Buongiorno (+18)
Kai & Luhan
Mój pierwszy lot samolotem. Wcale się nie stresuję. Wcale. Po prostu zawsze nadmiernie się pocę, a drżenie rąk to normalna sprawa. Nie pomaga mi też fakt, że lecę na spotkanie biznesowe, które jest wysoko powyżej moich kompetencji. Ale z Wu Yi Fanem nie ma dyskusji. Polecisz, dasz sobie radę, dostaniesz awans. Brzmi łatwo i przyjemnie. Ale nie dla mnie. Bycie ciotą utrudnia wiele spraw. Zawsze zrobię coś nie tak jak trzeba, zakocham się nie w tym kim mogę, prześpię się nie z tym kim mi wypada. To utrudnia życie, ale mój szef jest równie wymagający co wyrozumiały. Zapewne jest też tak samo precyzyjny w łóżku, co w biurze, na co wskazuje wiele czynników - zdecydowane ruchy, dumna postawa, badawczy (wręcz przeszywający) wzrok. Oczywiście jest hetero, co nie zmienia faktu, że fantazjuję o nim przez 80% czasu, który powinienem przeznaczyć na pracę. Mimo wszystko ‘radośnie’ kiwnąłem głową stewardesie, usiadłem na swoje miejsce i uspokoiłem oddech. Mimo, że jestem podwładnym jednej z największych szych w biurze, to nie usłali mnie różami. Najtańszy bilet = nieciekawe warunki. Póki co czuję się jak w autobusie. Te same siedzenia, duszność, mohery siedzący przede mną, facet z nadwagą po prawej i kobieta z wrzeszczącym bachorem po lewej. Oh, god. To będzie cudowny lot. Zapiąłem pasy i na wszelki wypadek wysłuchałem instrukcji stewardesy, która najwyraźniej pomyliła podkład z zaprawą murawską. Sam start nie byłby taki zły, gdyby mój sąsiad nie zaczął się nadmiernie pocić i dyszeć ze strachu. Czując odór bijący od niego przysunąłem się do młodej matki, ale spojrzenie na jej dziecko potwora było błędem. Nie dość, że wrzeszczało niemiłosiernie, to jeszcze pluło na wszystkie strony i machało małymi piąstkami. Pozostało mi jedynie wbicie się w fotel i włączenie na fulla ‘what the hell’ B.A.P.
Po trzygodzinnym locie, który przyprawił mnie o ból dosłownie każdej części ciała dotarłem do Mediolanu, który przywitał mnie chłodną nocą. Miła odskocznia, od duszącego powietrza w samolocie. Ścisnąłem mocniej rączkę od walizki i ruszyłem do autobusu, który miał mnie wywieźć do centrum miasta, skąd blisko już było do mojego hotelu. Wygrzebałem drobniaki na bilet i usiadłem na samym przodzie, by nie przegapić swojego przystanku. Co jak co, ale samotna podróż mnie nie rajcuje. Prędzej przyprawia o skręt żołądka, bo od dzieciństwa mam talent do gubienia się. Oczywiście ojciec zwalił wszystko na geny matki i odkąd pamiętam nie puszczał nas nigdzie samych. Przez to jestem teraz chodzącą kluchą. Ma to swoje plusy, bo znajduję mężczyzn, którzy chętnie się mną opiekują. Albo rżną. Dużej różnicy nie ma. Nawet teraz znad telefonu zerka na mnie dość przystojny Włoch. Dobra, kogo ja oszukuję. To Włoch. Jest cholernie gorący. Posłałem w jego stronę lekki uśmiech, na który ten odpowiedział jeszcze szerszym. Miło byłoby poznać go bliżej, ale już zauważyłem tabliczkę z nazwą ulicy i pospiesznie wcisnąłem przycisk ‘stop’. Koledzy naopowiadali mi jak kierowcy tutejszych autobusów nie zatrzymują się na każdym przystanku, przez co większość turystów wysiada nie tak gdzie trzeba. Mi takich przygód nie trzeba. Jedyne czego teraz potrzebuję to prysznic i łóżko. Wyszedłem z pojazdu dziękując łamanym ‘grazie’ i rozejrzałem się dookoła. Dość duża ulica była zapełniona ludźmi pomimo późnej godziny. Nie był to nowy widok, bo w Seulu nocą zawsze tętniło życie. Widocznie myśl, że tutaj odpocznę od tłumów była błędem. Westchnąłem ciężko i wyciągnąłem telefon by sprawdzić nazwę ulicy na której znajdował się mój hotel. Wcześniej jako tako sprawdziłem gdzie on się znajduje, więc teraz ruszyłem szybkim tempem by znaleźć się w nim jak najszybciej. Po dziesięciu minutach drogi, cudownych widokach i podniecaniu się urodą tutejszych mieszkańców postanowiłem sprawdzić gdzie się znajduję. Jednak mój pakiet internetu za nic nie chciał się włączyć. Sfrustrowany przeczesałem włosy i ryzykując wydanie fortuny zadzwoniłem do znajomego, który był dosłownie wszędzie.
