wtorek, 3 stycznia 2017

School live - chap#13


(POV CHANYEOL)

-Powiesz mi w końcu, czemu jesteś taki wkurwiony? – Chen niedbale zamoczył frytkę w sosie czosnkowym. Przełknąłem ślinę patrząc jak wolno zlizuje językiem białą ciecz.
-Pytasz się, bo jesteś debilem czy może niedojebem? – warknąłem.
-Oj, droczę się tylko, Bubuś – zachichotał brunet.
-Lepiej przestań – uciąłem. Zmarszczył brwi niezadowolony i naraz wrzucił do ust trzy frytki.
-Weź już coś z tym zrób! Nie da się z tobą normalnie rozmawiać! – oburzony machnął ręką, przy okazji opluwając mnie jedzeniem. Zacisnąłem zęby i starłem papkę z twarzy.
-Dobrze wiesz, że nie potrafię – warknąłem. – Za każdym razem gdy jestem blisko niego, to boję, że powiem coś nie tak. Że znowu się wkurzy i nie będzie chciał mnie znać.
-Ughh, musisz kogoś zaliczyć. Wtedy ochłoniesz i porozmawiasz z nim na spokojnie, u mnie to zawsze działa – wzruszył ramionami.
-Łatwo ci mówić. Przez pewne NIEDOKOŃCZONE – posłałem mu mordercze spojrzenie – sprawy nie potrafię myśleć o nikim innym. Mój umysł jest wypełniony jego zwinnymi palcami, świetnym tyłkiem i nieziemskimi jękami – sfrustrowany przeczesałem włosy.
-To naciskaj na niego, mogę się założyć, że to lubi – posłał mi łobuzerski uśmiech.
-Znowu pomyśli, że chcę go tylko przelecieć - potrząsnąłem głową.
-A tak nie jest? – posłał mi zdziwione spojrzenie. Spojrzałem na niego jak na idiotę. To, że myślę o penetracji Byuna 24/7 nie oznacza, że nie chciałbym z nim być. Właściwie, to nie pragnąłem niczego bardziej w moim cudownym życiu. – Okeeej, teraz mnie zszokowałeś, bro.
-Ehkhem – odchrząknął Xiu. Spojrzeliśmy na niego jednocześnie. – Jeśli tak się sprawy mają, to przyśpiesz, rumaku. Zostało tylko dwa tygodnie szkoły. Skończy się zastraszanie każdego kolesia, który zarywa do Baekhyuna. Nie będziesz miał pewności czy kogoś sobie nie znajdzie.
-Wiem o tym – zawyłem chowając głowę w dłoniach. 

(POV BAEKHYUN)

