wtorek, 17 stycznia 2017

School live - epilog



(POV KRIS)

-Mamo, będę przed 22 - krzyknąłem stojąc w drzwiach mieszkania.
-Dobrze, kochanie – przytłumiony głos dobiegł z kuchni. Uśmiechnąłem się lekko i wyleciałem z domu nie chcąc się spóźnić. Pogoda była wręcz cudowna, niebo miało różowy odcień, a słaby wietrzyk ochładzał zgrzane policzki. Szedłem na skróty przez park nie przejmując się ubrudzeniem znoszonych vansów. Mój umysł nie przyswajał w tym momencie nic co nie było powiązane z niewysokim brunetem czekającym na mnie w swoim mieszkaniu. Wciąż nie potrafiłem zrozumieć sytuacji w której się znalazłem. Nic nie wskazywało na to, że on dostrzega moją osobę w ten szczególny sposób. Ja również odpuściłem sobie jakiekolwiek uczucia wobec niego. A jednak los postanowił trochę poplątać i wylądowaliśmy razem w... W czym tak właściwie? Tego nie wie nikt. Najważniejsze, że jestem teraz szczęśliwy i zakochany.

Odpuściłem sobie pukanie, doskonale wiedział, że dzisiaj go odwiedzę. W całym domu panowała idealna cisza, którą zakłóciłem zrzucając z siebie buty i jeansową kurtkę. Automatycznie skierowałem się do przytulnej sypialni, do której przyłączono niewielki balkon. Brunet siedział na rozkładanym krześle czytając grubaśną książkę, zapewne biografię jakiegoś artysty. Pochyliłem się nad nim cmokając gładką skórę na szyi. Mężczyzna przeniósł na mnie wzrok dopiero po dokończeniu zdania. Na jego usta wpłynął lekki uśmiech, gdy patrzył na moją twarz.

-Jesteś dziś wcześnie – puknął palcem w delikatny zegarek Wellingtona, który swoją drogą dostał ode mnie. 
-Nie chciałem siedzieć bezczynnie w domu – wzruszyłem ramionami usadawiając się naprzeciw niego. Plecy oparłem o chłodne barierki, a ręce o zgięte kolana.
-To samo robisz tutaj – westchnął wracając do książki. 
-Patrzenie na ciebie, sprawia mi więcej przyjemności niż granie w CS'a – mężczyzna mimowolnie uśmiechnął się zamykając lekturę. Pochylił się składając na moich ustach delikatnego całusa. Ten człowiek był niemożliwie słodki. 
-Powinieneś znaleźć sobie jakieś lepsze zajęcie – mruknął nie odsuwając się ode mnie. Jego palce przyjemnie przeczesały moją grzywkę.
-Dobrze, panie profesorze – złapałem w dłonie jego rękę muskając skrawek skóry tuż nad nadgarstkiem.
-Chyba zapomniałeś, że już nim nie jestem – zaśmiał się lekko. Podniosłem wzrok na jego piwne oczy, które przyciągnęły mnie do siebie już pierwszego dnia szkoły.
-Co nie zmienia faktu, że podnieca cię, kiedy tak do ciebie mówię – z zadowoleniem zauważyłem róż wpływający na blade policzki Kim Junmyeona. Patrzenie na niego jest moją ulubioną czynnością, zdecydowanie.

*

(POV BAEKHYUN)