-Tak, słucham? – jak na siódmą rano Xiumin był zadziwiająco rozbudzony.
-Hej, Siu. Mam problem, nie działa mi internet, a nie wiem gdzie jestem i ugh, jak mam się dostać do hotelu – pociągnąłem nosem.
-Pakiety nie działają za granicą, debilu – westchnął.
-Oh, naprawdę? To absurdalne!
-Do mnie zażaleń nie kieruj. Po prosu sprawdź czy złapiesz wifi miasta. W razie czego pytaj miejscowych, na pewno Ci pomogą.
-Że też wcześniej na to nie wpadłem… Dobra, dzięki, stary – przysiadłem na wolnej ławce.
-Nie ma za co, w razie czego dzwoń. Chcę Cię jeszcze kiedyś zobaczyć – zaśmiał się i rozłączył.
Na szczęście wifi zadziałało i po włączeniu google maps dostałem zawału. Poszedłem w złym kierunku i teraz znajdowałem się hmmm.. po prostu w dupie. Zrezygnowany spojrzałem na zegarek i obliczyłem, że znajdę się na miejscu za mniej więcej pół godziny. Złapanie taksówki nie wchodzi w grę, bo halo! Wcale nie zarabiam dużo, muszę oszczędzać. Autobusom nie ufam, a na stopa w życiu nie pojadę. Pozostała więc mozolna wędrówka. Po kolejnych przebytych 10 minutach miałem dość. Po 20 zapomniałem jak się nazywam. A po 30 chciałem po prostu umrzeć. Walizka ciążyła, w brzuchu mi burczało, a oczy po prostu się same zamykały. No ale wreszcie dotarłem do dość przytulnie wyglądającego hoteliku, który w tamtym momencie wydawał mi się niebem. Pomimo późnej godziny (grubo po północy) było otwarte, a w recepcji stał mile wyglądający starszy pan. Przejechałem wzrokiem po plakietce na jego marynarce i prychnąłem pod nosem. ‘Roberto’, co za oklepane imię.
-Dzień dobry, mam zarezerwowany pokój w tym hotelu. Xiao Luhan, rezerwacja dokonana przez firmę ‘EMN Records’.
-Dobry wieczór, już sprawdzam – mężczyzna włożył na nos okulary i przejechał wzrokiem po ekranie komputera. Już po chwili zmarszczył brwi i zerknął na mnie. Nie zwróciłem na to zbytniej uwagi, po prostu stęsknionym wzrokiem patrzyłem w głąb korytarza, w którym ciągnął się rząd drzwi od hotelowych pokoi. – Przepraszam, ale pańska rezerwacja jest unieważniona.
-Huh? – gwałtownie obróciłem głowę w jego stronę.
-Nasz hotel cieszy się powodzeniem, więc pokoje są szybko wynajmowane. Dlatego wysyłamy potwierdzenie przybycia na e-mail każdego klienta. Gdy nie dostaniemy potwierdzenia rezerwacji pokój jest automatycznie dostępny dla innych. Przykro mi, ale nie dostaliśmy od pana odpowiedzi – zamrugałem szybko próbując przyswoić informację, którą przed chwilą usłyszałem. Nie potwierdziłem e-mailu = nie mam pokoju = nie mam gdzie spać. CHOLERA JASNA.
-Musiałem przeoczyć tę wiadomość, przepraszam – zmusiłem się do uśmiechu. – Ale na pewno macie jakieś wolne pokoje, prawda?
-Niestety, proszę pana – siwowłosy pokręcił głową.
-A rezerwa? W każdym hotelu jest rezerwa – zapaliłem się.
-Jest wykorzystywana tylko w pilnych sytuacjach. Przykro mi, ale nie mogę panu w niczym pomóc – przytrzymałem się krawędzi lady, by nie upaść na wypolerowaną podłogę.
-A mogę zostać do rana w poczekalni? – moja ostatnia deska ratunku, przynajmniej będę wiedział, że mnie nie okradną.
-To nie jest mile widziane… - po głosie mężczyzny poznałem, że ma już dość mojej osoby. Podziękowałem mu słabo i wyszedłem na zewnątrz. Ogarnęła mnie większa rozpacz niż, bo zbiciu mojego poprzedniego iphona. Już nie martwiąc się rachunkiem wybrałem ponownie numer Xiumina.
-Luhan, lepiej żeby to było ważne, bo przez Ciebie spóźnię się do pracy – westchnął chłopak. Zaczerpnąłem trochę powietrza i przysiadając na krawędzi chodnika opowiedziałem mu całą historię. – Okeeej, to jest ważne. Masz trzy rozwiązania. Pierwszy - idziesz do któregoś z hoteli i wydajesz miliony monet za nocleg. Drugi - koczujesz na dworze nie śpiąc, bo cię okradną. Trzeci - szukasz kogoś kto cię przenocuje.
-Żadna opcja mi się nie podoba, Siu – miałknąłem nieszczęśliwie.
