środa, 20 maja 2015

C.A.U - #1


-Mamo, dam sobie radę – westchnąłem po raz n’ty.
-Ale na pewno? Może lepiej zatrzymasz się w bursie? Hmm? Będziesz miał blisko do uczelni, codziennie obiady – drobna brunetka z zapałem wyliczała plusy mieszkania w akademiku.
-Mamo, mówiłem ci już, że nie będę mieszkał z przypadkową osobą. Trafię do pokoju z jakimś ćpunem albo nie daj boże kujonem i co wtedy? - w myślach dodałem też zboczeńca czającego się na moje kuszące ciało.
-Poprosisz o przeniesienie!
-Za dużo zachodu – machnąłem ręką.
-Ale mieszkanie samemu… - moja rodzicielka zmartwiona przygryzła wargę.
-Jezusie, nie mam dwunastu lat! Po za tym, znajdę jakiegoś współlokatora. Uczelnia jest blisko, więc na pewno znajdzie się ktoś chętny – podrapałem się w tył głowy, nie wiedząc jak mam ją przekonać.
-Ale jednak… Hunnie… Posłuchaj się mamusi i zamieszkaj w akademiku, dobrze? – prosząco położyła dłoń na mojej ręce.
-Nie – odpowiedziałem stanowczo, za co zostałem zdzielony drewnianą łyżką. Szatan, nie kobieta.
-Jesteś za bardzo podobny do ojca! – fuknęła i z furią zaczęła mieszać w garnku.
-To chyba dobrze – uśmiechnąłem się. Co jak co, ale ojciec jest niezłą szychą.
-No nie powiedziałabym – warknęła. Pozory słodkiej mamusi zniknęły bezpowrotnie. Zaśmiałem się pod nosem.
-Pomyśl o dziadkach. Tak się ucieszyli, że nie muszą sprzedawać swojego mieszkania nieznajomym. Teraz w spokoju będą żyć  na obrzeżach miasta, z dala od zgiełku.
-No i dobra! Męcz się wchodząc codziennie na trzecie piętro! I zapomnij o rodzinnych obiadach w ciągu tygodnia! – groźnie wymierzyła sztućcem w moją stronę.
-Kocham cię – zaśmiałem się i szybko ucałowałem ją w czubek głowy umykając przed brudną łyżką. Wchodząc do pokoju słyszałem jeszcze jak narzeka pod nosem. Zamknąłem za sobą drzwi i oparłem się o nie z cichym westchnieniem. Jeszcze tydzień i zacznę naukę na uniwersytecie. Z dala od narzekań matki, głupich sąsiadów i starego pchlarza. Odepchnąłem nogą rudego kocura łaszącego się do mnie i zabrałem za pakowanie swoich rzeczy. Robiłem to zanim pewna kobieta zaczęła najazd na moją osobę. Zostało mi więc tylko upakować ubrania i będę mógł zadzwonić po chłopaków. Z ubóstwieniem włożyłem każdą z drogocennych par butów do swoich pudełek, spakowałem wszystkie ubrania, przy okazji pozbywając się tych, których nie noszę. Zamykając pustą już szafę zauważyłem biały sweter wciśnięty w kąt najniżej położonej półki. Wyciągnąłem go z westchnieniem i rozłożyłem w rękach. Przysunąłem materiał do twarzy i z bólem zauważyłem, że utrzymuje się na nim silny zapach męskich perfum. Po całym tym czasie wciąż nim pachnie… Zacisnąłem szczękę i zamachnąłem się w stronę kosza na śmieci, jednak nic w nim nie wylądowało. Spojrzałem jeszcze raz na nieszczęsny sweter, który przywoływał tyle niechcianych wspomnień. Zły na siebie włożyłem ubranie do pudła, które po chwili zamknąłem szczelnie. Idiota, nie potrafię nawet wyrzucić prezentu od niego. Warknąłem na kota, który przymierzał się do osikania jednego z kartonów i wyciągnąłem komórkę z kieszeni. Szybko wybrałem numer i przyłożyłem telefon do ucha.
-Uhh, tak Szyszyn? – odebranie telefonu trochę zajęło temu debilowi.
-Możesz po mnie teraz przyjechać? Przewieziemy moje rzeczy do dziadków.
-Teraz? No trochę nie bardzo – Jongin mruknął przytłumionym głosem.
-Bo? – podrapałem się w tył głowy i posłałem mordercze spojrzenie na pierwszy rzut oka niewinnemu kocurowi.
-Jestem, ughhh… Zajęty – zmarszczyłem brwi. Jest dziewiąta rano, więc powinien jeszcze spać. Tylko ja budzę go o takich porach. No i Kyungsoo. Czekaj, wróć. Jest zajęty?!
-Jong, tylko nie mówi mi, że ty… - przerwałem słysząc ciche westchnienie po drugiej stronie słuchawki.
-Zgadłeś, kolego – stęknął.
-Ja wale, róbcie to nocą, to odpowiedniejsza pora – westchnąłem, próbując nie wyobrazić sobie ich poczynań. Coraz głośniejsze jęki Kyunga skutecznie mi to uniemożliwiały.
-Sehun, to jak poranna rozgrzewka! My dbamy o zdrowie! Też powinieneś zatroszczyć się o swoje – nawet podczas posuwania jest wredny, kto by się spodziewał?
-Spadaj, za godzinę widzę cię pod swoim domem, pozdrów Kyunga – mruknąłem i zanim się rozłączyłem usłyszałem ‘dzięki, Hun’ połączone z serią jęków. Wzdrygnąłem się i przestraszony rozejrzałem po pokoju. Gdzie jest ten futrzak? Przed chwilą tu siedział. Ogarnąłem wzrokiem cały pokój i zauważyłem go siedzącego na biurku. Oblizywał się zadowolony, a obok niego leżały przegryzione… No nie, no kurwa no nie! Moje ulubione słuchawki! Zawyłem rozpaczliwie i rzuciłem się w ich stronę. Złapałem je w ręce i szepcząc ‘moje kochane’ pogłaskałem z czułością. Z bólem w sercu delikatnie włożyłem je do kosza na śmieci i podskoczyłem przestraszony, kiedy matka otworzyła gwałtownie drzwi.
-Hunnie, to jak? Zamieszkasz w akademiku, prawda? – zatarła ręce z uśmiechem. Boże drogi, jak ja chcę wyjechać z tego domu.

