niedziela, 31 maja 2015

C.A.U - #2


Laptop na kolanach. Włączony wiatrak. Spokojna muzyka (klik). Pełny relax.

Przymknąłem oczy w pełni zadowolony. Do całkowitego szczęścia brakowało mi tylko mojego sąsiada pode mną. Albo nade mną. Ewentualnie między nogami. No dobra, zadowoliłby mnie sam  widok jego mlecznych ud. Przygryzłem wargę i przejechałem dłonią po włosach. Dawno nie miałem na kogoś takiej chęci. Od dwóch dni myślę praktycznie tylko o nim i szczerze mówiąc czuję się z tym dobrze. Nareszcie jakaś odskocznia od wspomnień o… Stop! Niebezpieczny teren! Potrząsnąłem głową i spojrzałem na ekran laptopa. Już miałem kliknąć ‘zacznij rozgrywkę’, kiedy telefon obok mnie zaczął wibrować. Chciałem to olać, ale zobaczyłem zdjęcie Kai’a i postanowiłem odebrać.
-Gram – warknąłem.
-Nie kłam, gdybyś grał, to byś nie odebrał – warknął.
-No dobra, co się stało? – westchnąłem.
-Znalazłem dla ciebie współlokatora! – podekscytowanie w jego głosie było aż nazbyt wyczuwalne.
-O jeny, już się boję – mruknąłem.
-Nie ma czego, to spokojny maluszek – zaśmiał się.
-Skoro go znasz, to nie może być spokojny. Nikt nigdy nie jest….
-A Kyung? - zapytał oburzony.
-Uhhh, wiesz… Nie chcę cię urazić – prychnąłem. Kto jak kto, ale Kyungsoo zadał zbyt dużo bólu mojemu cudownemu ciału.
-Ranisz! – krzyknął ze śmiechem.
-Do rzeczy, Jongin.
-Dobra, dobra, Jest od nas o dwa lata starszy, przy czym wygląda jak szesnastolatek.
-No tak, przecież ty takich uwielbiasz – zaśmiałem się.
-Spadaj, gnojówo. No co by ci o nim? DOBRA DUPA, tyle powiem.
-Twój były czy nie doszły? – zapytałem wprost.
-…
-Nie wychwalałbyś byle kogo.
-No dobra, prawie razem byliśmy. W końcu poznałem Soo i zerwaliśmy kontakt. No, ale może WAM wyjdzie – boże, co on ma z tym swataniem?
-Przesłodzone pedałki nie są w moim stylu, Jong – zbyłem go.
-A no tak, zapomniałem. Ty wybierasz cholernie przystojnych i sexownych bad bojów – prychnął.
-Nie pochlebiaj sobie – westchnąłem.
-Mówiłem o.. O KURWA, PRAWIE ZAPOMNIAŁEM, ŻE SIĘ PRZESPALIŚMY!
-Mogłem ci nie przypominać.
-Mmm, teraz przypominają się wszystkie zbreźne rzeczy, które mi szeptałeś – zaśmiał się szyderczo.
-Jong – warknąłem ostrzegawczo.
-Coś typu ‘twoje wnętrze jest takie gorące’ – zaczął jęczeć przy tym obrzydliwie. Z kim ja się przyjaźnię?
-TO BYŁ BŁĄD, ROZUMIESZ?!
-Nie gorączkuj się tak, kutasku – zaśmiał się.
-Nie nazywaj mnie tak.
-Czemu nie? Z tego co zapamiętałem, miałeś nawet niezły sprzęt.
-…
-No co?
-Tylko niezły?!
-DOBRZE! PIĘKNY, CUDOWNY, GORĄCY, WYPEŁN.. – stosowanie tych przymiotników w tej sytuacji… EW.
-Ok, ok! Wystarczy!
-To jak? Przygarniasz szczeniaczka? – zapytał z nadzieją.
-Już mam jednego, drugi mi nie potrzebny – mruknąłem przywołując obraz Baeka.
-Ale ten jest pedancikiem, więc sprzątanie masz z głowy – zachęcił. Dość skutecznie swoją drogą.
-Dobra, przekonałeś mnie.
-Jak go zobaczysz, to jeszcze będziesz mi stopy lizać – powiedział pewny siebie.
-Jasne, jasne – rozłączyłem się i odrzuciłem komórkę, po czym wykonałem serię niezindefikowanych ruchów.