-Sam wjebałeś się w to gówno, Lu, więc nie narzekaj. Staram Ci się pomóc – warknął wyraźnie zniecierpliwiony. – Wejdź na couchsurfing i szukaj osoby online. Na pewno znajdzie się ktoś w Mediolanie, kto przyjmie cię na trzy noce.
-A jeśli trafię na jakiegoś świra? Boję się – skuliłem się oplatając kolana ręką.
-Luhan, nie peniaj. To najlepsze rozwiązanie, dasz radę.
-No nie wiem… - wciąż nie byłem przekonany.
-Nie masz innego wyjścia. Wierzę w ciebie, pa – i już go nie było. Prawie, że ze łzami w oczach spojrzałem na ekran z którego zniknęło zdjęcie uśmiechniętego Xiumina. Rozpacz dosłownie zalewała mnie z każdej strony, ale i tak wszedłem na stronę, którą podał mi przyjaciel. Po kolei otwierałem profile osób online, które są chętne do przyjęcia kogoś w swoim domu. Jednak tak jak czytałem opisy tych ludzi, tak bardzo zaczynała mnie dopadać rezygnacja. Połowa z nich po prostu szukała seks-przygody, druga zaś była na tyle dziwna, że bałbym się wejść do ich domów. Zostało mi więc do wyboru 4 ludzi, którzy wydawali się być w miarę w porządku. Jeden z nich był w dodatku Koreańczykiem. Do niego napisałem więc najpierw, bo rozmowa w ojczystym (co z tego, że pochodzę z Chin) języku na pewno podniosłaby mnie na duchu.
‘’Cześć! Nazywam się Luhan i szukając osoby, która przenocowałby mnie w Mediolanie trafiłem na Twój profil. Wydajesz się być miłą osobą, więc na pewno byśmy się dogadali. W dodatku posługiwalibyśmy się językiem koreańskim, a nie angielskim, więc jest to jakieś ułatwienie. Potrzebuję noclegu na trzy noce, ale jeśliby były to dla Ciebie problem, mogę zostać tylko na dwie lub jedną.’’
.
.
.
‘’Cześć, Lu! (Mogę tak do Ciebie mówić?) Z chęcią Cię przenocuję ! Akurat w te dni nie mam szkoleń, więc mógłbym pokazać Ci miasto (to oczywiście zależy od Twoich chęci) i opowiedzieć o nim trochę. Kiedy wylądujesz we Włoszech? Mogę odebrać Cię z lotniska.’’
.
.
.
‘’Właściwie już jestem w Mediolanie. Po prostu zaistniał problem z moją rezerwacją w hotelu… Jeśli to dla Ciebie nie problem, to chciałbym przenocować już teraz. Poprosiłbym tylko o adres.’’
Nie wiedząc czy mam się cieszyć czy nie, zapisałem podany przez niego adres i po dokładnym sprawdzeniu trasy ruszyłem do metra. Mieszkanie chłopaka znajdowało się 10 minut od centrum, więc położenie nie było takie złe. Jadąc do stacji ‘Turro’ przygotowałem się psychicznie na wszystko co może mnie spotkać. Na jego profilu znalazłem tylko jedno zdjęcie, które i tak niewiele mi mówiło. Czarne włosy, ciemna karnacja, maska na pół twarzy. W tym momencie wygląd nie powinien mnie aż tak interesować, bo ważniejsze jest czy nie będzie chciał sprzedać moich narządów, ale cóż… Od zawsze lubiłem przystojnych chłopców. W dodatku ten był dosłownie chłopcem, bo miał jedynie 20 lat. Student przygarnia pracownika korpo do swojego domu. Nie powinno być na odwrót? Słysząc nad głową nazwę swojej stacji wyleciałem na zewnątrz prawie zapominając walizki. Mój host powinien czekać przy wyjściu z metra, więc z bijącym sercem wszedłem po schodach zerkając przy okazji na zegarek. 01:27, pięknie Luhan. Wyciągaj o tej porze więcej ludzi z ich przytulnych mieszkań. Poprawiłem po raz ostatni włosy i rozejrzałem dookoła. Dość spokojna ulica, nikogo oprócz chłopaka opartego o stojak dla rowerów. Wiekowo pasował, w świetle latarni wydawał się mieć ciemną karnację. To by się też zgadzało. Jedynie ubrania wyglądały na cholernie drogie, choć nie rzucające się w oczy. Gdy mnie zobaczył podniósł się i lustrując moją osobę uśmiechnął lekko. Widocznie mój wewnętrzny stan dało się łatwo rozszyfrować, bo chłopak podchodząc bliżej był coraz bardziej rozbawiony.
-Luhan, prawda? – podał mi dłoń, którą uścisnąłem lekko. – Jestem Jongin.
-Miło mi – odchrząknąłem zmieszany, bo po pierwsze: nie wiedziałem jak się zachować, a po drugie: DAMN, JEŚLI ON NIE JEST MODELEM, TO JA NIE JESTEM HOMO.
