niedziela, 31 maja 2015

C.A.U - #2


Laptop na kolanach. Włączony wiatrak. Spokojna muzyka (klik). Pełny relax.

Przymknąłem oczy w pełni zadowolony. Do całkowitego szczęścia brakowało mi tylko mojego sąsiada pode mną. Albo nade mną. Ewentualnie między nogami. No dobra, zadowoliłby mnie sam  widok jego mlecznych ud. Przygryzłem wargę i przejechałem dłonią po włosach. Dawno nie miałem na kogoś takiej chęci. Od dwóch dni myślę praktycznie tylko o nim i szczerze mówiąc czuję się z tym dobrze. Nareszcie jakaś odskocznia od wspomnień o… Stop! Niebezpieczny teren! Potrząsnąłem głową i spojrzałem na ekran laptopa. Już miałem kliknąć ‘zacznij rozgrywkę’, kiedy telefon obok mnie zaczął wibrować. Chciałem to olać, ale zobaczyłem zdjęcie Kai’a i postanowiłem odebrać.
-Gram – warknąłem.
-Nie kłam, gdybyś grał, to byś nie odebrał – warknął.
-No dobra, co się stało? – westchnąłem.
-Znalazłem dla ciebie współlokatora! – podekscytowanie w jego głosie było aż nazbyt wyczuwalne.
-O jeny, już się boję – mruknąłem.
-Nie ma czego, to spokojny maluszek – zaśmiał się.
-Skoro go znasz, to nie może być spokojny. Nikt nigdy nie jest….
-A Kyung? - zapytał oburzony.
-Uhhh, wiesz… Nie chcę cię urazić – prychnąłem. Kto jak kto, ale Kyungsoo zadał zbyt dużo bólu mojemu cudownemu ciału.
-Ranisz! – krzyknął ze śmiechem.
-Do rzeczy, Jongin.
-Dobra, dobra, Jest od nas o dwa lata starszy, przy czym wygląda jak szesnastolatek.
-No tak, przecież ty takich uwielbiasz – zaśmiałem się.
-Spadaj, gnojówo. No co by ci o nim? DOBRA DUPA, tyle powiem.
-Twój były czy nie doszły? – zapytałem wprost.
-…
-Nie wychwalałbyś byle kogo.
-No dobra, prawie razem byliśmy. W końcu poznałem Soo i zerwaliśmy kontakt. No, ale może WAM wyjdzie – boże, co on ma z tym swataniem?
-Przesłodzone pedałki nie są w moim stylu, Jong – zbyłem go.
-A no tak, zapomniałem. Ty wybierasz cholernie przystojnych i sexownych bad bojów – prychnął.
-Nie pochlebiaj sobie – westchnąłem.
-Mówiłem o.. O KURWA, PRAWIE ZAPOMNIAŁEM, ŻE SIĘ PRZESPALIŚMY!
-Mogłem ci nie przypominać.
-Mmm, teraz przypominają się wszystkie zbreźne rzeczy, które mi szeptałeś – zaśmiał się szyderczo.
-Jong – warknąłem ostrzegawczo.
-Coś typu ‘twoje wnętrze jest takie gorące’ – zaczął jęczeć przy tym obrzydliwie. Z kim ja się przyjaźnię?
-TO BYŁ BŁĄD, ROZUMIESZ?!
-Nie gorączkuj się tak, kutasku – zaśmiał się.
-Nie nazywaj mnie tak.
-Czemu nie? Z tego co zapamiętałem, miałeś nawet niezły sprzęt.
-…
-No co?
-Tylko niezły?!
-DOBRZE! PIĘKNY, CUDOWNY, GORĄCY, WYPEŁN.. – stosowanie tych przymiotników w tej sytuacji… EW.
-Ok, ok! Wystarczy!
-To jak? Przygarniasz szczeniaczka? – zapytał z nadzieją.
-Już mam jednego, drugi mi nie potrzebny – mruknąłem przywołując obraz Baeka.
-Ale ten jest pedancikiem, więc sprzątanie masz z głowy – zachęcił. Dość skutecznie swoją drogą.
-Dobra, przekonałeś mnie.
-Jak go zobaczysz, to jeszcze będziesz mi stopy lizać – powiedział pewny siebie.
-Jasne, jasne – rozłączyłem się i odrzuciłem komórkę, po czym wykonałem serię niezindefikowanych ruchów.

Szlag by to! Jakim ja byłem debilem w liceum! Wzdrygnąłem się zniesmaczony.