Szlag by to! Jakim ja byłem debilem w liceum! Wzdrygnąłem się zniesmaczony.

*

-A ty jesteś? – zapytałem zdezorientowany przyglądając się dzieciakowi stojącymi przede mną.
-Luhan.  Myślałem, że Jongin Ci o mnie opowiadał – blondyn zmarszczył brwi.
-Coś tam wspominał, ale nie napomknął nic o tym, że wprowadzisz się już dziś – podrapałem się w tył głowy i spojrzałem na stertę kartonów piętrzących się na korytarzu.
-A to pierdolony… - powstrzymał się od dokończenia zdania i zakłopotany przygryzł wargę. – Wiem, że to chamskie, ale nie mam gdzie podziać tych rzeczy, więc może… mnie wpuścisz? – spojrzałem na niego z powątpieniem, ale i tak otworzyłem szerzej drzwi. Chłopak zostawił plecak w sypialni, której nie zajmowałem i zabrał się za przenoszenie pudeł. Parząc jak ta kruszynka się męczy poczułem wyrzuty sumienia. Byłem znacznie silniejszy, więc powinienem pomóc. Jednak gdy złapałem za jedno z pudeł, zostałem gwałtownie ofuczany.
-Poradzę sobie! Tu są bardzo ważne rzeczy! – chłopak z ubóstwieniem pogładził karton i zaniósł go do kuchni. Zdziwiony wzruszyłem ramionami i poczłapałem do salonu. Raz chciałem być miły, nie wyszło. Moja empatia wyczerpała się na kolejne dwa lata. Rozparłem się na kanapie i wróciłem do przeżuwania chipsów. Mój wzrok mimowolnie wędrował za blondynem, który uwijał się jak w ukropie. Gdybym nie miał tak zajebistego sąsiada, to pewnie skusiłbym się na tego maluszka. Złapałem się na tym, że patrzę na tyłek chudzielca i zaśmiałem głośno. Sehun, od kiedy zmienił ci się tak gust? Prychnąłem i władowałem do ust kolejną garść, akurat w tym samym momencie w korytarzu ukazała się blond czupryna. Luhan przystanął przy drzwiach i zdegustowany zmierzył moją osobę oraz masę okruszków na kanapie. A no tak, pedancik. Wyczuwam burzliwe życie towarzyskie. Zmusiłem się do oklepanego uśmieszku, który spotkał się z surowym spojrzeniem. Brew chłopaka drgała nerwowo i widać było, że najchętniej wleciałby tu z odkurzaczem. Nie wiem czemu, ale bawiła mnie ta sytuacja. Przechyliłem ‘niechcący’ miskę i kilka chipsów spadło na podłogę. Klatka piersiowa chłopaka zafalowała gwałtownie, a nozdrza rozszerzyły się. Mimo wszystko odwrócił się na pięcie i z niknął w swoim pokoju. Zaśmiałem się pod nosem i ruszyłem po zmiotkę. Lubię kłótnie, ale nie zacznę wojny w pierwszy dzień wspólnego mieszkania. Zamiatając podłogę zauważyłem ruch na balkonie Baekhyuna. Chłopak przytargał dwa krzesła, które ustawił naprzeciwko siebie. Rozwalił się na jednym, a na drugie od razu zarzucił nogi. Na parapecie postawił koktajl, a w ręce trzymał książkę. Mmm, miłe popołudnie, spędzone na czytaniu ulubionej lektury. Wszystko ładnie, pięknie.  Szkoda tylko, że musi to robić BEZ SPODNI. Właściwie chciałem znów zobaczyć te nogi, ale ugh. To zaczyna się robić problematyczne. Szczególnie gdy są tak wyeksponowane, a obcisłe slipki są dobrze widoczne. Pokręciłem głową i ruszyłem na balkon. Gdy oparłem się o barierkę chłopak podniósł głowę i uśmiechnął się lekko.
-Zawsze chodzisz tak ubrany? – zapytałem patrząc nieskrępowanie na jego uda.
-I tak mam dużo na sobie – zaśmiał się. Co proszę? – Nie rób takiej miny, watpię by ci to przeszkadzało. – prychnąłem, taki niepozorny, a wyjątkowo pewny siebie.
-No cóż, tego nie powiedziałem – uśmiechnąłem się lekko i odepchnąłem się od barierek. Nie spuszczając z niego wzroku ściągnąłem z siebie koszulkę. Byun podniósł brwi mierząc moją osobę, kąciki jego ust podniosły się do góry. – Powinienem być fear, w stosunku do ciebie, prawda?
-Podoba mi się twoje podejście – przygryzł wargę i podniósł się odgarniając grzywkę z czoła. – Powinniśmy kontynuować wymiar sprawiedliwości? – zaśmiał się lekko i sięgnął do skraju swojej (znów!) za dużej koszulki. W szatańsko wolnym tempie podnosił ją do góry. Byłem już w stanie dostrzec kości biodrowe i skrawek płaskiego brzucha. Brunet jednak zatrzymał ręce i spojrzał na mnie sugestywnie. Oh, tak się chcesz bawić? Oblizałem wargi i opiąłem pasek od spodni. Widząc mój ruch starszy podniósł ubranie jeszcze wyżej. Zmrużyłem oczy ucztując widokiem bladej, zapewne miękkiej skóry. Moje tętno przyśpieszyło. Jest tak blisko, a jednak tak daleko. Już miałem odpiąć pierwszy guzik moich jasnych jeansów, gdy znikąd pojawił się Luhan. Stanął koło mnie jak wryty. Przerzucał wzrok ze mnie na Baekhyuna i z każdą mijającą sekundą na jego policzkach można było dostrzec coraz wyraźniejsze rumieńce.
-Ekhem, Sehun-ah, w łazience leży sterta twoich brudnych bokserek i skarpetek. Jeśli mamy razem mieszkać, to musisz zacząć robić pranie – zaczął wpatrywać się w niebo, które najmniej zawstydzało go w całej tej sytuacji.
-Dobrze, hyung. Zrobię to cholerne pranie, ale nie teraz – mruknąłem.
-Cieszę się, że ze mną zgadzasz! – uśmiechnął się promiennie i wpadł z powrotem do domu. Mój wzrok spoczął na Baekhyunie, który wyglądał jakby zaraz miał zacząć się śmiać. Rzeczywiście, po chwili usłyszałem głośny, niepohamowany śmiech. Brunet wciąż trzęsąc się ze śmiechu wszedł do mieszkania, nie zapominając zabrać ze sobą książkę i szklankę z koktajlem.  Westchnąłem zrezygnowany i sięgnąłem po swoją koszulkę. I tak zobaczę cię nago, Byun.

