwię się o te czopy – mruknął Chen. Rozglądał się po pomieszczeniu szukając Baekhyuna i Sehuna.
-Spokojnie, to nie jest duży dom. Baek na pewno już go znalazł - przygryzłem wargę ukrywając zdenerwowanie. Mimo wszystko też się martwiłem. Hun nie wyglądał za dobrze.
-Chodź, sprawdzimy czy wszystko ok - brunet odstawił plastikowy kubeczek i ruszył w głąb domu. Od razu poszedłem za nim przeszukując wzrokiem salon. Sprawdziliśmy cały parter, ale ich nie znaleźliśmy. Została więc góra. Wchodząc po schodach zerknąłem na Jongdae. 
-Co nowego u Suho? – zagadnąłem spokojnie. 
-U mojego profesorka? –zaśmiał się pod nosem. – Wszystko w najlepszy porządku. Pozbył się zahamowań i czerpie coraz więcej przyjemności z naszej relacji. 
-A to ciekawe –mruknąłem. – Ty ostatnio nie wyglądasz za dobrze. 
-Uhh, bo to nie jest takie proste. Często zachowuje się jak mój ojciec – żachnął się. – Niby czuję się z nim dobrze, ale jeśli dostanę dobry powód to z nim zerwę. 

Podniosłem brwi zaskoczony. Potrzebny mu powód? Będzie go miał. Złapałem go za łokieć, gdy zauważył nasze zguby wchodzące do jednego z pokojów. Chen już chciał za nimi ruszyć, ale ja przytrzymałem go w miejscu. Obrócił się w moją stronę ze znakiem zapytania wypisanym na twarzy. Uśmiechnąłem się lekko widząc jego minę. Szybkim ruchem przyłożyłem dłoń do jego policzka i pochyliłem się by go pocałować. Jongdae był zaskoczony jedynie przez kilka sekund. Prawie natychmiast dosunął się do mnie i oddał pocałunek, rozkosznie mrucząc w usta. 
-Co to było? – zapytał z uśmiechem, gdy tylko odsunęliśmy się od siebie. (klik)
-Powód – wzruszyłem ramionami.

*

(POV BAEKHYUN)
-Powiecie mi w końcu, czemu wyglądacie jakby was wyruchało stado murzynów? – stęknął Sehun wodząc wzrokiem po naszym stoliku. 
-Hunnie, kochanie – jad w głosie Kyunga był bardziej niż wyczuwalny. – Jakbyś zapomniał, to dzisiaj mamy egzaminy. Najwidoczniej tylko ty masz wyjebane na naukę.
-Ja? Wyjebane na naukę?! Ranisz! – Hun teatralnie przyłożył dłoń do czoła i odchylił głowę. – Ja po prostu nie lubię wysiłku umysłowego.
-Widać – syknął Tao znad podręcznika od chemii.
-A ty co taki drażliwy? Kłopoty w raju? Dakyun już się tobą znudził? – zaszydził blondyn.
-Daehyun, idioto – warknął Zitao. – Po prostu spałem tylko kilka godzin. 
-I po co to wam? – prychnął najmłodszy. Kiedy nie doczekał się odpowiedzi skrzyżował nogi na swoim krześle i wyciągnął telefon. Z nadąsaną miną zaczął molestować klawisze, zapewne skarżąc się Luhanowi. Pokręciłem głową przyglądając się niezadowolonemu dzieciakowi. Patrząc na zdarzenia z przedwczoraj powinien zachowywać się inaczej, ale po szczerej rozmowie szybko wrócił do normy. Dalej mówił do mnie bez szacunku, więc o zwrocie ‘hyung’ mogłem pomarzyć. Nie mieliśmy też problemów z przebywaniem sam na sam. Szczerze cieszyłem się z takiego obrotu spraw. Potrząsnąłem głową znowu zagłębiając się w notatkach. Mimo wszystko obraz naszego zbliżenia czaił się w mojej głowie przez cały wczorajszy dzień i nie dał skupić się na nauce. Zadzwonił dzwonek, a ja westchnąłem ciężko. Poradzę sobie, w końcu jestem Byun Baekhyun. 