-Mieszkam zaraz za tym skrzyżowaniem – kiwnął głową na małą krzyżówkę przed nami i korzystając z mojej nieuwagi zabrał ode mnie rączkę walizki. Zaprotestowałem słabo na co ten tylko się zaśmiał i ruszył przed siebie. Trochę skrępowany ruszyłem za brunetem, który zadowolony poprowadził mnie do swojego mieszkania. Znajdowało się ono naprawdę blisko i nawet ja trafiłbym do niego od wejścia z metra. Z zewnątrz skromnie wyglądająca kamienica chowała przestronną klatkę schodową osadzoną dookoła prostokątnego pałacyku, na którym pomimo późnej pory zauważyłem ogromną ilość kwiatów i zieleni. Nie zdążyłem się napatrzeć, bo chłopak przystanął przy drzwiach z ciemnego drewna i szybko je otworzył. Wchodząc do jego mieszkania nie spodziewałem się takiej ciasnoty. Może spowodowane to jest tym, że zawsze mieszkałem w dość dużych mieszkaniach i ani razu nie dane mi było przebywać w kawalerce. Nie bardzo wiedząc co mam zrobić zdjąłem buty i przystanąłem w przedsionku czekając na ruch bruneta. Ten uśmiechnął się patrząc na moją skrępowaną sylwetkę i włączył światło.
-Pierwszy raz nocujesz u kogoś z couchsurfingu, prawda? – zagadnął wchodzą w głąb pokoju, który mimo małej powierzchni był dobrze urządzony. Kilka szafek, kuchnia we wnęce ściany, telewizor i duży stół. Widocznie ten pokój pełnił rolę salonu i kuchni jednocześnie.
-Aż tak widać? – mruknąłem rozluźniając się trochę. Jego barwa głosu była zadziwiająco przyjemna.
-Zazwyczaj ludzie gadają jak najęci, chcą wiedzieć o mnie wszystko lub opowiadają o sobie – wzruszył lekko ramionami i przywołał mnie do siebie. Ruszyłem za nim przechodząc przez przesuwane drzwi, za którymi znajdowała się jego sypialnia. Wielkie łóżko z żelazną ramą zajmowało większą część pokoju i na początku spanikowałem myśląc, że będziemy spać razem. Dopiero po chwili zauważyłem małą, dwuosobową kanapę w rogu pokoju. Była schowana za szafą, która sięgała aż do wysokiego sufitu. Mimo małej powierzchni nie czuło się biedy. Dominowała tu osobowość Jongina, widoczna na każdym kroku.
-Nie chciałbym za bardzo się narzucać. I tak przyjąłeś mnie do siebie w dość nietypowych okolicznościach – potarłem kark starając się nie patrzeć mu w oczy. Nie chciałem się zarumienić czy w jakikolwiek sposób pokazać mu, że jest pociągający. Z pewnością i tak już o tym wie, ale o tym, że jestem homoseksualny nie. Więc niech tak zostanie.
-Jesteś nietypową osobą, Luhan – mruknął na co ja przewróciłem oczami. Tekst jak na wyrwanie tlenionej lali. – Ale jest późno, więc może chciałbyś się wykąpać? Łazienka jest tuż obok drzwi wejściowych.
Skinąłem głową kucając przed walizką. Wypakowując potrzebne rzeczy zapatrzyłem się na sylwetkę bruneta, gdy wyciągał z szafy pościel. Mój wzrok przebiegł po ciemnej skórze, rozłożystych barkach i zgrabnym tyłku. Przygryzłem wargę odwracając wzrok. Moja wieczna chęć na seks w tej chwili zaczęła mi BARDZO przeszkadzać. Tak bardzo, że prawie wypadłem z sypialni, by jak najprędzej znaleźć się pod zimnym prysznicem. Tak jak się spodziewałem woda ostudziła mój zapał i wciąż wycierając włosy wyszedłem z łazienki. Przez przypadek potknąłem się o coś co leżało na podłodze i ze zdziwieniem zauważyłem jednoosobowy materac.
-Będę spał w kuchni, nie chcę żebyś czuł się skrępowany – powiedział spokojnie brunet widząc mój pytający wzrok. Zająknąłem się w odpowiedzi, ale ten powstrzymał mnie machnięciem ręki. – To ja tu jestem gospodarzem, nie ma dyskusji.
-Dziękuję, nie musiałeś… - mruknąłem wdzięczny. Przespanie tych 6 godzin na cudownym łóżku sprawi, że poczuję się o wiele lepiej.
-To nic wielkiego – wzruszył ramionami i przeszedł na tyle blisko mnie, że poczułem zapach jego ciała. Bez zdziwienia stwierdziłem, że pachnie bardziej niż kusząco. Obracając się w jego stronę zauważyłem, że ściąga z wieszaka zapasową kopię kluczy. – To twój komplet, nie musisz wstawać o tej samej porze co ja. Wyśpij się.