*

-Zawsze tak bałaganisz? – podniosłem wzrok na opartego o zlew Luhana.
-Będziemy rozmawiać tylko o sprzątaniu? – prychnąłem.
-Przepraszam, ale nie mogę zrozumieć jakim cudem robisz taki syf wokół siebie – upił łyk kawy i pokręcił głową z niedowierzaniem.
-Jeszcze nie poznałeś moich możliwości – zaśmiałem się widząc jego przestraszoną minę. Przeciągnąłem się i sięgnąłem do szafki by wyciągnąć z niej jakieś naczynie do którego mógłbym włożyć truskawki (oczywiście kupił je Luhan). Zaglądając w głąb szafki zmarszczyłem brwi. Sporo nowych rzeczy… Okeej, najwidoczniej Lu lubi gotować. W sumie, to dla mnie na rękę. Sięgnąłem po pierwszą lepszą miskę i położyłem ją na blat. Xiao, który bacznie mnie obserwował wystartował jak torpeda i porwał salaterkę w swoje dłonie. Zdezorientowany patrzyłem jak ogląda naczynie z każdej strony i pociera je delikatnie.
-Uważaj na Zdzisława, okej? – co do..? Czy on nazwał miskę ‘Zdzisław’? – No co? Nie rób takiej miny! Inni nazywają kwiaty, a ja nazywam naczynia, ok?
-Luhan to nie jest normalne… - zacząłem, ale widząc jego buntowniczą minę zrezygnowałem z kazania. Po prostu muszę się pogodzić z myślą, że Jongin podrzucił mi psychopatę.
-Chłopaki, macie może cukier? – znikąd w drzwiach pojawił się Baekhyun. Niestety całkowicie ubrany. – Mój się skończył, a za cholerę nie chce mi się iść do sklepu.
-Jasne, Baekkie – uśmiechnięty Lu odstawił salaterkę na swoje miejsce i podał mi plastikową miskę. Osłupiały patrzyłem jak chłopak wyciąga cukier i wsypuje do kubka, który przyniósł ze sobą  Baek. Gawędzili przy tym jak starzy kumple kompletnie nie zwracając na mnie uwagi.
-Zaczynasz malować dzisiaj? – zapytał Xiao przysiadając na krześle.
-Tak, choć to pewnie przedłuży się do jutra – westchnął szatyn.
-Samemu na pewno jest ciężko się uwinąć, ale hej! Masz nas, pomożemy ci z Szyszynem, co nie? – zamrugałem szybko próbując połączyć fakty. Mimo wszystko nie mogłem zrozumieć kilku rzeczy m.in. •czemu Byun wszedł do naszego mieszkania bez pukania •skąd Luhan wie gdzie trzymam cukier •czy ta blond cnotka nazwała mnie ‘Szyszynem’?.
-Umm, jasne – pokiwałem głową. Nienawidzę pracować fizycznie, ale dla mojego kujonka zrobię wszystko.
-Serio? Dzięki, ratujecie mi tyłek – uśmiechnął się szeroko i po pożegnaniu wyszedł z mieszkania.
-Skąd ty..? – zmarszczyłem brwi.
-Prosiłem cię wczoraj żebyś poszedł ze mną do sklepu – wzruszył ramionami. – Nie chciałeś, to zapytałem Baekhyuna.