-Kiedy skończysz się z nim bawić? – zapytał Lu uśmiechając się przy tym znacząco.
-Ależ ja nie wiem o co ci chodzi – odpowiedziałem niewinnie i usadowiłem się wygodniej na kolanach Himchana.
-Nie masz serca – zaśmiał się Soo.
-A ty penisa – rzuciłem w jego stronę i od razu tego pożałowałem. Kyung wstał z miejsca i zaczął rozciągać ramiona przygotowując się do zadania ciosu. Pisnąłem cicho i schowałem w ramionach blondyna, który zadowolony przycisnął mnie do siebie bardziej. Odesłał wkurzonego szatyna na swoje miejsce, ale nie zabrał dłoni z moich pleców. Zmarszczyłem się niezadowolony czując dłonie zjeżdżające coraz niżej. Nie taki był plan, to raz. Jesteśmy w cholernej stołówce, to dwa. Już miałem odsunąć się od chłopaka, kiedy kątem oka wyłapałem rozjuszonego Chanyeola. Gniótł w dłoni puste opakowanie po soku, zaciskając przy tym mocniej szczękę. No rusz się! Podejdź tu i odciągnij mnie od niego! Jednak nic takiego się nie stało. Olbrzym wstał gwałtownie od stołu i nie zaszczycając mnie ani jednym spojrzeniem wyszedł ze stołówki. Ciota. Mimo wszystko poczułem nutkę triumfu.
-Baek, nie poznaję cię – Sehun pokręcił głową.
-Czemu? – przestałem gapić się na miejsce w którym zniknął Chan i skupiłem się na przyjacielu.
-Kiedy cię poznałem bałeś się porozmawiać z nowo poznaną osobą, a teraz... - pokręcił głową.
-Powiedz wprost, że zachowuje się jak suka – prychnął Lu. Już miałem odpyskować, kiedy zdałem sobie sprawę, że ma rację. Moja osobowość przeżyła istną rewolucję. Cóż, wygląd również. Wzruszyłem ramionami i pozwoliłem pochłonąć się myślom. Cała ta sytuacja z Chanyeolem zaczynała mnie powoli dobijać. Na początku przybrałem rolę cnotki (którą tak naprawdę dalej jestem) stałem się łatwym celem, ale idiota tak plątał się przy rozmowie, że szybko postanowiłem zmienić taktykę. Postanowiłem wybrać koszykówkę jako zajęcia dodatkowe. Jednak Chan przy każdym kontakcie fizycznym spinał się i odsuwał jak najprędzej. Wiem, że go kusiło. Widziałem to w jego oczach, miał ochotę wziąć mnie w tej ogromnej sali (o czym także skrycie marzyłem), ale zawsze się powstrzymywał. Także przestałem przyciskać tyłka do jego pachwin i zacząłem to robić z innymi kolesiami. W trochę inny sposób, ale to zawsze pozostaje tym samym. Nawet jeśli tylko siedzę mu na kolanach. Wizerunek suki szybko do mnie przyległ i właściwie mi to pasuje. Mimo wszystko, nawet widok mnie flirtującego z innymi nie zmusza Yeola do działania. Samodzielne uświadomienie debilowi o mojej gotowości nie wchodzi w grę. Nie dam ucierpieć mojej dumie. Na pomoc moich pseudo przyjaciół też nie ma co liczyć. Wiadomo, że to skończyłoby się porażką. Zostaje mi więc dalsze wkurzanie Chanyeola. Jak zdążyłem zauważyć to wywołuje w nim najwięcej emocji. Może w końcu się przełamie i powtórzy akcję w łazience. Tym razem nie pozwolę mu uciec, co do tego nie mam wątpliwości. 

Cały mój plan szlag trafił, gdy do Chanyeola zaczął przystawiać nie kto inny jak Park Bom. Tak, ta wielka góra plastiku. Widocznie karma mnie dopadła, bo nasze role się odwróciły. Chociaż Yeol nie był wcale tego świadom. Trzy dni starczyły mi, by stać się kłębkiem nerwów i złych emocji. Nie mam w sobie tyle samozaparcia, co wielkolud. Siedząc na swoim stałym miejscu zauważyłem jak blondynka wchodzi do stołówki, od razu kierując się w stronę Parka. Wstałem pośpiesznie obierając ten sam kierunek. Złapałem krzesło i usiadłem na nie, gdy ta już zaczęła zginać nogi. Posłałem w jej stronę wredny uśmieszek i mruknąłem 'niestety zajęte'. Zszokowana dziewczyna obróciła się na pięcie i pomaszerowała do koleżanek. Zadowolony założyłem ramiona na klatkę piersiową. Chwilę po tym moja mina zrzedła, bo zdałem sobie sprawę, że każdy przy stoliku się na mnie patrzy. Cholera, zrobiłem to czysto spontanicznie. Westchnąłem ciężko i obróciłem głowę w stronę Parka, który nie odrywał ode mnie wzroku.