-Nie boisz się? – wykrztusiłem patrząc na niego z niedowierzaniem. Nie mogło dotrzeć do mnie to, że chłopak dał klucze do swojego mieszkania kompletnie obcej osobie.
-Nie wyglądasz na złodzieja – zaśmiał się przez co na moje usta wpłynął lekki uśmiech. Skinąłem głową i ruszyłem do sypialni. – Robiłem wcześniej zakupy, więc nie krępuj się i bierz co tylko będziesz chciał.
-Dziękuję, Jongin – przystanąłem w drzwiach i posłałem mu wdzięczny uśmiech. Ten odpowiedział tym samym zanim wszedł do łazienki.
Wzdychając błogo upadłem na miękkie łóżko. Niestety pościel była nowa i nie mogłem wyczuć zapachu bruneta. Mimo to zasnąłem wyobrażając sobie jak ciemnoskóry leży rozgrzany na pościeli koło mnie i pieści dosłownie każdy kawałek mojego ciała. Wiem, jestem zbereźnikiem.
Obudziłem się przeklinając cały świat za to, że nawet o godzinie ósmej nad ranem może być tak kurewsko gorąco. Przez całą tę złość dopiero po kilku minutach dotarło do mnie, że nie jestem w hotelu. Usiadłem gwałtownie i rozejrzałem się po pokoju. Przez zasunięte rolety mało co widziałem, ale gdy zszedłem z łóżka od razu zauważyłem materac oparty o ścianę koło szafy. To oznaczało, że Jongin wyszedł już do pracy. Oznaczało to też, że musiał tu wejść, kiedy jeszcze spałem. Z tego wynika, że widział mnie rozpierdolonego na łóżku. Śpiącego w samych slipkach. BO PRZEZ TO KUREWSKIE GORĄCO NIE MOGŁEM ZASNĄĆ W PIŻAMIE. Momentalnie oblałem się rumieńcem, co nie powinno mieć miejsca, bo niby od kiedy jestem nieśmiały? Złapałem za nowy komplet bielizny i niechętnie poczłapałem do łazienki by wziąć prysznic. Po umyciu się i jak najlżejszym ubraniu ominąłem lodówkę z daleka i wyszedłem z mieszkania. Zjedzenie śniadania na mieście wydawało się najlepszym rozwiązaniem, bo wyżerka na koszt hosta nie jest rzeczą którą mógłbym zrobić. Po dojeździe na plac Duomo, skąd miałem już niedaleko do biura wybrałem jedną z kawiarni i zrelaksowany usiadłem przy stoliku. Mój dobry nastrój zniknął gdy zobaczyłem ceny w menu, ale było już za późno. Nade mną stał młody kelner czekający na przyjęcie zamówienie. Zmierzyłem go dokładnie i uśmiechnąłem pod nosem. Ah, ci Włosi. Po zjedzeniu posiłku (za który wydałem fortunę) skierowałem się do tej cholernej firmy. Będąc coraz bliżej mojego przyszłego grobu zdołałem zauważyć tylko masakryczną ilość Azjatów. Przez moment poczułem się jak w domu. Tylko inna sceneria. To pozwoliło mi ochłonąć. Już pewniejszy siebie wszedłem do wielkiego budynku. Nie zrobił na mnie większego wrażenia, tak samo sekretarka, która za wszelką cenę chciała zwrócić na siebie moją uwagę. Sorry, kochanie, wolę peniski. Dopiero przed salą zacząłem się pocić i czuć nieprzyjemne skręty żołądka. Luhan, tylko w nic się nie wjeb. Tam będzie pełno młodych i przystojnych facetów. Lepszych od Oh Sehuna czy nawet twojego cholernego szefa. W końcu musisz porzucić zamiłowanie do mężczyzn w garniturach. Sam jesteś jednym z nich. Wiesz jak to działa, więc zepnij poślady i daj z siebie wszystko! Kiwnąłem sam do siebie głową i pokrzepiony wszedłem do wielkiego pomieszczenia. Posłałem swój firmowy uśmiech i przedstawiłem się wszystkim. Starałem się nie rozpraszać obecnością osób z ponadprzeciętną urodą i jakoś dałem sobie radę. Wynegocjowanie współpracy z większą korzyścią dla mojej firmy chyba zalicza się do ‘dania rady’. Z okazji dobrej współpracy zorganizowano wspólne wyjście na lunch, więc nie mogłem odmówić (i nie chciałem, jak dają to biorę). Lokal okazał się luksusową przystanią dla biznesmenów i ich pękatych portfeli, ale cóż. Niedługo będę się do nich zaliczał (awansie, nadchodzę!). Z szerokim uśmiechem zamówiłem jedno z najdroższych dań i rozsiadłem się wygodnie w miękkim fotelu. Naprzeciwko mnie usiadł Koreańczyk, który nie spuszczał ze mnie wzroku od początku naszego spotkania. Był całkowicie apetyczny – przystojny, zadbany, drapieżny na swój sposób. Z łatwością by mnie zdominował, co swoją drogą uwielbiam. Mimo, że nie dorastał do pięt mojemu modelowi (tak, mówię o Jonginie) postanowiłem trochę go rozochocić, więc posyłałem w jego stronę ukradkowe spojrzenia i półuśmiechy. Popijałem wino wolniej, częściej oblizywałem wargi, poluzowałem krawat. To wystarczyło, by brunet wręcz wywiercił we mnie dziurę swoim spojrzeniem. Fakt, że wciąż jestem w formie tylko poprawił mi humor. Po skończonym spotkaniu wyszedłem do łazienki, gdzie oczywiście pojawił się też brunet. Widząc jego szybkie spojrzenie w odbiciu lustra obróciłem się w jego kierunku. Ten bez słowa oparł dłonie o kant umywalki, dokładnie po obu stronach moich bioder i uśmiechnął uwodzicielsko.