*

-Lulu, tak w ogóle to co studiujesz? – zapytał Baekhyun maczając pędzel w wiaderku z farbą.
-Psychologię – słysząc to z ust niedoszłego psychopaty połknąłem gumę, którą trzymałem w ustach. Zacząłem gwałtownie kaszleć, ale żadna z tych pind nie zwróciła na mnie uwagi.
-Pewnie ciekawy kierunek, co?
-Bardzo! Poznaję dużo nowych ludzi – Xiao entuzjastycznie pokiwał głową. – A ty?
-Same nudy, zarządzanie i rachunkowość – Byun machnął rękę.
-Lepsze to niż AWF, przynajmniej w przyszłości będziesz używał mózgu, a nie patrzył na spoconych dzieciaków biegających wokół Sali – prychnął Luhan rzucając mi pogardliwe spojrzenie.
-Ile na mój temat powiedział ci Jongin, co? – zapytałem z kwaśną miną.
-Duuużo, skarbie – blondyn uśmiechnął się przebiegle. Westchnąłem ciężko i zanotowałem sobie, że muszę porządnie przywalić czarnuchowi przy kolejnym spotkaniu.
-Z tego co wiem, to na AWF’ie trzeba mieć dobrą sprawność fizyczną – rzucił Baekhyun. – Po tobie tego jakoś nie widać. – Okej, zabolało. Zanurzyłem wałek w farbie i stanąłem za szatynem. Moja klatka piersiowa stykała się z jego plecami, więc poczułem jak poruszył się zaskoczony. Pochylając się nad jego uchem sięgnąłem tam, gdzie on dosięgnąć nie potrafił. Zamarł, kiedy tylko mój gorący oddech spotkał się z jego skórą.
-Jeśli masz jakieś wątpliwości, to mogę pokazać ci jak dobrą mam kondycję – szepnąłem ocierając się ustami o jego skórę. Zobaczyłem jak kąciki jego ust podnoszą się w ‘kpiącym’ uśmieszku. Skarbie, mnie nie oszukasz. Mimika twarzy to jedno, a gęsia skórka to drugie. Zadowolony z siebie wróciłem do malowania. Do końca dnia nie potrafiłem odmówić sobie konfrontacji z jego osobą, co Luhan później skwitował jako ‘molestowanie’. Zaśmiałem się tylko na to stwierdzenie. Znam życie, niedługo to Byun będzie tak napastować mnie.

3# ☜ 1#

A/N: Póki co lanie wody, w następnym rozdziale już więcej akcji. Zapewne będziecie zaskoczeni, bo pojawi się nowy bohater epizodyczny (nie z EXO) i cóż... To byłoby na tyle. Trzymajcie się! :D 