*

Najgorsze trzy dni w moim życiu minęły (czytaj: egzaminy) i zrelaksowany siedziałem w klasie od języka angielskiego. Kyungsoo ze szczęściem wymalowanym na twarzy  pochłaniał żelki, a wszyscy wokół starali się rozwikłać zadanie, które zadała nam nauczycielka. My rozwiązaliśmy je jakieś dziesięć minut wcześniej, więc teraz patrzyliśmy z satysfakcją jak inni się męczą. Największą uwagę skupiała na sobie para siedząca pod ścianą. Tao pienił się wściekle, a Sehun płynną angielszczyzną serwował mu serię wyzwisk. Pani Kim już dawno się poddała i piła kawę przeglądając magazyn. ‘Elitarna’ szkoła, ok.
-Baek – zagadną D.O. 
-Hmm?
-Wszystko dobrze pomiędzy tobą a Jonginem? – słysząc to pytanie spiąłem się lekko.
-Tak mi się wydaje – mruknąłem. Kyung podniósł brwi i spojrzał na mnie nagląco. Przed nim nic się nie ukryje. – No dobra, sam nie wiem – westchnąłem. 
-Tak myślałem… Na początku związku zachowywaliście się inaczej. 
-To moja wina – skrzywiłem się lekko. – Czuję, że moje uczucia wygasły.
-Zauroczenie, nie zakochanie – chłopak pokiwał głową ze zrozumieniem.
-Postaram się to naprawić, bo jest świetnym chłopakiem, ale nic nie obiecuję – zrobiłem karykaturę uśmiechu.
-Nie zmuszaj się do niczego – podniósł kąciki ust do góry i zaczął pakować podręczniki. Dzwonek zadzwonił chwilę potem i zgodnie ruszyliśmy do stołówki. Jakimś cudem trafiliśmy do dwóch połączonych stolików (co tylko Kris nie zrobi żeby usiąść koło Yixinga..) i jedliśmy w względnej ciszy. Niestety nie trwała ona długo. Można było się spodziewać kto ją zakłóci. 
-Kris, wiesz czemu kojarzysz mi się z poniedziałkiem? – Sehun rzucił w stronę blondyna.
-No czemu? – mrukną starszy odrywając wzrok od Lay’a.
-Bo poniedziałku nikt nie lubi – zaśmiał się najmłodszy. Momentalnie reszta stolika wybuchła śmiechem, przy czym Luhan zaczął bić Tao po plecach, bo ten się zakrztusił. Odratowany Tao, cały siny na twarzy otarł łzę i przybił piątkę z Hunem (najwidoczniej nie nienawidzą się aż tak bardzo). Kris syknął niezadowolony i już miał odpyskować, kiedy znikąd przy stoliku pojawił się wysoki brunet.
-Siema pojeby! Wasz król wrócił! – zaśmiał się głośno i rozłożył szeroko ramiona. Jak na zawołanie wszyscy oprócz pierwszoklasistów rzucili się w jego stronę i zaczęli go przytulać, wbijać palce pod żebra i mierzwić włosy. Patrzyłem na tę scenę z obojętną miną, jednak w mojej głowie kołatało się jedno podstawowe pytanie. KTO.TO.KURWA.JEST? Przepraszam bardzo, ale nikt mnie nie przygotował na zjawienie się tak ughhh… atrakcyjnego? To dobre słowo? Inaczej. Boskiego chłopaka. Zamrugałem czując napływające ciepło. Boże święty, on nawet na mnie nie spojrzał, a ja już spazmuję. No, ale nie ma co się dziwić… Jego uśmiech jest zabójczy. Tak jak przysięgałem sobie, że spróbuję naprawić relacje z Jonginem, tak w tym momencie cały plan umarł. Pociągnąłem za rękaw Lulu, który już wrócił na swoje miejsce.
-Kto to jest? – szepnąłem.
-Chanyeol – wyszczerzył się. – Opowiadałem ci o nim. Jest kapitanem w szkolnej drużynie koszykarskiej. W pierwszym semestrze był na wymianie w USA. 
-Tylko wróciłem, a wy już mnie zaskakujecie! Przygarnęliście kilku pierwszaków? – zaśmiał się Yeol zezując na Tao i D.O siedzących koło Xiumina.
-Z tym związana jest dłuższa historia – powiedział Chen i zarzucił mi rękę na ramię przygarniając do uścisku. – Na nich nie zwracaj uwagi, patrz jakiego tutaj mamy słodziaczka. 