-Gratulacje, byłeś nie do przebicia – mruknął oblizując wargi.
-Dziękuję, – szepnąłem łapiąc za jego krawat – Joonmyeon.
-Powinniśmy wspólnie świętować twój sukces? – schylił się do mojego ucha, o które prawie zahaczył wargami. Nie myśląc zbyt wiele przycisnąłem usta do jego szyi i przekręciłem nas tak, że teraz on dotykał umywalki pośladkami. Sprawnie przejechałem językiem po całej długości szyi wyłapując przy tym jego ciche westchnienie.
-Nie tym razem, kochanie – szepnąłem i zostawiłem oszołomionego mężczyznę w łazience. Ze świetnym humorem ruszyłem z powrotem do domu, gdzie postanowiłem choć w jakimś stopniu odpłacić się Jonginowi za przyjęcie mnie do siebie. Wbrew pozorom przygotowanie posiłku zajęło mi naprawdę dużo czasu i gdy skończyłem sprzątać usłyszałem dźwięk przekręcanego klucza w zamku. Podnosząc wzrok na wchodzącego chłopaka zamarłem w pół ruchu. Wszystkie moje postanowienia dotyczące ‘nie lecenia, na mężczyzn w garniturach’ legły w gruzach. Dzięki oszałamiającemu wyglądowi szatyna zrozumiałem dlaczego nie skorzystałem z propozycji Joonmyena. To całkiem proste. Nie jest Jonginem. Udając obojętność na widok chłopaka, który ściągał marynarkę postawiłem talerze na stole i przysiadłem na jednym z krzeseł.
-Widzę, że dobrze spędziłeś dzień – uśmiechnął się przyglądając mojej twarzy. Mimo starań nie mogłem pozbyć się szerokiego uśmiechu, więc jedynie skinąłem głową. Podczas jedzenia skupiłem się na słuchaniu bruneta. Chora fascynacja jego osobą rosła z minuty na minutę. Zaczynając od jego lekko ochrypniętego głosu, kończąc na włosach, które były idealnie ułożone zaczynałem zdawać sobie sprawę, że jest idealny. Zabawa z takim mężczyzną byłaby niebezpieczna, bo nie wiadomo jakie wadliwe cechy charakteru kryje. Na moje szczęście skończyliśmy jeść i Kim poszedł do sypialni, by się przebrać. Tak jak się spodziewałem, wrócił ubrany całkowicie na czarno.
-Masz tylko czarne ubrania? – zapytałem lekko rozbawiony.
-Czarny odzwierciedla moją duszę – odpowiedział całkowicie poważnie patrząc mi w oczy. Zbił mnie tym z tropu i przyznam, lekko mnie to przeraziło. Oczywiście nie potrafię panować nad twarzą i wszystkie moje myśli były doskonale widoczne dla młodszego, który po krótkiej chwili zaczął się głośno śmiać - Żartowałem, po prostu lubię ten kolor.
Fuknąłem coś ‘obrażony’ w jego stronę i pospiesznie założyłem buty. Postanowiliśmy wyjść razem do centrum, gdzie chciałem zobaczyć jak najwięcej zabytków. Chciałem również choć w małym stopniu ograniczyć z nim tak bliski kontakt. Szum, tłum ludzi i spiekota w cudowny sposób mi w tym pomogły. Zwiedzając najciekawsze zabytki miasta o których dowiedziałem się naprawdę dużo zacząłem żałować miejsca w którym mieszkam. W Mediolanie mimo tłoku i nawału turystów czuło się niesamowity klimat, który przepełnił moją osobę i szczerze pokochałem to miejsce. Około godziny dziesiątej wróciliśmy do domu, bo mój organizm, który nie jest przyzwyczajony do takich temperatur dosłownie wysiadał. Biorąc prysznic stwierdziłem, że nie miałbym nic przeciwko gdyby brunet spał ze mną w jednym pokoju. Poznaliśmy się bliżej i nie krępowała mnie jego obecność. Jednak zaproponowanie mu tego nie wchodziło w grę. Zasnąłem więc przytulając się do poduszki i wyobrażając sobie jakby to było słyszeć jego oddech rozchodzący się z kąta pokoju.