 Pozdrawiam Johannstona & Lejsa
Jesteście najlepsi
  

środa, 20 maja 2015

C.A.U - #1


-Mamo, dam sobie radę – westchnąłem po raz n’ty.
-Ale na pewno? Może lepiej zatrzymasz się w bursie? Hmm? Będziesz miał blisko do uczelni, codziennie obiady – drobna brunetka z zapałem wyliczała plusy mieszkania w akademiku.
-Mamo, mówiłem ci już, że nie będę mieszkał z przypadkową osobą. Trafię do pokoju z jakimś ćpunem albo nie daj boże kujonem i co wtedy? - w myślach dodałem też zboczeńca czającego się na moje kuszące ciało.
-Poprosisz o przeniesienie!
-Za dużo zachodu – machnąłem ręką.
-Ale mieszkanie samemu… - moja rodzicielka zmartwiona przygryzła wargę.
-Jezusie, nie mam dwunastu lat! Po za tym, znajdę jakiegoś współlokatora. Uczelnia jest blisko, więc na pewno znajdzie się ktoś chętny – podrapałem się w tył głowy, nie wiedząc jak mam ją przekonać.
-Ale jednak… Hunnie… Posłuchaj się mamusi i zamieszkaj w akademiku, dobrze? – prosząco położyła dłoń na mojej ręce.
-Nie – odpowiedziałem stanowczo, za co zostałem zdzielony drewnianą łyżką. Szatan, nie kobieta.
-Jesteś za bardzo podobny do ojca! – fuknęła i z furią zaczęła mieszać w garnku.
-To chyba dobrze – uśmiechnąłem się. Co jak co, ale ojciec jest niezłą szychą.
-No nie powiedziałabym – warknęła. Pozory słodkiej mamusi zniknęły bezpowrotnie. Zaśmiałem się pod nosem.
-Pomyśl o dziadkach. Tak się ucieszyli, że nie muszą sprzedawać swojego mieszkania nieznajomym. Teraz w spokoju będą żyć  na obrzeżach miasta, z dala od zgiełku.
-No i dobra! Męcz się wchodząc codziennie na trzecie piętro! I zapomnij o rodzinnych obiadach w ciągu tygodnia! – groźnie wymierzyła sztućcem w moją stronę.
-Kocham cię – zaśmiałem się i szybko ucałowałem ją w czubek głowy umykając przed brudną łyżką. Wchodząc do pokoju słyszałem jeszcze jak narzeka pod nosem. Zamknąłem za sobą drzwi i oparłem się o nie z cichym westchnieniem. Jeszcze tydzień i zacznę naukę na uniwersytecie. Z dala od narzekań matki, głupich sąsiadów i starego pchlarza. Odepchnąłem nogą rudego kocura łaszącego się do mnie i zabrałem za pakowanie swoich rzeczy. Robiłem to zanim pewna kobieta zaczęła najazd na moją osobę. Zostało mi więc tylko upakować ubrania i będę mógł zadzwonić po chłopaków. Z ubóstwieniem włożyłem każdą z drogocennych par butów do swoich pudełek, spakowałem wszystkie ubrania, przy okazji pozbywając się tych, których nie noszę. Zamykając pustą już szafę zauważyłem biały sweter wciśnięty w kąt najniżej położonej półki. Wyciągnąłem go z westchnieniem i rozłożyłem w rękach. Przysunąłem materiał do twarzy i z bólem zauważyłem, że utrzymuje się na nim silny zapach męskich perfum. Po całym tym czasie wciąż nim pachnie… Zacisnąłem szczękę i zamachnąłem się w stronę kosza na śmieci, jednak nic w nim nie wylądowało. Spojrzałem jeszcze raz na nieszczęsny sweter, który przywoływał tyle niechcianych wspomnień. Zły na siebie włożyłem ubranie do pudła, które po chwili zamknąłem szczelnie. Idiota, nie potrafię nawet wyrzucić prezentu od niego. Warknąłem na kota, który przymierzał się do osikania jednego z kartonów i wyciągnąłem komórkę z kieszeni. Szybko wybrałem numer i przyłożyłem telefon do ucha.
-Uhh, tak Szyszyn? – odebranie telefonu trochę zajęło temu debilowi.
-Możesz po mnie teraz przyjechać? Przewieziemy moje rzeczy do dziadków.
-Teraz? No trochę nie bardzo – Jongin mruknął przytłumionym głosem.
-Bo? – podrapałem się w tył głowy i posłałem mordercze spojrzenie na pierwszy rzut oka niewinnemu kocurowi.
-Jestem, ughhh… Zajęty – zmarszczyłem brwi. Jest dziewiąta rano, więc powinien jeszcze spać. Tylko ja budzę go o takich porach. No i Kyungsoo. Czekaj, wróć. Jest zajęty?!
-Jong, tylko nie mówi mi, że ty… - przerwałem słysząc ciche westchnienie po drugiej stronie słuchawki.
-Zgadłeś, kolego – stęknął.
-Ja wale, róbcie to nocą, to odpowiedniejsza pora – westchnąłem, próbując nie wyobrazić sobie ich poczynań. Coraz głośniejsze jęki Kyunga skutecznie mi to uniemożliwiały.
-Sehun, to jak poranna rozgrzewka! My dbamy o zdrowie! Też powinieneś zatroszczyć się o swoje – nawet podczas posuwania jest wredny, kto by się spodziewał?
-Spadaj, za godzinę widzę cię pod swoim domem, pozdrów Kyunga – mruknąłem i zanim się rozłączyłem usłyszałem ‘dzięki, Hun’ połączone z serią jęków. Wzdrygnąłem się i przestraszony rozejrzałem po pokoju. Gdzie jest ten futrzak? Przed chwilą tu siedział. Ogarnąłem wzrokiem cały pokój i zauważyłem go siedzącego na biurku. Oblizywał się zadowolony, a obok niego leżały przegryzione… No nie, no kurwa no nie! Moje ulubione słuchawki! Zawyłem rozpaczliwie i rzuciłem się w ich stronę. Złapałem je w ręce i szepcząc ‘moje kochane’ pogłaskałem z czułością. Z bólem w sercu delikatnie włożyłem je do kosza na śmieci i podskoczyłem przestraszony, kiedy matka otworzyła gwałtownie drzwi.
-Hunnie, to jak? Zamieszkasz w akademiku, prawda? – zatarła ręce z uśmiechem. Boże drogi, jak ja chcę wyjechać z tego domu.

