96
Luhan & Jongin
Cześć,
mam na imię Luhan. Wakacje 2016 poprzedzają mój ostatni rok w liceum. Potem
tylko matura, długi odpoczynek i studia, na które nie wiem czy się dostanę. Nie
przychodzi mi nawet do głowy jaki kierunek mam wybrać. A jeśli mowa o
przeprowadzce do większego miasta, to po prostu mnie skręca. Ale nie o tym
chciałem się wyżalić.
Jak
większość współczesnej młodzieży ciągnie mnie do związku. Do drugiej osoby. Gdy
ma się 18 lat hormony zaczynają buzować, dłoń staje się niewystarczająca, a
myśli wciąż kręcą się wokół pornografii. Mam nadzieję, że też tak macie. Jeśli
nie, to po prostu uznajcie, że jestem zboczeńcem. Cóż, może nie z zewnątrz. Bo
przez swój wygląd uchodzę za spokojnego i miłego chłopaka, który jest dość
wstrzemięźliwy jeśli chodzi o alkohol, a co do używek czy narkotyków to zawsze
jest na nie. Uczę się też nie najgorzej, jednak wiem, że moja wiedza wynosi
jakieś 10% tego co powinienem zapamiętać do tej pory. Nie wiem gdzie uleciały
te jedenaście lat edukacji. Jeśli chodzi o samą szkołę czy też ludzi do niej
uczęszczających mam mały dylemat. Nie wiem czy mam ochotę zamordować
praktycznie dwie trzecie populacji uczęszczającej do tej pięknej instytucji czy
po prostu wolę mieć wszystkich w dupie. No ale nie zawsze taki byłem, to
prawda. W podstawówce byłem szczęśliwym dzieciakiem, które jednak zostało napiętnowane
inną narodowością. Może się zdziwicie, ale gdy przeprowadziłem się z Chin do
Korei i zacząłem swoją edukację w pierwszej klasie żaden dzieciak się do mnie
nie odzywał. Nie umiałem języka, ale przede wszystkim byłem nieśmiały. Z
biegiem czasu jednak zadomowiłem się i wszystko stało się łatwiejsze. Miałem
konflikty z osobami, które nigdy w pełni mnie nie zaakceptowały, jednak nie
równało się to z tym co działo się na moim osiedlu. Wychodząc z domu słyszałem
serię przezwisk, które nie powinny mieć miejsca. Jednak dzieciaki potrafią być
okrutne i straszliwe głupie. W gimnazjum sytuacja nieco się zmieniła. Poznałem
chłopaka, do którego czuło się respekt. Również był chińczykiem, jednak
przeprowadził się nieco szybciej niż ja. Wufan był dobrym przyjacielem. Prał
każdego kto tylko powiedział na mnie złe słowo. Skończyło się to tym, że mogłem
swobodnie przejść się po podwórku, a żaden idiota nie ośmielił się choć
otworzyć ust.
W
ostatniej klasie gimnazjum poszedłem do pracy dorywczej gdzie płacili mało,
traktowali okropnie, ale czasami karmili za darmo. Tam stałem się
samodzielniejszy. Przez kilka miesięcy zmieniłem się dość mocno, więc bez
problemów poszedłem do liceum. Nie martwiłem się niczym, stałem się obojętny na
wszystko. Trafiłem do klasy z ludźmi z podstawówki. Nie było nikogo z mojej
byłej klasy, co przyjąłem z ulgą. Jednak wciąż grupka chłopaków, która trzymała
się razem od najwcześniejszych lat pozostała niezmienna. Już wkrótce stałem się
nierozłączny z Sehunem, Jonginem i Chanyeolem. Jednak nie na nich skupiłem
swoją uwagę. Mój wzrok wciąż uciekał na plecy chłopaka, który siedział kilka
rzędów przede mną. Od pierwszego dnia szkoły stał się moim crushem, a ja mogłem
godzinami rozwodzić się na temat tego jak cudownie wygląda dzisiejszego dnia.
Wysłuchiwał tego zawsze Junmyeon, który został moim serdecznym przyjacielem z
czasów gimnazjum.