Prychnąłem zły i strzeliłem mu łokciem w brzuch. Zwinął się z bólu, ale i tak posłał mi całusa. Reszta nie zwróciła na nas zbytniej uwagi, bo zachowujemy się tak praktycznie cały czas. Jedynie Chanyeol podniósł brwi i skupił swój wzrok na mnie. Nie odważyłem się na niego spojrzeć, bo moja twarz zmieniłaby się w warzywo (tak, mówię o buraku). Chłopacy od razu wciągnęli nowo przybyłego do rozmowy i mogłem w spokoju przestudiować jego osobę. Eh, no co tu dużo mówić… Idealny w każdym calu. Wydałem z siebie niezidentyfikowany dźwięk i wstałem od stołu. Miałem dość emocji kumulujących się w moim ciele. Złapałem za swoją torbę i machając na pożegnanie odszedłem od stołu. Skierowałem się pod klasę i czekałem na rozpoczęcie lekcji. Na moje nieszczęście, chwilę po mnie ze stołówki wyszła dwójka chłopaków, która miała lekcje tuż za moją salą. Już z oddali zauważyłem, troll machine pochłoniętego rozmową z olbrzymem. Modliłem się w duchu by jedynie przeszli koło mnie, ale niebiosa były przeciwko mnie. Chen nader szczęśliwy z powrotu przyjaciela po raz wtóry mnie objął. 
-Chan, to Baekhyun – Chanyeol wyciągnął w moją stronę dłoń, którą uścisnąłem i szybko zabrałem. Mimo wszystko musiałem na niego spojrzeć, rzuciłem nawet wymuszony uśmiech.
-Miło mi – wymruczał cicho, a ja zadrżałem słysząc ten seksowny głos. Mmm Baek, do fetyszu szyi dodaj głos cholernego koszykarza!
-Zarywał do niego Lulu, ale w końcu spiknął się z Jonginem – Jongdae poinformował Chana o mojej nieszczęsnej historii miłosnej. Na ułamek sekundy na czole bruneta pojawiła się zmarszczka. Nie skupiłem się na niej zbytnio, ponieważ zabrzmiał dzwonek i chłopacy ruszyli do swojej klasy. Stałem w tym samym miejscu obserwując Chanyeola, który czując moje spojrzenie odwrócił się i patrząc mi w oczy, z wolna przejechał językiem po górnej wardze. Jezus Maria, wpadłem.