-Nie rozumiem czemu zrezygnował tak nagle – Chen podrapał się w tył głowy obserwując jak nowy nauczyciel historii wchodzi do stołówki.
-Już tęsknisz za jego widokiem? – warknął Xiumin nie zaszczycając bruneta spojrzeniem. Zaciekle grał na telefonie.
-Już jesteś zazdrosny? – odpyskował młodszy obracając się plecami do swojego chłopaka. 
-O kim mowa? – Kris dosunął krzesło do naszego stolika szturchając niechcący Sehuna, który z niesmakiem otrzepał ramię.
-O Suho.
-Co z nim? – blondyn zmarszczył brwi patrząc uważnie na Chena.
-Zastanawiamy się czemu się zwolnił.
-Aaa – Wu najwidoczniej ulżyło, bo rozparł się wygodnie na krześle. – Też chciałbym wiedzieć. 
-A mnie bardziej ciekawi gdzie jest Kyungsoo, nie widziałem go od rana – westchnąłem sprawdzając facebook'a. Chłopak nie odpisywał ani na sms'y ani na kakaotalku.
-Może jest chory i jeszcze nie wstał – Chanyeol wzruszył ramionami. – Ja zazwyczaj śpię do 15. 
-Soo nie jest przerośniętym, leniwym bachorem jak ty – syknąłem zirytowany jego wypowiedzią. 
-Aha? Tobie co znowu? – Yeol westchnął cierpiętniczo. 
-Gówno – sarknąłem odwracając się tak samo jak Chen.
-Oho, nasze dziewczynki mają okres – zaśmiał się Sehun przenosząc wzrok ze mnie na Kim'a. 
-Morda, bo zaraz ty będziesz miał okres, ale z nosa – rzuciłem w niego widelcem, który niestety złapał w porę. Szkoda, wyglądałby o wiele lepiej ze sztućcem w szyi. 
-Bez problemu, zawsze możesz pożyczyć mi tampona – pokazał mi środkowego palca, którego miałem ochotę złamać. 
-A tak na poważnie, to co chodzi? – brunet objął mnie ramieniem kładąc głowę na moim barku. Rozczuliło mnie to, ale nie na tyle żeby rzucić mu się w ramiona.
-Zapytaj tę sukę z 3e – prychnąłem wyszukując wzrokiem tlenioną szmatę, która akurat w tym momencie postanowiła na nas popatrzeć.
-Chodzi ci o Hyoyeon? – zaśmiał się cicho, choć dla mnie nie było w tym nic zabawnego. Wkurwiało mnie, że ta przeklęta cheerleaderka łasiła się do MOJEGO chłopaka w każdym możliwym momencie. A ON nic z tym nie robił. Może jeśli odgryzę mu kutasa, to przestanie kręcić tyłkiem przy jego kroczu w kolejce do sklepiku szkolnego.
-Bingo, geniuszu – przewróciłem oczami czując na sobie bezwstydny wzrok tej larwy.
-Nie ufasz mi? – jego dłoń przeniosła się na moją szyję masując ją lekko, druga zaś wylądowała na mojej klatce piersiowej przez co zostałem dociśnięty plecami do jego wyrzeźbionej klaty. 
-Ufam, po prostu.. – momentalnie zrobiło mi się głupio, ale nie potrafiłem powstrzymać zazdrości buzującej w moim ciele.
-Jesteś słodki, wiesz? – szepnął mi na ucho całując je lekko. Po chwili jego usta wylądowały na mojej szyi. Całował niespiesznie, delektując się gęsią skórką pojawiającą się na moim ciele. – Tak bardzo, że mam ochotę zerwać się z lekcji i zabrać cię do siebie, co ty na to?
-To nie najlepszy pomysł, Chan – mruknąłem czując jak zasysa się na skórze. Stołówka to nie jest dobre miejsce na okazywanie sobie uczuć, ale przez związek Hunhana większość ludzi przyzwyczaiła się do takich widoków. Jednak ktoś nie mógł odwrócić wzroku i wręcz ciskał piorunami w naszą stronę. Nie powiem, jestem zadowolony z takiego przebiegu sytuacji.
-Masz idealną frekwencję, nic się nie stanie jeśli znikniesz z trzech lekcji – przytulił mnie do siebie mocniej, aż w pewnym monecie wylądowałem na jego kolanach (a raczej kroczu), gdzie poczułem na wpół twardego członka. Od razu zrobiło mi się gorąco, a podjęcie decyzji stało się o wiele łatwiejsze. 
-Dobrze, ale to jedyna taka sytuacja – podniosłem się zabierając plecak z ziemi.
-Wierzysz w cuda? – zaśmiał się Oh, który najwyraźniej wszystko słyszał. Rzuciłem mu mordercze spojrzenie wyciągając telefon z kieszeni. Nareszcie dostałem wiadomość od Kyungsoo.

''Możesz do mnie przyjść?''

*

(POV KYUNGSOO)