Tak,
cholernie zauroczyłem się Zhang Yixingiem. Mimo widocznej niechęci Kim’a dalej
uważałem, że będziemy najwspanialszą parą na świecie. Moje marzenia jednak
rozwiał fakt, że wrócił do swojej byłej. No cóż, chociaż mogłem pomarzyć, że
jest gejem. Koniec końców zamieniłem z nim kilka słów w ciągu całego roku
szkolnego. A, no i wpakowałem się w półroczny związek z Kyungsoo, który nie
miał prawa istnieć. Nie pytajcie jakim cudem to się stało. Sam nie mam pojęcia.
Nasze spotkania ograniczały się do oglądania lesbijskich filmów i grania w
LOL’a. Z tego wszystkiego zostało mi tylko uzależnienie od tej cholernej gry.
No i miano suki, bo skrzywdziłem zakochanego po uszy chłopaka. Zapamiętajcie
sobie jedno: nie jestem typem osoby, która kogoś uszczęśliwia swoim kosztem.
Patrzę na siebie, swoje potrzeby i odczucia. Jakoś to się chyba nazywa. Egoizm
czy coś w tym stylu.
No i
tak wylądowałem w drugiej klasie, gdzie musiałem określić kierunek w którym
chcę iść. Popełniłem poważny błąd wybierając mat-geo, ale o tym przekonałem się
w dużo późniejszym czasie. Cóż, sśisłowiec ze mnie żaden. Jedynym plusem tej
fatalnej decyzji był fakt, że w nowej klasie wylądowała moja stara paczka.
Zżyliśmy się jeszcze bardziej, w ciszy nienawidząc pozostałą część klasy, która
była dosłownie tępa. Za to my jako elita, umysły otwarte i osoby z wielkim
poczuciem humoru jakoś ratowaliśmy ten statek płynący do nikąd. Yixing wybrał
inny kierunek, co w duszy mnie ucieszyło. Już nie zaprzątałem sobie nim myśli,
chociaż na korytarzu dalej lśnił niczym gwiazda betlejemska.
Ale
tu zaczyna się ta gorsza część mojego marnego życia miłosnego. A mianowicie Kim
Jongin. Ciężko było mi się do tego przyznać przed samym sobą. Traktowałem go
jak przyjaciela od ponad roku. Spędzałem z nim każdą przerwę, pisaliśmy ze sobą
każdego dnia, ale nigdy nie darzyłem go jakimś głębszym uczuciem. Może dlatego
że non stop mnie wyzywał, nie miał, a raczej dalej nie ma za grosz szacunku do
mojej osoby i generalnie bardziej wkurwia niż cieszy swoją osobą. A jednak
podświadomie zacząłem doceniać krótkie momenty gdy był miły czy komplementował
mnie. Nasza relacja była dość dziwna. Większość znajomych uważało, że
zachowujemy się jak para z pięcioletnim stażem. Albo małżeństwo z problemami.
Kto jak woli. Zawsze się tego wypierałem, jednak z czasem zacząłem się cieszyć,
że ludzie postrzegają nas jako parę. Jednak chłopak nigdy nie zrobił kroku do
przodu. W jego zachowaniu czasem dało się wyczuć zazdrość czy oddanie, jednak
jest on tym skomplikowanym typem osoby, który nic nie da po sobie poznać. Nie
wiesz czy pisząc ‘kocham Cię’ mówi naprawdę czy śmieszkuje. To frustrujące.
Friendzone ssie, zdecydowanie. No i tak sobie żyłem z myślą, że jedynym
chłopakiem, który nadaje się na mojego partnera jest idiota, który podrywa
wszystko co ma zgrabny tyłek i nienajgorszą twarz. A, zapomniałem o dość ważnej
rzeczy. Snapujemy. Ale nie jak normalni kumple, raczej jak para. Chyba można to
tak nazwać, gdy wysyłam mu zdjęcie jak leżę mokry po prysznicu w samych
slipkach osuniętych na kościach biodrowych. Zawsze po tego typu zdjęciach
dostaję nagrodę w postaci ‘omg, Luhan, kocham cie’. To chłepta moje ego, gdy
prosi o więcej. A gdy mówię, że już wystarczy i że po co mu więcej odpowiada
‘to chyba nie dziwne, że chcę widzieć zgrabnego chłopaka’. Wtedy mięknę. Bo kto
by się oparł? Potrafi być naprawdę cudowny, gdy wyłudza kolejne snapy. To stało
się wręcz nasza rutyną. Photo na dobranoc, jego zadowolenie i moja świadomość
krzycząca ‘idioto, i tak z nim nie będziesz!’.