*

-Babciu, to jest zaje… Ekhem, przepyszne – chrząknąłem przeżuwając placek z wiśniami. Powoli zaczynałem żałować, że nigdy nie odwiedzałem tej wspaniałej kobiety.
-Wiem, wiem wnusiu – zadowolona przysunęła mi pod nos kolejny kawałek. – Twoja matka w ogóle coś gotuje? Wyglądasz jak szkielet.
-Ale ja dużo jem, po prostu nie tyję. Po za tym, wyglądam dobrze.
-Phi, wszystko na tobie wisi – złapała za moją koszulkę i pociągnęła ją lekko. – Nie to co u Wufanka.
-Kogo? – mruknąłem pochłaniając ciasto.
-Wufanka, naszego sąsiada. Mieszka naprzeciwko – kiwnęła głową na okno, za którym znajdowało się następne mieszkanie. – Jest studentem, więc często podrzucam mu jedzenie. Wygląda jak mężczyzna, a nie jak wieszak.
-Babciu! – krzyknąłem urażony. Wiedziałem, że jest ze starszego pokolenia i nie rozumie tego, że byłem uważany za jednego z najseksowniejszych chłopaków w liceum. Pokręciłem głową i wziąłem ogromnego kęsa, jednocześnie wyobrażając sobie rzekomego ‘Wufanka’. Przerośnięty, odrobinę (albo i nie odrobinę) pulchny, zapewne niefarbowany. Prychnąłem lekko. – Mieszka sam? Skoro jest studentem, to powinien mieć współlokatora.
-Oh, nie. Wynajmuje mieszkanie z Baekkim. Cudowne dziecko! – zaklaskała w dłonie uszczęśliwiona. Spojrzałem na nią niezadowolony. Nawet na mnie tak nie reaguje. – Dorabia w kawiarni i jednocześnie jest na studiach dziennych. Jest taki inteligentny! Znajduje się wśród najlepszych na uczelni! – nie mogłem się powstrzymać przed powtórnym wywróceniem oczu. Teraz mamy przykład zarozumiałego kujona. Zapewne drobnego, pryszczatego i z łamiącym się głosem. No pięknie, mieszkają koło mnie sami frajerzy. – Często wieczorami przychodził do mnie na herbatkę, jest taki zabawny!
-Niewątpliwie – prychnąłem.
-Nad nimi mieszka jeszcze Yixing, ale do niego się nie przekonałam.
-Czemu? – zaciekawiony spojrzałem na nią.
-Nigdy nie wiem czy jest czysty – wzruszyła ramionami, a ja zakrztusiłem się plackiem.
-W jakim sensie?!
-No czy nic nie bierze, głuptasku – zaśmiała się lekko. No dobra, jednak nie jest tak staromodna. Teraz jakby nie spojrzeć,  będą otaczać mnie ludzie, z którymi tak bardzo nie chciałem trafić do pokoju w akademiku. Westchnąłem ciężko i przeniosłem się do salonu, gdzie dziadek pakował ostatnie drobiazgi.
-Nie opowiedziałeś co u ciebie, Szyszko – uśmiechnął się ciepło, a ja rozbawiony jego przezwiskiem również wykrzywiłem usta w lekkim uśmiechu.
-Wszystko po staremu, dziadku.
-Dalej nie masz żadnej dziołchy?
-Nie, nie mam, dziadku – zaśmiałem się szczerze.
-No nic, na uniwerku na pewno jakaś się znajdzie – poruszył brwiami i uśmiechnął się znacząco.
-A moi przyszli sąsiedzi mają dziewczyny? – zapytałem podejrzliwie. Widząc jak kręci przecząco głową utwierdziłem się w przekonaniu, że dobrze ich sobie wyobraziłem. – Pewnie nudziarze, co?
-Nie do końca... Prowadzą ciekawy tryb życia – zaśmiał się dziadek. Zdziwiony zobaczyłem jak zaczyna chichrać się z babcią, która również weszła do pokoju. Ciekawy tryb życia? Szalony wypad do parku w przerwie od zakuwania? Już to widzę.
-Polubisz ich, na pewno – babcia pogłaskała mnie po ramieniu. – Są o wiele fajniejsi od tego twojego KAJA – zdegustowana wykrzywiła twarz. Ledwo opanowałem śmiech. Legendarne spotkanie Jongina z moją babcią wciąż krąży wśród naszych znajomych. Pijany Jong + wymiociny + ulubiony sweter babci = trauma do końca życia. – O! Właśnie! Zapomniałam oddać Baekhyunowi talerz. Oddasz mu jutro, dobrze? Jeszcze nie wrócił, a nie lubię przetrzymywać cudzych rzeczy. Zrobisz to dla mnie?
-Pewnie, babciu – zdobyłem się na wymuszony uśmiech. Pięknie, czeka mnie pierwsza konfrontacja z niewypałem nr.2.