-Sehun mówił, że chciałeś ze mną porozmawiać – wymyśliłem na szybko.
-Co? Nie prawda – zmarszczył brwi na chwilę przenosząc wzrok na Oh, który siedział kilka stolików dalej.
-Nie? – warknąłem zły. Chociaż wiedziałem, że to kłamstwo cała ta sytuacja zaczęła mnie wkurzać.
-Właściwie to tak – szybko spoważniał. W moim ciele zapaliła się iskierka nadziei.
-Więc? – podniosłem brwi przybierając lekceważącą minę. Niech nie myśli, że będę skakać ze szczęścia, bo postanowił ze mną porozmawiać.
-Robię imprezę, w ten piątek, o 21. Przyjdź – raczej rozkazał niż poprosił. Zaczynał się robić stanowczy, co wywołało przyjemne dreszcze idące wzdłuż kręgosłupa.
-Dobra, ale łapy przy sobie – syknąłem, chociaż niczego bardziej nie pragnąłem. Na moich ustach widniał szeroki uśmiech, gdy wracałem do swojego stolika. 

(Pov Chanyeol)

-Robisz imprezę? – zapytał zdziwiony Chen, gdy tylko Baekhyun odszedł od stolika.
-Tak, dwuosobową – na moje usta wpłynął zadowolony uśmiech. Chłopacy słysząc to zaśmiali się głośno i wrócili do jedzenia. 

*

Gdy nastał piątek nie miałem żadnego planu. W mojej głowie panowała pustka, co było niepokojące. Co zrobić żeby chłopak mi zaufał? Co zrobić żeby był mój? Nie wiedziałem tego. Wydawał się całkowicie niezainteresowany moją osobą. Tak jakby od tej sytuacji w gabinecie pielęgniarki wymazał mnie z listy znajomych. Miałem ochotę odgryźć sobie język za dwuznaczne słowa, które wyszły z moich ust tamtego dnia. Jednak jeszcze bardziej chciałem wodzić nim po udach bruneta. Westchnąłem cicho i wstałem z kanapy. Czekanie mnie nudziło, wyszedłem więc przed dom i usiadłem na kamiennych schodach. Już po chwili zobaczyłem dobrze znaną mi sylwetkę. Chłopak usiadł koło mnie bez zbędnych słów. Nie widziałem zdziwienia wywołanym brakiem jakiejkolwiek muzyki czy nawałem osób. 

-Już nie jesteś na mnie zły? – mruknąłem nawet nie patrząc w jego stronę. Czułem się naprawdę bezradny wobec młodszego ode mnie chłopaka. W pewien sposób miał nade mną władzę.
-Jesteś takim idiotą, Chanyeol – westchnął Baekhyun bez żalu w głosie. Już po chwili poczułem ciężar głowy na swoim ramieniu. Na moje usta wpłynął lekki uśmiech, kiedy wszystkie negatywne emocje uleciały z mojego ciała. W zamian za to poczułem przyjemne ciepło spowodowane świadomością, że nareszcie moje męczarnie się skończyły. Odwróciłem się lekko w jego stronę i bez zbędnych słów zająłem jego usta. Ten pocałunek – pierwszy od bardzo dawna wcale do nas nie pasował. A może jednak tak? Teraz, gdy mamy czas tylko dla siebie, gdy nie mamy żadnych ograniczeń możemy swobodnie się poznawać. Możemy niespiesznie się całować, okazywać sobie czułości, których nie było wcześniej. Poczułem na policzku lekki wietrzyk, który pchnął mnie do dalszych działań.
-Chodź, robi się zimno – rozłączyłem nasze wargi przy podnoszeniu się. Baekhyun lekko zamroczony złapał mnie za dłoń i również wstał od razu kierując się do domu. Pociągnąłem go w tylko sobie znanym kierunku.
-Gdzie idziemy? – podniósł na chwilę zaciekawiony wzrok na mnie, ale po zobaczeniu mojego uśmiechu zmarszczył brwi. – Pamiętaj, że ręce przy sobie, Park Chanyeol! Nie jestem jeszcze na tyle udobruchany.
-Dobrze, obiecuję – zapewniłem go, choć w duchu wiedziałem, że nie będę w stanie tego zrobić. Gdy dotarliśmy na miejsce otworzyłem przed nim drzwi wpuszczając go przodem. Chłopak przystanął na chwilę rozglądając się zachwycony dookoła.
-Wwoah! Farciarzu, też chcę mieć kryty basen! – zaśmiałem się cicho patrząc na jego twarz. – Teraz pomyślą, że poleciałem na twoją kasę!
-Czyli nic poza nią nie mam? – podniosłem brwi udając oburzonego.
-Jeśli liczysz na komplementy, to się nie doczekasz, kochany – prychnął i zaczął ściągać z siebie ubrania. Pokręciłem głową i sam zabrałem się za zdejmowanie bluzy. Nim się obejrzałem chłopak już wskakiwał do wody z głośnym wrzaskiem. Prawie jak dziecko. W przeciwieństwie do niego zgrabnie skoczyłem 'na główkę' i szybko podpłynąłem do chłopaka. Był tak szczęśliwy, że śmiem podejrzewać, że nie ma nawet wanny w domu.