*

-Babciu, to jest zaje… Ekhem, przepyszne – chrząknąłem przeżuwając placek z wiśniami. Powoli zaczynałem żałować, że nigdy nie odwiedzałem tej wspaniałej kobiety.
-Wiem, wiem wnusiu – zadowolona przysunęła mi pod nos kolejny kawałek. – Twoja matka w ogóle coś gotuje? Wyglądasz jak szkielet.
-Ale ja dużo jem, po prostu nie tyję. Po za tym, wyglądam dobrze.
-Phi, wszystko na tobie wisi – złapała za moją koszulkę i pociągnęła ją lekko. – Nie to co u Wufanka.
-Kogo? – mruknąłem pochłaniając ciasto.
-Wufanka, naszego sąsiada. Mieszka naprzeciwko – kiwnęła głową na okno, za którym znajdowało się następne mieszkanie. – Jest studentem, więc często podrzucam mu jedzenie. Wygląda jak mężczyzna, a nie jak wieszak.
-Babciu! – krzyknąłem urażony. Wiedziałem, że jest ze starszego pokolenia i nie rozumie tego, że byłem uważany za jednego z najseksowniejszych chłopaków w liceum. Pokręciłem głową i wziąłem ogromnego kęsa, jednocześnie wyobrażając sobie rzekomego ‘Wufanka’. Przerośnięty, odrobinę (albo i nie odrobinę) pulchny, zapewne niefarbowany. Prychnąłem lekko. – Mieszka sam? Skoro jest studentem, to powinien mieć współlokatora.
-Oh, nie. Wynajmuje mieszkanie z Baekkim. Cudowne dziecko! – zaklaskała w dłonie uszczęśliwiona. Spojrzałem na nią niezadowolony. Nawet na mnie tak nie reaguje. – Dorabia w kawiarni i jednocześnie jest na studiach dziennych. Jest taki inteligentny! Znajduje się wśród najlepszych na uczelni! – nie mogłem się powstrzymać przed powtórnym wywróceniem oczu. Teraz mamy przykład zarozumiałego kujona. Zapewne drobnego, pryszczatego i z łamiącym się głosem. No pięknie, mieszkają koło mnie sami frajerzy. – Często wieczorami przychodził do mnie na herbatkę, jest taki zabawny!
-Niewątpliwie – prychnąłem.
-Nad nimi mieszka jeszcze Yixing, ale do niego się nie przekonałam.
-Czemu? – zaciekawiony spojrzałem na nią.
-Nigdy nie wiem czy jest czysty – wzruszyła ramionami, a ja zakrztusiłem się plackiem.
-W jakim sensie?!
-No czy nic nie bierze, głuptasku – zaśmiała się lekko. No dobra, jednak nie jest tak staromodna. Teraz jakby nie spojrzeć,  będą otaczać mnie ludzie, z którymi tak bardzo nie chciałem trafić do pokoju w akademiku. Westchnąłem ciężko i przeniosłem się do salonu, gdzie dziadek pakował ostatnie drobiazgi.
-Nie opowiedziałeś co u ciebie, Szyszko – uśmiechnął się ciepło, a ja rozbawiony jego przezwiskiem również wykrzywiłem usta w lekkim uśmiechu.
-Wszystko po staremu, dziadku.
-Dalej nie masz żadnej dziołchy?
-Nie, nie mam, dziadku – zaśmiałem się szczerze.
-No nic, na uniwerku na pewno jakaś się znajdzie – poruszył brwiami i uśmiechnął się znacząco.
-A moi przyszli sąsiedzi mają dziewczyny? – zapytałem podejrzliwie. Widząc jak kręci przecząco głową utwierdziłem się w przekonaniu, że dobrze ich sobie wyobraziłem. – Pewnie nudziarze, co?
-Nie do końca... Prowadzą ciekawy tryb życia – zaśmiał się dziadek. Zdziwiony zobaczyłem jak zaczyna chichrać się z babcią, która również weszła do pokoju. Ciekawy tryb życia? Szalony wypad do parku w przerwie od zakuwania? Już to widzę.
-Polubisz ich, na pewno – babcia pogłaskała mnie po ramieniu. – Są o wiele fajniejsi od tego twojego KAJA – zdegustowana wykrzywiła twarz. Ledwo opanowałem śmiech. Legendarne spotkanie Jongina z moją babcią wciąż krąży wśród naszych znajomych. Pijany Jong + wymiociny + ulubiony sweter babci = trauma do końca życia. – O! Właśnie! Zapomniałam oddać Baekhyunowi talerz. Oddasz mu jutro, dobrze? Jeszcze nie wrócił, a nie lubię przetrzymywać cudzych rzeczy. Zrobisz to dla mnie?
-Pewnie, babciu – zdobyłem się na wymuszony uśmiech. Pięknie, czeka mnie pierwsza konfrontacja z niewypałem nr.2.