*

-Hunnie, pamiętasz o talerzu? – godzina 8:30, bomba została zrzucona.
-Babiu, jeszcze nie wstałem – mruknąłem wgrzebując się głębiej w kołdrę.
-Najwyższa pora! Jest już późno!
-Chyba dla ciebie – mruknąłem cicho.
-Słucham? Mów wyraźniej! Jestem stara, nie słyszę!
-Oddam go po południu – mruknąłem.
-Nie! Wstań i pójdź teraz, bo później zapomnisz.
-Nie zapomnę.
-Zapomnisz.
-Babiu.
-Hunnie.
-…
-No rusz się! – krzyknęła z mocą, a ja z sykiem odsunąłem słuchawkę od ucha.
-Już! Idę! Jesteś zadowolona?! – odrzuciłem kołdrę i gwałtownie wstałem z łóżka. Natychmiast pociemniało mi przed oczami i usiadłem z powrotem.
-Grzeczny chłopczyk, pozdrów go ode mnie! Kocham, całuski! – nawet nie zaczekała na moją odpowiedź, po prostu się rozłączyła. Wolniej, ale tak samo niechętnie podniosłem się i poczłapałem do kuchni. Nie kwapiłem się z ubraniem koszulki, wziąłem tylko naczynie i ruszyłem ku drzwiom wejściowym. Niech się kujonek nacieszy czymś w jego smutnym życiu. Naburmuszony wyszedłem na korytarz i zapukałem do drzwi naprzeciwko. Czekając aż mi otworzy pomyślałem, że jednak dobrze się stało, bo i tak miałem zamiar pójść pobiegać. Słysząc dźwięk przekręcanego zamka przybrałem obojętną minę, którą maskowałem swoją ciekawość. Gdy drzwi stanęły otworem moje brwi mimowolnie powędrowały do góry. Przede mną stanął zaspany, czarnowłosy chłopak. Miał na sobie za duży biały t-shirt, który zsunął mu się z ramienia i … Nic poza tym. Przynajmniej ja nie widziałem jego bokserek, ponieważ koszulka sięgała mu prawie do połowy ud (swoją drogą, bardzo kuszących ud). Przyłapałem się na tym, że mój wzrok za długo spoczywa na jego nogach, więc spojrzałem na jego twarz i to był chyba błąd. Dostrzegłem o wiele więcej niż za pierwszym razem. Duże, szczenięce oczy, zgrabny nos, półotwarte różowe usta. Do mojego mózgu wreszcie dotarł fakt, że stoję i bezmyślnie się na niego patrzę.
-Uhg, moja babcia... talerz... kazała mi... Jestem, Sehun - żeby zamaskować zmieszanie wyciągnąłem w jego stronę prawą rękę. Chłopak parsknął śmiechem i złapał za... talerz, który trzymałem w dłoni. Całkowicie o nim zapomniałem! Potrząsnął nim jak ręką i zaśmiał się perliście. Zdzieliłem się mentalnie za moją głupotę.
-Miło mi cię poznać, jestem Baekhyun – posłał mi szeroki uśmiech. Zapatrzyłem się na jego promienną twarz oświetloną porannym słońcem. Boże, jest przepiękny. Z letargu wyrwało mnie jego chrząknięcie. Wciąż trzymałem ten nieszczęsny talerz, który powinienem już dawno puścić. Zrobiłem przepraszającą minę i zabrałem rękę. Skinął mi głową na pożegnanie i zamknął drzwi. Chwilę po tym byłem już w mieszkaniu, całkowicie zdezorientowany. Woah, nie tego się spodziewałem. Przetarłem twarz i stanąłem przed lustrem. O nieee, więcej mu się tak nie pokażę. Szybko zebrałem potrzebne rzeczy i ruszyłem na siłownię.