(Pov Baekhyun)

Szczerzyłem się dalej jak głupi próbując ukryć to jak wielkie wrażenie wywarł na mnie Chanyeol. Mimo, że do końca życia będę uważać go za skończonego idiotę, to trzeba przyznać, że jego ramiona wcale nie są takie mizerne, wręcz przeciwnie. A teraz, gdy szedł w moją stronę, cały mokry, z wyraźnie zarysowanymi mięśniami brzucha mój uśmiech się zmniejszył. Jest cholernie seksowny, ale najwyraźniej nie zdaje sobie z tego sprawy. Nie byłem w stanie zaprotestować kiedy objął mnie ramionami. Duże dłonie znalazły się na pośladkach, przez co krzyknąłem wewnętrznie. 

-Mówiłeś, że nie będziesz się do mnie dobierać! – fuknąłem z udawaną złością.
-To było zanim zobaczyłem cię w samych bokserkach – zamruczał do mojego ucha i przyciągnął bliżej siebie. Westchnąłem czując długie palce wkradające się pod materiał bielizny, mimowolnie zarzuciłem mu ręce na ramiona. –Też myślisz, że powinniśmy nadrobić stracony czas? – zadrżałem pod wpływem jego głębokiego głosu, który sączył się wprost do mojego ucha. Przylgnąłem do niego ulegle biodrami.
-Nie kręcą mnie oklepane teksty – przewróciłem oczami, chociaż marzyłem jedynie o tym by znaleźć się na jego biodrach.
-Powiedziałbym co innego – zaśmiał się składając krótkiego buziaka na ramieniu pokrytym gęsią skórką. Już po chwili byłem prowadzony w stronę drabinek, a gdy wyszliśmy z wody automatycznie znalazłem się w jego ramionach. Zanim moje usta zostały zaatakowane przez bruneta wyłapałem drewniany leżak, do którego zaczął kierować się koszykarz.
-Gdzie idziemy? – zapytałem zdziwiony gdy udało mi się oderwać od Chanyeola. Rozejrzałem się zdezorientowany dookoła, bo w pewnym momencie musieliśmy minąć upatrzony wcześniej mebel.
-Do sauny, tam będzie wygodniej – odpowiedział miękko.
-Niee, Yeol i tak jest mi gorąco – zajęczałem. Ten oderwał się od mojej szyi niezadowolony i wzruszył ramionami.
-Sam tego chciałeś – westchnął i tak po prostu położył mnie na zimnych kafelkach. Jedynie mała część mojego ciała uchroniła się od wilgoci, bo wylądowałem na porozrzucanych wcześniej ubraniach. Już miałem na niego nakrzyczeć, ale podniosłem wzrok na jego twarz. Chłopak nieświadomie zagryzał wargę, gdy ściągał ze mnie mokre bokserki. Z mojej głowy magicznie ulotniły się słowa, które miałem wypowiedzieć, zapomniałem nawet zarumienić się przez swoją nagość. Po chwili moja prawa noga została podniesiona do góry, a w wyeksponowany pośladek wymierzono porządnego klapsa. Poczułem gęsią skórkę pojawiającą się na udach, ale na szczęście ciemnowłosy dał mi chwilę na odsapnięcie. W tym czasie sam pozbył się zawadzającego materiału, który swoją drogą wyglądał kurewsko dobrze na jego pobudzonym członku.