No i
zaczęły się wakacje. Próbowałem wyciągnąć go na dwór, jednak on jest tym typem,
który woli nakurwiać w LOL’a 24/7 (tak, w czymś przypomina Kyungsoo, to dziwne),
a jeśli już wychodzi, to żeby się nachlać. Ale nie ze mną. Oczywiście, że z
Chanyeolem. 10 lipca stał się przełomem. Napisał, że jeśli mam czas to czekają
u Yeola w piwnicy. Niewiele myśląc ruszyłem w dobrze znanym kierunku ze
Stock’iem 0,5 w jednej dłoni i telefonem w drugiej. Nie miałem w planach się
schlać. Naprawdę. Jednak widok Chanyeola z Baekhyunem mnie przybijał. Byli zbyt
zgraną parą. Sehun zaczął doprowadzać mnie do szwedzkiej pasji po prostu swoją
mordą, a Jongin… Cóż, Jongin pod wpływem alkoholu stał się dość nachalny.
Szybko ze swojego krzesła przeniosłem się na jego kolana skąd nie było już
ucieczki. Jednak zbyt perfidnie sobie pogrywał. Wsadzał ręce pod koszulkę, dłoń
trzymał prawie, że na moim kroczu. Wciąż się śmiałem i trzymałem go z dala od
siebie, jednak przez tempo picia, które nadał Park szybko odpadłem. Chyba nie
trzeba wam mówić, że osoba, która mało pije nie potrzebuje dużo do uchlania
się. Pustka, która nastąpiła po trzeciej połówce mnie przeraziła. Nagle nie
wiedząc jak i czemu znalazłem się na trawniku, który przyjemnie chłodził moje
plecy. Patrzyłem chwilę w ciemne niebo na którym widniało zaledwie kilka
gwiazd. Nagle obok usłyszałem głębszy oddech i zauważyłem, że niedaleko leży
Jongin. Był pijany, to pewne. Jednak nie tak jak ja. Podniosłem się do siadu
czując, że zbiera mi się na śmiech. Po chwili dałem upust siedzący we mnie
emocjom. Śmiałem się głośno i z całego serca. Kim tylko pokręcił głową i
również usiadł. Wyłapałem kątem oka Sehuna śpiącego na kanapie przy śmietniku i
Chanyeola siedzącego w piwnicy, oczywiście z telefonem w ręce. Byun pewnie się
już zmył, bo było grubo po północy, a on ma czas do 23. Spojrzałem wprost na
Jongina, a on pociągnął mnie za rękę na swoje kolana. Objąłem go nogami wokół pasa
nie odrywając tyłka z ziemi. Czułem jak koniec jego buta wbija mi się boleśnie
w pośladek, jednak nie skomentowałem tego. Byłem bardziej zajęty tym, że
zaczęliśmy się całować. Umknął mi ważny element całej tej sytuacji. A
mianowicie - kto zainicjował pocałunek? Nie było to jednak najważniejsze w
tamtym momencie. Całując go znowu zacząłem się śmiać. Chłopak po chwili również
chichotał w moje usta. Oderwaliśmy się na chwilę, a ten wyrzucił z siebie
‘’przestań się śmiać, bo ci wyjebie’’, a ja prawie, że wybuchnąłem śmiechem.
Prawie, bo znów czułem jego język w swoich ustach. Nie był to dobry pocałunek.
Czułem to pomimo pijackiego zaćmienia. Przyłożyłem dłoń do jego szyi i
odkleiłem się od niego rzucając przy tym, że robi to źle. Syknąłem gdy gryzł
mnie w ramię, za karę oczywiście. ‘’Chory jesteś, robię wszystko dobrze’’.