*

-A ty jesteś? – zapytałem zdezorientowany przyglądając się dzieciakowi stojącymi przede mną.
-Luhan.  Myślałem, że Jongin Ci o mnie opowiadał – blondyn zmarszczył brwi.
-Coś tam wspominał, ale nie napomknął nic o tym, że wprowadzisz się już dziś – podrapałem się w tył głowy i spojrzałem na stertę kartonów piętrzących się na korytarzu.
-A to pierdolony… - powstrzymał się od dokończenia zdania i zakłopotany przygryzł wargę. – Wiem, że to chamskie, ale nie mam gdzie podziać tych rzeczy, więc może… mnie wpuścisz? – spojrzałem na niego z powątpieniem, ale i tak otworzyłem szerzej drzwi. Chłopak zostawił plecak w sypialni, której nie zajmowałem i zabrał się za przenoszenie pudeł. Parząc jak ta kruszynka się męczy poczułem wyrzuty sumienia. Byłem znacznie silniejszy, więc powinienem pomóc. Jednak gdy złapałem za jedno z pudeł, zostałem gwałtownie ofuczany.
-Poradzę sobie! Tu są bardzo ważne rzeczy! – chłopak z ubóstwieniem pogładził karton i zaniósł go do kuchni. Zdziwiony wzruszyłem ramionami i poczłapałem do salonu. Raz chciałem być miły, nie wyszło. Moja empatia wyczerpała się na kolejne dwa lata. Rozparłem się na kanapie i wróciłem do przeżuwania chipsów. Mój wzrok mimowolnie wędrował za blondynem, który uwijał się jak w ukropie. Gdybym nie miał tak zajebistego sąsiada, to pewnie skusiłbym się na tego maluszka. Złapałem się na tym, że patrzę na tyłek chudzielca i zaśmiałem głośno. Sehun, od kiedy zmienił ci się tak gust? Prychnąłem i władowałem do ust kolejną garść, akurat w tym samym momencie w korytarzu ukazała się blond czupryna. Luhan przystanął przy drzwiach i zdegustowany zmierzył moją osobę oraz masę okruszków na kanapie. A no tak, pedancik. Wyczuwam burzliwe życie towarzyskie. Zmusiłem się do oklepanego uśmieszku, który spotkał się z surowym spojrzeniem. Brew chłopaka drgała nerwowo i widać było, że najchętniej wleciałby tu z odkurzaczem. Nie wiem czemu, ale bawiła mnie ta sytuacja. Przechyliłem ‘niechcący’ miskę i kilka chipsów spadło na podłogę. Klatka piersiowa chłopaka zafalowała gwałtownie, a nozdrza rozszerzyły się. Mimo wszystko odwrócił się na pięcie i z niknął w swoim pokoju. Zaśmiałem się pod nosem i ruszyłem po zmiotkę. Lubię kłótnie, ale nie zacznę wojny w pierwszy dzień wspólnego mieszkania. Zamiatając podłogę zauważyłem ruch na balkonie Baekhyuna. Chłopak przytargał dwa krzesła, które ustawił naprzeciwko siebie. Rozwalił się na jednym, a na drugie od razu zarzucił nogi. Na parapecie postawił koktajl, a w ręce trzymał książkę. Mmm, miłe popołudnie, spędzone na czytaniu ulubionej lektury. Wszystko ładnie, pięknie.  Szkoda tylko, że musi to robić BEZ SPODNI. Właściwie chciałem znów zobaczyć te nogi, ale ugh. To zaczyna się robić problematyczne. Szczególnie gdy są tak wyeksponowane, a obcisłe slipki są dobrze widoczne. Pokręciłem głową i ruszyłem na balkon. Gdy oparłem się o barierkę chłopak podniósł głowę i uśmiechnął się lekko.
-Zawsze chodzisz tak ubrany? – zapytałem patrząc nieskrępowanie na jego uda.
-I tak mam dużo na sobie – zaśmiał się. Co proszę? – Nie rób takiej miny, watpię by ci to przeszkadzało. – prychnąłem, taki niepozorny, a wyjątkowo pewny siebie.
-No cóż, tego nie powiedziałem – uśmiechnąłem się lekko i odepchnąłem się od barierek. Nie spuszczając z niego wzroku ściągnąłem z siebie koszulkę. Byun podniósł brwi mierząc moją osobę, kąciki jego ust podniosły się do góry. – Powinienem być fear, w stosunku do ciebie, prawda?
-Podoba mi się twoje podejście – przygryzł wargę i podniósł się odgarniając grzywkę z czoła. – Powinniśmy kontynuować wymiar sprawiedliwości? – zaśmiał się lekko i sięgnął do skraju swojej (znów!) za dużej koszulki. W szatańsko wolnym tempie podnosił ją do góry. Byłem już w stanie dostrzec kości biodrowe i skrawek płaskiego brzucha. Brunet jednak zatrzymał ręce i spojrzał na mnie sugestywnie. Oh, tak się chcesz bawić? Oblizałem wargi i opiąłem pasek od spodni. Widząc mój ruch starszy podniósł ubranie jeszcze wyżej. Zmrużyłem oczy ucztując widokiem bladej, zapewne miękkiej skóry. Moje tętno przyśpieszyło. Jest tak blisko, a jednak tak daleko. Już miałem odpiąć pierwszy guzik moich jasnych jeansów, gdy znikąd pojawił się Luhan. Stanął koło mnie jak wryty. Przerzucał wzrok ze mnie na Baekhyuna i z każdą mijającą sekundą na jego policzkach można było dostrzec coraz wyraźniejsze rumieńce.
-Ekhem, Sehun-ah, w łazience leży sterta twoich brudnych bokserek i skarpetek. Jeśli mamy razem mieszkać, to musisz zacząć robić pranie – zaczął wpatrywać się w niebo, które najmniej zawstydzało go w całej tej sytuacji.
-Dobrze, hyung. Zrobię to cholerne pranie, ale nie teraz – mruknąłem.
-Cieszę się, że ze mną zgadzasz! – uśmiechnął się promiennie i wpadł z powrotem do domu. Mój wzrok spoczął na Baekhyunie, który wyglądał jakby zaraz miał zacząć się śmiać. Rzeczywiście, po chwili usłyszałem głośny, niepohamowany śmiech. Brunet wciąż trzęsąc się ze śmiechu wszedł do mieszkania, nie zapominając zabrać ze sobą książkę i szklankę z koktajlem.  Westchnąłem zrezygnowany i sięgnąłem po swoją koszulkę. I tak zobaczę cię nago, Byun.