*

-Hunnie, pamiętasz o talerzu? – godzina 8:30, bomba została zrzucona.
-Babiu, jeszcze nie wstałem – mruknąłem wgrzebując się głębiej w kołdrę.
-Najwyższa pora! Jest już późno!
-Chyba dla ciebie – mruknąłem cicho.
-Słucham? Mów wyraźniej! Jestem stara, nie słyszę!
-Oddam go po południu – mruknąłem.
-Nie! Wstań i pójdź teraz, bo później zapomnisz.
-Nie zapomnę.
-Zapomnisz.
-Babiu.
-Hunnie.
-…
-No rusz się! – krzyknęła z mocą, a ja z sykiem odsunąłem słuchawkę od ucha.
-Już! Idę! Jesteś zadowolona?! – odrzuciłem kołdrę i gwałtownie wstałem z łóżka. Natychmiast pociemniało mi przed oczami i usiadłem z powrotem.
-Grzeczny chłopczyk, pozdrów go ode mnie! Kocham, całuski! – nawet nie zaczekała na moją odpowiedź, po prostu się rozłączyła. Wolniej, ale tak samo niechętnie podniosłem się i poczłapałem do kuchni. Nie kwapiłem się z ubraniem koszulki, wziąłem tylko naczynie i ruszyłem ku drzwiom wejściowym. Niech się kujonek nacieszy czymś w jego smutnym życiu. Naburmuszony wyszedłem na korytarz i zapukałem do drzwi naprzeciwko. Czekając aż mi otworzy pomyślałem, że jednak dobrze się stało, bo i tak miałem zamiar pójść pobiegać. Słysząc dźwięk przekręcanego zamka przybrałem obojętną minę, którą maskowałem swoją ciekawość. Gdy drzwi stanęły otworem moje brwi mimowolnie powędrowały do góry. Przede mną stanął zaspany, czarnowłosy chłopak. Miał na sobie za duży biały t-shirt, który zsunął mu się z ramienia i … Nic poza tym. Przynajmniej ja nie widziałem jego bokserek, ponieważ koszulka sięgała mu prawie do połowy ud (swoją drogą, bardzo kuszących ud). Przyłapałem się na tym, że mój wzrok za długo spoczywa na jego nogach, więc spojrzałem na jego twarz i to był chyba błąd. Dostrzegłem o wiele więcej niż za pierwszym razem. Duże, szczenięce oczy, zgrabny nos, półotwarte różowe usta. Do mojego mózgu wreszcie dotarł fakt, że stoję i bezmyślnie się na niego patrzę.
-Uhg, moja babcia... talerz... kazała mi... Jestem, Sehun - żeby zamaskować zmieszanie wyciągnąłem w jego stronę prawą rękę. Chłopak parsknął śmiechem i złapał za... talerz, który trzymałem w dłoni. Całkowicie o nim zapomniałem! Potrząsnął nim jak ręką i zaśmiał się perliście. Zdzieliłem się mentalnie za moją głupotę.
-Miło mi cię poznać, jestem Baekhyun – posłał mi szeroki uśmiech. Zapatrzyłem się na jego promienną twarz oświetloną porannym słońcem. Boże, jest przepiękny. Z letargu wyrwało mnie jego chrząknięcie. Wciąż trzymałem ten nieszczęsny talerz, który powinienem już dawno puścić. Zrobiłem przepraszającą minę i zabrałem rękę. Skinął mi głową na pożegnanie i zamknął drzwi. Chwilę po tym byłem już w mieszkaniu, całkowicie zdezorientowany. Woah, nie tego się spodziewałem. Przetarłem twarz i stanąłem przed lustrem. O nieee, więcej mu się tak nie pokażę. Szybko zebrałem potrzebne rzeczy i ruszyłem na siłownię.