2# ☜  

A/N: No i jest pierwszy rozdział, jak mówiłam trochę krótki, ale cóż ;') Mam nadzieję, że to ff przypadnie Wam do gustu i będziecie równie aktywni jak przy School live. Dodatkowo macie tutaj plan domu (nie zwracajcie na niego zbytniej uwagi, nie jestem picasso). Dodaję go, bo rozmieszczenie okien i pokoi jest ważne. ;) To by było na tyle, trzymajcie się. :D

12 komentarzy:

  1. Jesteś genialna! Mam nadzieję że kolejny będzie już niedługo!

    OdpowiedzUsuń
  2. Sebaek! Tak!
    Nie ma to jak od rana wysłuchiwać sapań porannego sexu. Kaisoo. ^^ Teraz zacznie się studenckie życie dla pana Oh, zwłaszcza z takimi sąsiadami. Babcia niezła, już ją lubię. :3 Pierwszy rozdział bardzo fajny i oczywiście czekam na kolejne oraz rozwój wydarzeń. Weny i pozdrawiam. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Możesz mieć pewność, że będę największą fanką tego ficzka <3
    skhfdfkhdsfkjdh Taki piękny SeBaek się tworzy, o nieee xD To mnie zabije, ja już widzę moje roztrzaskane serce leżące na ziemi krzyczące ''O kurwa!" kiedy napiszesz smuta *wyczekuje od pierwszego rozdziału* Babcia Huna jest spoczi hahah lubię ją xD
    O jaa pierwszy rozdział i już mi się podoba haha, jak ja kocham cracki :D
    Hwaiting!

    OdpowiedzUsuń
  4. Majstersztyk! Boże naprawdę płacze ze śmiechu XDDD. Kc to! ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Normalnie cię kocham za te opowiadania aaaaaaaaaaaa już nie mogę się doczekać następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem autentycznie, prawdziwie zachwycona! Co ty ze mną robisz kobieto?! Czekam z niecierpliwością na next bo po zapowiedzi sądząc będzie się działo :D
    Weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajnie się zaczyna, weny życzę.
    /Miyuki

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapowiada się genialnie. Juz nie mogę się doczekać kolejnego <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Na serio dobry początek opowiadania! Nadopiekuńcza mamuśka, zboczeni koledzy, zwariowani dziadkowie (ich już kocham) i do tego seksowny sąsiad. Sehun ma bardzo kolorowe życie, a pewnie będzie jeszcze lepsze, gdy pozna lepiej Baekhyuna. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!
    Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham ten pairing! Kocham to ff! Kocham to w jaki sposób piszesz! Kocham Cię za to ff i czekam na więcej! Życzę weny!
    Hwaiting!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ojej. Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów! ^^

    OdpowiedzUsuń
  12. Pierwsze spotkanie ;^; a ja już czuję że będzie całkiem nieźle...
    Wufan jako grubiutki kujonek xd rzeczywiście, Sehu, dobre myśli xddd A Baek rzeczywiście tez się nie pomyliłeś XD
    Kai, ty niewyżyty, bachorze ;;
    Czekam na więcej i jak najszybciej ~~

    yaoi-kpop-worlds.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dodaj komentarz