*

-Zawsze tak bałaganisz? – podniosłem wzrok na opartego o zlew Luhana.
-Będziemy rozmawiać tylko o sprzątaniu? – prychnąłem.
-Przepraszam, ale nie mogę zrozumieć jakim cudem robisz taki syf wokół siebie – upił łyk kawy i pokręcił głową z niedowierzaniem.
-Jeszcze nie poznałeś moich możliwości – zaśmiałem się widząc jego przestraszoną minę. Przeciągnąłem się i sięgnąłem do szafki by wyciągnąć z niej jakieś naczynie do którego mógłbym włożyć truskawki (oczywiście kupił je Luhan). Zaglądając w głąb szafki zmarszczyłem brwi. Sporo nowych rzeczy… Okeej, najwidoczniej Lu lubi gotować. W sumie, to dla mnie na rękę. Sięgnąłem po pierwszą lepszą miskę i położyłem ją na blat. Xiao, który bacznie mnie obserwował wystartował jak torpeda i porwał salaterkę w swoje dłonie. Zdezorientowany patrzyłem jak ogląda naczynie z każdej strony i pociera je delikatnie.
-Uważaj na Zdzisława, okej? – co do..? Czy on nazwał miskę ‘Zdzisław’? – No co? Nie rób takiej miny! Inni nazywają kwiaty, a ja nazywam naczynia, ok?
-Luhan to nie jest normalne… - zacząłem, ale widząc jego buntowniczą minę zrezygnowałem z kazania. Po prostu muszę się pogodzić z myślą, że Jongin podrzucił mi psychopatę.
-Chłopaki, macie może cukier? – znikąd w drzwiach pojawił się Baekhyun. Niestety całkowicie ubrany. – Mój się skończył, a za cholerę nie chce mi się iść do sklepu.
-Jasne, Baekkie – uśmiechnięty Lu odstawił salaterkę na swoje miejsce i podał mi plastikową miskę. Osłupiały patrzyłem jak chłopak wyciąga cukier i wsypuje do kubka, który przyniósł ze sobą  Baek. Gawędzili przy tym jak starzy kumple kompletnie nie zwracając na mnie uwagi.
-Zaczynasz malować dzisiaj? – zapytał Xiao przysiadając na krześle.
-Tak, choć to pewnie przedłuży się do jutra – westchnął szatyn.
-Samemu na pewno jest ciężko się uwinąć, ale hej! Masz nas, pomożemy ci z Szyszynem, co nie? – zamrugałem szybko próbując połączyć fakty. Mimo wszystko nie mogłem zrozumieć kilku rzeczy m.in. •czemu Byun wszedł do naszego mieszkania bez pukania •skąd Luhan wie gdzie trzymam cukier •czy ta blond cnotka nazwała mnie ‘Szyszynem’?.
-Umm, jasne – pokiwałem głową. Nienawidzę pracować fizycznie, ale dla mojego kujonka zrobię wszystko.
-Serio? Dzięki, ratujecie mi tyłek – uśmiechnął się szeroko i po pożegnaniu wyszedł z mieszkania.
-Skąd ty..? – zmarszczyłem brwi.
-Prosiłem cię wczoraj żebyś poszedł ze mną do sklepu – wzruszył ramionami. – Nie chciałeś, to zapytałem Baekhyuna.