Naprawdę chciałem się śmiać. Docierał do mnie fakt, że całuję chłopka, którego
pragnę mieć przy sobie. Który znienacka stał się moją miłością, nie
zauroczeniem. Jednak cała ta sytuacja była po prostu zabawna. Nigdy by do niej
nie doszło gdybyśmy byli trzeźwi. Jednak śmiech ugrzązł mi w gardle, gdy
poczułem jak mocno oplata moją talię ręką, drugą zaś wsuwając pod moje udo,
wręcz na pośladek. Tak właśnie podniósł mnie z zimnego gruntu na swoje krocze,
po czym zamruczał zadowolony, a mi zrobiło się momentalnie gorąco. Zaczęliśmy
całować się bardziej dokładnie. Już nie zderzaliśmy się zębami, nie
chichotaliśmy. Byliśmy całkowicie spleceni, ciasno przylegające do siebie ciała.
W pewnej chwili zbyt mocno się odchylił i wylądował plecami na trawie. Przez
ten ruch rozłączyliśmy usta. Starałem się unormować oddech leżąc na nim.
‘Chcesz jeszcze?’, cholera, nie wiedział jak bardzo. Bez słowa wróciłem do jego
napuchniętych już warg. Nie mam pojęcia ile jeszcze tam leżeliśmy. To mogło być
kilka chwil, a może kilkanaście minut. Czułem jego ręce pod koszulką, a nawet
pod bokserkami. Uwielbia mój tyłek, bardzo dobrze o tym wiem. Cóż, właśnie
wtedy mój umysł stwierdził, że już starczy na dziś i znowu powstała niewielka
dziura w mojej pamięci. Zostały przebłyski z tego jak Kim przeraził się, że
zostało mu 6% baterii w telefonie i poleciał do domu. Potem Oh wrócił do żywych
i wspólnymi siłami z Chanyeolem odprowadzili mnie do domu.
Tak,
dokładnie o 03:46 otworzyłem drzwi domu. Byłem z siebie cholernie dumny.
Trafiłem do zamka za pierwszym razem! Jednak w następnej chwili naskoczyła na
mnie matka robiąc awanturę. Była tak wzburzona, że nie włączyła nawet światła i
bogu dzięki, bo jeszcze by zobaczyła, że nie jestem w pełni trzeźwy. Szybko się
zmyłem do pokoju i usnąłem w podobnym tempie. Następnego dnia przywitała mnie
susza, ale radośnie stwierdziłem, że nie boli mnie głowa ani nie mam nudności.
Na tym by się skończyły pozytywy. Rodzice czekali na mnie w kuchni popijając
kawę. Gdy wszedłem do pokoju oczy matki rozszerzyły się w niedowierzaniu.
Złapała mnie za ramiona przyciągając je bliżej twarzy. Jak się okazało Jongin
ma całkiem niezły zacisk szczęki. Na obu ramionach widniały dorodne siniaki, o
których nie miałem nawet pojęcia. Pospiesznie wymyśliłem stertę kłamstw, o tym,
że Junmyeon płakał mi w ramię do czwartej nad ranem, bo ma patole w związku i
nie miałem serca go zostawić samego. Wtedy matka złagodniała, bo uwielbiała
mojego przyjaciela. Mimo wszystko dostałem karę /tak, w wieku 18 lat!/, więc
mogłem pożegnać wypady z chłopakami. Marna 23 i mam być w domu. Przeklinając w
myślach Chanyeola za to, że mnie tak schlał wpakowałem się pod prysznic, gdzie
odkryłem ugryzienie na brzuchu i dwa koło lewego sutka. Hmm, takich rzeczy nie
pamiętam, ale cóż. Po całej sprawie Junmyeon stwierdził, że gdybyśmy byli w
domu, a ja wypiłbym więcej to cnota nie byłaby już cząstką mnie. Po prostu
poleciałaby na wakacje. Nie mam pojęcia jakby to wyglądało. Nic nie wykluczam.
Jednak pewna sprawa mnie boli. Nic się nie zmieniło, a nawet pogorszyło. Prawie
nie piszemy ze sobą. Nie widujemy się. Zdaję sobie sprawę, że nie przywiązał
zbyt wielkiej wagi do tego pocałunku, a jednak uciekam myślami do wspomnień z
10 lipca. Szczerze mówiąc, to zostało mi tylko czekać na studniówkę, na której
oboje uchlejemy się i powstanie mała powtórka z rozrywki :’)). Ale jeśli w
trzeciej klasie coś się zmieni, to dam znać. Pa, mówił Luhan, który utknął po
szyję w gównie powszechnie nazywanym ‘friendzone’.