Następnego dnia po przebudzeniu leżałem dość długo na łóżku i bezmyślnie patrzyłem w sufit. Perspektywa samotnego spędzenia połowy dnia nie była zachwycająca, ale nie mogłem marnować czasu. Oglądanie tych wszystkich cudownych rzeczy straciło swój urok, jednak mimo to byłem zachwycony otaczającym mnie miastem. Do domu wróciłem grubo po Jonginie, ponieważ wolałem oszczędzić sobie widoku jego ciała w garniturze. Jednak nic nie uratowało mnie przed jego osobą siedzącą koło włączonego wiatraka. Ku mojemu zdziwieniu miał na sobie białą podkoszulkę i szare dresowe spodenki do kolan. Jego włosy falowały lekko przez powietrze wychodzące z wiatraka. Wyglądał rozbrajająco rozkosznie przez co ogarnęła mnie obezwładniająca chęć przeczesania jego włosów i całowania go do końca dnia. Mimo wszystko: profesjonalizm i opanowanie. Przywitałem się z nim i starając się patrzeć jak najmniej w jego stronę przygotowałem posiłek. Kończąc jeść, z pewnym smutkiem spojrzałem na zegarek i uświadomiłem sobie, że kończę swój pobyt w tym wspaniałym miejscu. Że zapewne kończę też znajomość z tym chłopakiem. Mój nastrój automatycznie się pogorszył, co wyczuł młodszy. Bez zbędnego gadania wyszliśmy z domu na ostatnią przechadzkę po mieście. Spróbowałem również tutejszej pizzy i dziwacznego napoju alkoholowego, który jest podobno bardzo popularny i lubiany. Każda ta rzecz poprawiła mi humor jednak gdzieś w podświadomości czułem się źle. Z pewnym strachem zrozumiałem, że przywiązałem się do tego miejsca i co gorsza, samego Jongina. Milcząc przebyliśmy drogę powrotną do domu. Wchodząc do łazienki zobaczyłem kątem oka jak chłopak czegoś szuka, jednak nie zwracając na to zbyt dużej uwagi szybko rozebrałem się i wszedłem pod strumień zimnej wody. Czując jak wyparowują ze mnie wszelkie emocje odetchnąłem głęboko i wyszedłem spod prysznica. Byłem dziwnie spokojny i widok pustego mieszkania wcale mnie nie zdziwił. Położyłem się w poprzek łóżka patrząc przez okno na czyste niebo. Zamknięte okiennice mnie irytowały, więc łamiąc cichą zasadę ‘zamkniętych okien’ otworzyłem je. Sen nie przychodził, Jongin również. Nie byłem pewny czy mam na niego zaczekać czy może obudzić się jutro wcześniej i z nim pożegnać. Podziękować. Prawdę mówiąc wolałem nie robić tego wcale. Nienawidzę pożegnań. Moje myśli rozpłynęły się, gdy usłyszałem dźwięk przekręcanego klucza w zamku i ciche otwarcie drzwi. Nie podnosząc wzroku, ani nie ruszając się z miejsca usłyszałem jak chłopak wchodzi do pokoju. Po chwili położył się za mną, również w poprzek łóżka. Nie mogąc wytrzymać jego spojrzenia na moim karku obróciłem się w jego stronę. Miał na wpół przymknięte powieki, zmierzwione włosy i lekko otwarte usta. Nie spuszczał ze mnie wzroku, co doprowadzało mnie do swędzenia skóry. Powiodłem wzrokiem po jego sylwetce i zauważyłem w dłoni butelkę wina.
-Pomyślałem, że nie próbowałeś jeszcze Włoskiego wina – mruknął wyciągając w moją stronę butelkę.
-I wyszedłeś tylko po to? – podniosłem brew do góry, na co ten obojętnie wzruszył ramionami. Przetwarzając za i przeciw wstałem i odkorkowałem butelkę w kuchni. Po chwili znów leżałem na łóżku pijąc napój prosto z gwintu. Jongin powtórzył moją czynność zabierając mi z ręki zielone szkło.
-Robisz to z każdym, kto u ciebie nocuje? – zapytałem cicho patrząc na sufit.
-Co dokładnie?
-Leżysz w łóżku i pijesz wino.
-Robię tak tylko z gejami – w jego głosie wyczułem nutkę rozbawienia.
-Aż tak widać? – mruknąłem i spojrzałem na niego. Leżał tak blisko, że bez problemu mógłbym pogłaskać go po policzku.
-Gdybyś oglądał się za kobietami, a nie mężczyznami to byłbym mniej pewny – zaśmiał się, a ja szturchnąłem go lekko w ramię.
-Dużo ich było?
-Do przedwczoraj… Żadnego – pociągnął kolejny łyk wina i odłożył ostrożnie butelkę na podłogę. Zapatrzyłem się na niego bezmyślnie.
-Masz w planach coś jeszcze? – szepnąłem przymykając oczy.
-Może – odpowiedział równie cicho.