*

-Lulu, tak w ogóle to co studiujesz? – zapytał Baekhyun maczając pędzel w wiaderku z farbą.
-Psychologię – słysząc to z ust niedoszłego psychopaty połknąłem gumę, którą trzymałem w ustach. Zacząłem gwałtownie kaszleć, ale żadna z tych pind nie zwróciła na mnie uwagi.
-Pewnie ciekawy kierunek, co?
-Bardzo! Poznaję dużo nowych ludzi – Xiao entuzjastycznie pokiwał głową. – A ty?
-Same nudy, zarządzanie i rachunkowość – Byun machnął rękę.
-Lepsze to niż AWF, przynajmniej w przyszłości będziesz używał mózgu, a nie patrzył na spoconych dzieciaków biegających wokół Sali – prychnął Luhan rzucając mi pogardliwe spojrzenie.
-Ile na mój temat powiedział ci Jongin, co? – zapytałem z kwaśną miną.
-Duuużo, skarbie – blondyn uśmiechnął się przebiegle. Westchnąłem ciężko i zanotowałem sobie, że muszę porządnie przywalić czarnuchowi przy kolejnym spotkaniu.
-Z tego co wiem, to na AWF’ie trzeba mieć dobrą sprawność fizyczną – rzucił Baekhyun. – Po tobie tego jakoś nie widać. – Okej, zabolało. Zanurzyłem wałek w farbie i stanąłem za szatynem. Moja klatka piersiowa stykała się z jego plecami, więc poczułem jak poruszył się zaskoczony. Pochylając się nad jego uchem sięgnąłem tam, gdzie on dosięgnąć nie potrafił. Zamarł, kiedy tylko mój gorący oddech spotkał się z jego skórą.
-Jeśli masz jakieś wątpliwości, to mogę pokazać ci jak dobrą mam kondycję – szepnąłem ocierając się ustami o jego skórę. Zobaczyłem jak kąciki jego ust podnoszą się w ‘kpiącym’ uśmieszku. Skarbie, mnie nie oszukasz. Mimika twarzy to jedno, a gęsia skórka to drugie. Zadowolony z siebie wróciłem do malowania. Do końca dnia nie potrafiłem odmówić sobie konfrontacji z jego osobą, co Luhan później skwitował jako ‘molestowanie’. Zaśmiałem się tylko na to stwierdzenie. Znam życie, niedługo to Byun będzie tak napastować mnie.

3# ☜ 1#

A/N: Póki co lanie wody, w następnym rozdziale już więcej akcji. Zapewne będziecie zaskoczeni, bo pojawi się nowy bohater epizodyczny (nie z EXO) i cóż... To byłoby na tyle. Trzymajcie się! :D 

 Pozdrawiam Johannstona & Lejsa
Jesteście najlepsi
  

4 komentarze:

  1. Kooocham xD Luhan pedancik to życie! Mimo wszystko słodki jest. <3 Zrób z nimi trójkąt, błagam! x'DD Rozmowa Kaia z Sehunem - bezcenne, hahah ale w sumie z Jongina dobra partia, więc nie ma czego żałować xD
    Uwielbiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Umarłam♡ Kocham Baekhyuna♡ Będzie on z Sehujem prawda??? *patrzy błagalnym wzrokiem*
    Nie mogę się doczekać co będzie dalej^^
    Biedy Sehun...już prawie sidział nagiego Byuna...prawie...ale zawsze można to zmienić xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozmowa z Kaiem na początku XD Sehun, coś ty robił? XD bynajmniej jest coraz więcej komedii co szczerze uwielbiam ;;
    Dodanie Luhana jest zdecydowanie lepszym pomysłem do urozmaicenia, co już widać po scenie balkonowej ;;
    Sehun, ty podrywaczu! Jak tak możesz? Rob to w końcu szybciej... xdd
    weny~~
    yaoi-kpop-worlds.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Nowy lokator.. czyżby trójkącik? xD Moment walki na pokazanie kawałka ciała i niespodziewana wizyta Lu- bezcenny. W dodatku rozmowa Sekai'a na początku zwaliła mnie z nóg. Piękne! Nie wiem co jeszcze napisać, ale rozdział jak zwykle świetny. Także pozdrawiam i weny! :D

    OdpowiedzUsuń

Dodaj komentarz