-Czemu musisz wybierać takie chore miejsca na uprawianie seksu? Nie możesz po prostu zabrać mnie do łóżka? – sapnąłem czując jak guzik od spodni boleśnie wbija mi się w łopatkę. Nikt nie powiedział, że nasz wspólny pierwszy raz będzie usłany różami. Mimo to dłużej nie narzekałem. Po prostu nie dano mi dojść do słowa. Zostałem siłą obrócony na brzuch, przez co dotknąłem klatką piersiową rozchlapaną wodę na podłodze. Ostudziło mnie to tylko na chwilę, bo po kilku sekundach poczułem lekki pocałunek na pośladku, który znowu został obdarowany mocnym uderzeniem. Przygryzłem wargę przyciskając policzek do chłodnej powierzchni. Mój tyłek mimowolnie podniósł się do góry przez co trafił na rozgrzanego penisa. Kontrast temperatur pomiędzy naszymi ciałami był wręcz niemożliwy do zniesienia. Dłonie zaciskające się na moich pośladkach parzyły, a duma jeżdżąca w dół i górę po moim wejściu doprowadzała mnie do szaleństwa. Nawet nie próbowałem uspokoić rozkołatanego serca. To było wręcz niemożliwe, gdy poczułem jak spluwa lekko na moje wejście i zaczyna napierać na nie główką.
-To ja powinienem był odebrać ci dziewictwo – wychrypiał wchodząc we mnie boleśnie powoli. Krzyknąłem głucho uciekając biodrami od bólu. Młodszy był jednak nieustępliwy. Zagłębiał się we mnie, aż nie przylgnął pachwinami do moich pośladków. Naraz poczułem jak opada na moje plecy klatką piersiową i wydmuchuje gorące powietrze do mojego ucha. -Czuję złość na samą myśl, że ktoś cię wcześniej dotykał w ten sposób, wiesz? - tępe pulsowanie w dolnych partiach ciała zaczynało ustępować, gdy bez pośpiechu kołysał swoimi biodrami. Nie wykonywał pełnych ruchów, miałem wrażenie, że jedynie zagłębia się we mnie coraz bardziej. -Ale jesteś tak cholernie ciasny, że nie potrafię myśleć o niczym innym niż o tym, że nie wypuszczę cię z mojego domu przez cały tydzień. Zaliczę cię w każdym pokoju tego domu, słyszysz? – przygryzł płatek mojego ucha czekając na odpowiedź. Zdołałem jedynie słabo kiwnąć głową. Cały czas gryzłem dolną wargę chłonąc tę chwilę całym sobą. To zadziwiające jak Chanyeol potrafi odczytać potrzeby mojego ciała i sprawiać mi przyjemność. Wybaczyłem mu nawet, że nie rozciągnął mnie. Nie mógłbym postąpić inaczej gdy sprawnie porusza się w moim ciele obsypując przy tym milionami pocałunków moje barki. W tamtej chwili prosiłem Boga, by to się nigdy nie kończyło. By wilgotne pocałunki nie miały końca, biodra nie przestawały się poruszać, a osoba trzymająca moje ciało w mocnym uścisku nigdy mnie nie pozostawiła. To wręcz magiczna chwila, gdy wiesz, że oddajesz się osobie, która czuje do ciebie nie tylko pożądanie. W pewnym momencie intensywność doznań jest zbyt duża. Ciało przechodzą skurcze, a ty przez moment widzisz niebo. Osiągnąłem to dzięki brunetowi w zadziwiająco szybkim czasie. Jednak jego głęboki szept zapewnił mnie, że to powtórzę. Wiele razy tego wieczoru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dodaj komentarz