I tak działo się od tygodnia. Szczególne spojrzenia, minimalny kontakt fizyczny, zdania z drugim dnem. Zaczynałem wariować. Wszystko co było związane z Chanyeolem odbierałem zbyt intensywnie. Niezadowolony sunąłem korytarzem ganiąc się w myślach za to, że moją głowę zajmuje ten dupek. Jego kuszenie jest zbyt skuteczne, co zaczyna mnie martwić. Potarłem kark przypominając sobie jak brunet oblizuje wargi. Kurna, kurna, kurna. Baek, uspokój się. Masz chłopaka! Przystanąłem wzdychając ciężko. W tym samym momencie poczułem czyjąś obecność za mną. Obróciłem się i od razu spiąłem. Przede mną stał nie kto inny jak Park Chanyeol. W dodatku miał na sobie spodnie dresowe i luźną bez rękawkę. Zaróżowione policzki i mokre czoło świadczyły o tym, że przed chwilą miał zajęcia wychowania fizycznego. Chłopak zrobił krok w moją stronę i bez słowa złapał za mój podbródek. Przygryzł wargę wodząc wzrokiem po mojej twarzy. Już miałem odtrącić jego rękę, kiedy z rozmachem otworzył drzwi obok nas i wepchnął mnie do środka. Mmm, schowek woźnego. Gram w dramie czy jaki huj? 
-Co ty wyprawiasz?! – krzyknąłem wkurzony. Naprawdę nie miałem ochoty bawić się w kotka i myszkę. 
-Biorę to, co od początku powinno być moje – szybko znalazł się przy mnie i obydwoma rękami złapał za biodra przyciągając do siebie. Moje zabójcze pięści poszły w ruch, ale jemu to najwidoczniej nie przeszkadzało. Polizał moje ucho i przygryzł je lekko. Przymknąłem oczy próbując opanować się na tyle, by odepchnąć go od siebie. Niestety usta wędrujące po mojej szczęce uniemożliwiły mi to. Mój oddech przyśpieszył, kiedy starszy przeniósł rękę na moją szyję i pogłaskał palcem po karku. Nasze spojrzenia się skrzyżowały, a on powoli zbliżył do moich ust. Po piekielnie długiej sekundzie połączył nasze wargi. Nie czułem się przy tym chłopaku jak przy Jonginie. Spokój i rozluźnienie były dalekie od tego co przeżywałem w tej chwili. To żar dominował w mojej klatce piersiowej. Czułem niecierpliwe dłonie na swojej talii, która drżała zdradziecko. Poddając się i ulegając zrozumiałem, że popełniam błąd. Te zachłanne usta nie spoczną póki znowu nie znajdą się na moich wargach. To było cholernie niepokojące, a jednocześnie podniecające. Miałkąnąłem czując sprawny język na swoich wargach. Ciepła dłoń na moich plecach docisnęła mnie do wyrzeźbionej klatki piersiowej. Rozluźniłem pięści i oparłem je na szerokich ramionach bruneta. Pod moim dotykiem spiął się, ale też sapnął zadowolony. Jego język znalazł się w moich ustach i zrozumiałem co to znaczy ‘grzeszny pocałunek’. Fala gorąca uderzyła we mnie i poczułem jak kolana zaczynają się pode mną uginać. Na szczęście Chan oderwał się ode mnie próbując złapać oddech.
-Cholera – przyłożył swoje czoło do mojego i spojrzał głęboko w oczy. – Po kiego czorta ja wyjeżdżałem? 


A/N: Panie, właśnie doczekałyście się przybycia Chanyeola! Teraz już na pewno nie zniknie z opowiadania, co więcej! Będzie jednym z głównych bohaterów (kto by się spodziewał XD)! Jeśli mam być szczera, to nie podoba mi się ten rozdział i prawdopodobnie żaden kolejny też nie przypadnie mi do gustu. Zapytacie czemu? A to dlatego, że zakochałam się w Hunbaeku i nie mogę wybić go sobie z głowy. Jednak zamysł tego ff jest całkiem inny i nie zamierzam zmieniać akcji. Dodatkowo na asku padła propozycja czworokątu... To naprawdę rozwaliło mi mózg, ponieważ... uhgh. Za dużo seksów, za dużo feelsów, za dużo wszystkiego. Może kiedyś powstanie takie opowiadanie, ale na pewno ta orgia nie znajdzie się w School live. To by było na tyle, widzimy się w następnym tygodniu! + miłych świąt  :D 

PS. Bezkonkurencyjnie najlepsza piosenka w albumie, umieram ;;