2# ☜  

A/N: No i jest pierwszy rozdział, jak mówiłam trochę krótki, ale cóż ;') Mam nadzieję, że to ff przypadnie Wam do gustu i będziecie równie aktywni jak przy School live. Dodatkowo macie tutaj plan domu (nie zwracajcie na niego zbytniej uwagi, nie jestem picasso). Dodaję go, bo rozmieszczenie okien i pokoi jest ważne. ;) To by było na tyle, trzymajcie się. :D

niedziela, 17 maja 2015

Zapowiedź C.A.U


Clohes are unnecessary 

"-Hun, ubrania są zbędne. Jesteśmy facetami, mamy to samo – Wufan wzruszył ramionami.
-I chcesz mi powiedzieć, że moi dziadkowie to akceptowali? – podniosłem brwi.
-To bardzo tolerancyjni ludzie, Sehun – Baek oparł się o lodówkę. – Gdybyś ich odwiedzał, to sam byś się o tym przekonał.
-Dalej w to nie wierzę… - mruknąłem.
-Posuwałem Byuna na podłodze w salonie, przy otwartych drzwiach balkonowych. Twój dziadek wyszedł na balkon, spojrzał na nas, po czym z uśmiechem mi pomachał. Dalej nie wierzysz? – Baekyun zaśmiał się słysząc odpowiedź Krisa. Nawet się nie zarumienił, zero zażenowania. Kim oni do cholery są?"

_____________________________________________________

A/N: Krótka zapowiedź nowego wieloczęściowca, który będzie ukazywał się na blogu. Dodałam już nową zakładkę, więc możecie zapoznać się z głównymi bohaterami oraz paroma szczegółami. Następną rzeczą jaką dodam będzie pierwszy rozdział, a nie prolog + rozmieszczenie mieszkań (później zrozumiecie o co chodzi). A teraz parę informacji:

1# C.A.U będzie krótsze od SL. Rozdziały nie będą długie  i chapterów (prawdopodobnie) będzie mniej.

2#Zawieszam 'School live'. Wiem, że wiele osób czekało na kolejny rozdział, ale całkowicie nie idzie mi pisanie. Nie chcę publikować gówna, więc póki co odpuszczę sobie pisanie. Co nie oznacza, że całkowicie zarzucę to ff. Jeśli najdzie mnie wena i napiszę rozdział, to od razu go opublikuję. 

3#Notki nie będą ukazywać się regularnie. Zostały niecałe dwa miesiące do wakacji i niestety zaczynają cisnąć w szkole. Przez to mam o wiele mniej czasu na pisanie, dlatego co weekendowe rozdziały mogą się skończyć. Jedyne czym mogę Was pocieszyć, to fakt, że w wakacje ruszam pełna parą. :D 

Trzymajcie się!