-Nie myślałem, że będziesz tak szybko – zdziwiony otworzyłem szerzej drzwi wpuszczając przyjaciela do mieszkania. 
-Chanyeol mnie podwiózł, nie mógł zostać w szkole, bo... Musi coś załatwić w domu – brunet posłał mi zakłopotany uśmiech. Postanowiłem nie drążyć tematu. Było mi wręcz na rękę to, że przyjechał kilka godzin wcześniej. – Czemu cię nie było w szkole? 
-Poczułem się rano źle – najszczersza prawda. Może nie do końca chodziło o stan fizyczny, ale przecież ten psychiczny jest tak samo ważny, prawda?
-Ale teraz jest lepiej? – troska na jego twarzy była wręcz namacalna. Uśmiechnąłem się lekko i przytuliłem do drobnego chłopaka, który oddał uścisk z zadziwiającą siłą. 
-Jeśli przestaniesz mnie dusić, to na pewno będzie – wycharczałem klepiąc go po ramieniu. Chłopak ze śmiechem odsunął się ode mnie po czym sam wszedł do kuchni i zaczął grzebać po szafkach w poszukiwaniu czegoś zjadalnego. Panie i panowie, poznajcie Byun Baekhyuna. – Zamówmy pizzę, co? 
-Kyung, pójdzie mi w boczki! – zawył brunet odgryzając porządnego kęsa czekolady, którą znalazł na lodówce. 
-Spokojnie, spalisz z Chanyeolem – machnąłem dłonią i sięgnąłem po ulotkę. Chłopak póki co spalił tylko buraka, ale przestał protestować. Gdy dostaliśmy jedzenie zaczęliśmy maraton filmowy od Grease, kończąc na Dirty dancing. Tak, zdecydowanie zachowujemy się jak laski w czasie okresu. 
-Tak właściwie nigdy nie naciskałem, ale może w końcu ruszysz do przodu z panem x? – spiąłem się słysząc te słowa. 
-Nie jestem gotowy, Baek. Do tego mówiłem ci, że to skomplikowane – westchnąłem tłamsząc w rękach puszysty koc, którym się opatuliłem. 
-Soo, ty nigdy nie będziesz gotowy. A życie jest tylko jedno, potem będziesz żałować, zobaczysz. Przy czym kto normalny odrzuciłby tak zajebistego kolesia, pls – zaśmiałem się lekko choć wcale tak nie sądziłem. Jestem beznadziejnie przeciętny, w tym sęk. Do tak utalentowanej i cudownej osoby nie pasuje nijakość. – Musisz zaufać temu co czujesz, okej? Ja tak zrobiłem i wyszedłem nie najgorzej. 
-Pomyślę o tym.

Kiedy Baekhyun opuścił mieszkanie długo siedziałem zbierając się w sobie wewnętrznie. Słowa przyjaciela mocno mnie podbudowały, więc drżącymi palcami wybrałem numer, który sam Byun dał mi kilka miesięcy temu. Już po trzecim sygnale usłyszałem jego głos. Zacisnąłem oczy próbując uspokoić drżenie głosu.

''Yixing, możemy się spotkać? Chciałbym z tobą porozmawiać.''

*

(POV CHANYEOL)

-Wiesz jakie to uczucie kiedy coś jest w zasięgu twojej ręki, już prawie to masz i nagle ci ucieka? – westchnąłem ciężko wiążąc buty. 
-Myślałem, że Byun już ci dał – Suga zrobił bliżej nieokreśloną minę. 
-Bo dał, ale nie mogę dobrać się do niego już od dłuższego czasu! – z tego wszystkiego zacisnąłem za mocno sznurówki przez co za dziesięć minut nie będę czuć nogi, ale teraz mnie to nie obchodziło. – Ja nie mogę żyć bez seksu!
-Nie tak głośno, tu są niewinne dzieci – zaśmiał się blondyn pokazując na zarumienionego Jungkook'a, który próbował udawać, że nic nie usłyszał. – Za trzy dni koniec roku szkolnego. Mnóstwo czasu żeby obracać Baeka kiedy tylko zechcesz, ale teraz mamy nasz ostatni mecz. Więc skup się na miłość boską, dobrze? 
-Okej – pokiwałem głową. Wszyscy zaczęli zbierać się do wyjścia. Postarałem się wyrzucić z głowy obraz nagiego chłopaka. – Ej, ale następnym razem uważaj na słowa. Obracać mogę twoją starą, nie Baekhyuna.

Jak można było się spodziewać przejebaliśmy po całości. To nie była moja wina, po prostu nasz skład kulał przez niedojebów, którzy odpuścili już sobie szkołę. Co nie zmienia faktu, że wkurzyłem się niemiłosiernie. Nienawidzę przegrywać, w niczym. Może i jest to wada, ale przynajmniej daję z siebie 120%. Wkurzony szorowałem swoje ciało obmyślając morderczy trening, który zaserwuję chłopakom przy najbliższym spotkaniu. Z rozmyślań wyrwała mnie para drobnych dłoni sunąca po moim brzuchu. Od razu poznałem Baekhyuna, bo na jednym z palców widniał charakterystyczny srebrny pierścionek. Z wyszczerzem odwróciłem się do swojego chłopaka, który obdarzył mnie szerokim uśmiechem.

-Grałeś świetnie, Chan – w jego oczach mogłem dostrzec dumę. Mój dobry humor wrócił w tej samej sekundzie. 
-Najlepiej? – pochyliłem się by złączyć razem nasze nosy. 
-Zdecydowanie – nie czekając dłużej złączył nasze wargi w lekkim pocałunku. – Musisz myć się delikatniej, głupku. Zobacz jesteś teraz cały czerwony.

Zaśmiałem się cicho na tę uwagę. Brunet sięgnął po żel wylewając go dość sporo na ręce. Już po chwili mydlił moje barki, ramiona, klatkę piersiową. Nawet nie zdawałem sobie sprawę jak przyjemne jest branie wspólnego prysznicu. Chłopak niespiesznie mył moje ciało, schlebiało mi to z jakim uwielbieniem patrzył na mnie. Mogłem zacząć go myć, ale o wiele bardziej wolałem pocałować. Zamruczałem mu w usta, gdy zaczął kciukami zataczać kółeczka na moich biodrach. Przylgnąłem do niego czując, że również jest już twardy. Kiedy delikatna dłoń znalazła się na moim penisie odchyliłem głowę pozwalając wodzie skapywać na moją twarz. Baekhyun płynnymi ruchami rozprowadzał mydliny po całym członku całując mnie przy tym po szyi. Wiedziałem, że jeśli zostanę w takiej sytuacji dojdę szybciej niż policzę do pięciu. Z bólem odsunąłem jego rękę łapiąc go pod uda i opierając o mokrą ścianę. Chłopak syknął przez zimno, ale nie zaczął marudzić. Nie mógł, kiedy jeden z moich palców znalazł się w jego ciasnym tyłku. Rozciągałem go do czasu, kiedy moja cierpliwość się nie skończyła. Wchodząc w niego poczułem nutkę triumfu. Właśnie odbierałem swoją nagrodę. Najcenniejszą jaką dane mi było kiedykolwiek dostać.

*

(POV SEHUN)

-Sehun, nie chcę iść do twojego domu – wywróciłem oczami słysząc to. Mam cholerne deja vu. 
-Zabiorę tylko resztę swoich rzeczy i już nas nie ma, kochanie – złapałem go za szyję przyciągając do dłuższego pocałunku. Starszy nadął śmiesznie policzki i naburmuszony wyminął mnie idąc przodem. Gdzie ja bym  znalazł drugiego takiego, co? 
-Naprawdę przerażają mnie twoi rodzice, Hun – skrzyżował ręce na piersi, gdy wchodziliśmy po schodach. Kręcąc głową na jego głupotę otworzyłem wielkie mahoniowe drzwi. Blondyn wszedł powoli rozglądając się dookoła. Jak na zawołanie z salonu wyskoczył mój ojciec. 
-Są i moi ulubieni chłopcy! Chodźcie tu, muszę was uściskać – rozłożył ręce podchodząc do nas. Westchnąłem ciężko odsuwając go od Luhana, który stał sparaliżowany. 
-A ja to co? – z kuchni usłyszałem oburzony głos Eunhyuka. 
-Ciebie w końcu wydziedziczę za te wybryki – odkrzyknął mój ojciec. Oczywiście dobrze wiedziałem, że to żarty, ale skutecznie zamknął tym jadaczkę Eu.
-Ubierz się, Luhan nie musi widzieć cię półnagiego – pociągnąłem starszego do swojego pokoju. 
-Jest lato, Sehun! Kiedy mam chodzi rozebrany jak nie teraz? – rzucił rozbawiony uśmiechając się przy tym rozbrajająco. Widząc róż na policzkach Lu przekląłem idealną rzeźbę mojego starszego. Całe szczęście Xiao nie będzie go już tak często widywał.
-Wciąż nie rozumiem jakim cudem dają ci własne mieszkanie – blondyn pokręcił głową rozkładając się na moim łóżku. – Idziesz dopiero do drugiej liceum.

-Wiedzą, że o mnie zadbasz – posłałem mu ciepły uśmiech. – Dodatkowo będziesz miał blisko na uczelnię, a ja do szkoły. Idealnie.  -Nie wiem czy chcę wplątywać się w wychowywanie dzieciaka – westchnął przesadnie za co dostał karę w postaci łaskotek. 
-Nie narzekaj, tylko mi pomóż. Zostawiłem całą bandę w nowiutkim apartamencie, boję się, że nie będę miał w czym mieszkać – stęknąłem podnosząc największe pudło. Chociaż spójrzmy prawdzie w oczy. Nawet gdyby skasowali moje audi nie przestałbym ich kochać. W końcu są moją drugą rodziną. 

_____________________________________________

Oklaski dla tych, którzy są tu od pierwszych rozdziałów - właśnie dotrwaliście do końca, po ponad dwóch latach, hehs.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dodaj komentarz