Kolejne minuty mijały w ciszy, a my leżeliśmy bez ruchu słuchając oddechu drugiego. Otwierając oczy od razu napotkałem jego wzrok, z którego nie dało się nic odczytać. Jongin poruszając się wolno zawisł nade mną, a ja poczułem mocny ścisk w żołądku. Dotychczas mieliśmy minimalny kontakt fizyczny, więc czułem się przytłoczony dotykiem jego bioder pomiędzy moimi nogami. Dłużące się sekundy wywołały maksymalne napięcie, przez które czułem wręcz mdłości. Moje serce przyśpieszyło maksymalnie i przez głowę przebiegła pojedyncza myśl, że umrę od nadmiaru emocji. Zamarłem widząc jego twarz pochylającą się nade mną. Ledwo słyszalnie wypuściłem powietrze, gdy jego usta dotknęły mojej szyi. Lekki pocałunek, który na niej zostawił był niczym przy nadgryzieniu skóry tuż obok. Poczułem dreszcze rozchodzące się po całym ciele i całkowity paraliż dający mi jedynie możliwość głębokiego oddychania. Czując mokre pocałunki zbliżające się do szczęki, a potem za płatek ucha miałknąłem drżąc pod jego ciałem. W życiu nie pomyślałbym, że mogę być aż tak wyczulony na dotyk czy chociażby oddech drugiego człowieka. Przez Jongina umierałem od nowa przy każdym muśnięciu czy chociażby dotyku szorstkich palców na mojej dłoni. Docierając do moich ust chłopak bezwzględnie nimi zawładnął pozbawiając mnie jakiejkolwiek szansy na kontrolę. Miękkimi wargami napierał na moje, a językiem wślizgnął się do środka ust, od razu pocierając mój język. Oddałem się mu całkowicie, wiedząc, że mógłbym to robić do końca życia. Czując dłonie pod koszulką oderwałem się od jego ust i westchnąłem głęboko z przyjemności. Jak mogłem się spodziewać szatyn szybko pozbył się materiału i przywarł ustami do mojej klatki piersiowej naznaczając ją wszędzie, gdzie tylko sięgnął ustami. Jego język dotarł do mojego sutka, dla którego poświęcił więcej czasu. Sprawnie zassał się na nim i przygryzł mocno wywołując tym mieszankę podniecającego bólu z przyjemnością. Wypuściłem z ust głośny jęk, za który zostałem po chwili nagrodzony głębokim, zabierającym dech pocałunkiem. Nie spuszczając z niego wzroku patrzyłem jak ściąga swoją koszulkę oraz moje spodnie od razu z bielizną. Umarłem po raz tysięczny gdy nachylił się nad moim kroczem i patrząc mi wprost w oczy zaczął lizać pachwiny, uda. Przelotnie dotknął ustami moją dumę, ale to wystarczyło by moim ciałem wstrząsnął dreszcz, którego nie mogłem opanować. Kim podniósł się i ruszył w stronę szafy dając mi odrobinę wytchnienia. Przetarłem twarz dłońmi próbując choć w małym stopniu ochłonąć. Może i ta czynność dałaby jakikolwiek rezultat gdybym nie podniósł wzroku na Jongina, który zdejmował z długich nóg ciemne spodnie. Myśl, że tak idealny człowiek za chwilę mnie posiądzie wywoła tak duże podniecenie, że poczułem drganie wciąż niezaspokojonego członka. Ciemnowłosy uklęknął przede mną i po mocnym pocałunku przewrócił na brzuch. Po chwili ułożył mnie pośrodku łóżka i uniósł moje biodra do góry wkładając pod nie poduszkę. Zacisnąłem powieki czując jak jedzie językiem po moich wygiętych plecach i zaciska dłonie na wypiętym tyłku. Masował go mocno doprowadzając mnie tym do szaleństwa, po chwili złączył ciasno moje nogi i klęknął po ich obu stronach. Nie mogłem go zobaczyć, ale usłyszałem kliknięcie i po chwili poczułem zimną substancję pomiędzy moimi pośladkami. Syknąłem cicho i oderwałem biodra od poduszki, dociskając je do jego ręki. Chłopak wolną dłonią docisnął mnie do łóżka, a palcami drugiej wszedł we mnie. Zacisnąłem dłonie na żelaznej ramie łóżka czując jak szatyn głaszcze mnie delikatnie od środka. Próba poruszenia się nic mi nie dała, Jongin stanowczo trzymał mnie w jednym miejscu i rozciągał dokładnie, aż nie stwierdził, że jestem gotowy. Po kilku sekundach poczułem jak napiera na mnie główką i powoli wchodzi we mnie. Do końca. Aż po same jądra.
-Dokładnie tak, dziecinko - zamruczał mi do ucha, a ja poczułem się dziwnie podniecony faktem, że zostałem poniżony. Zacisnąłem szczękę czując się całkowicie wypełnionym przez młodszego. Czułem jak pulsuje we mnie, ciężki oddech tuż przy moim uchu utwierdzał mnie przekonaniu, że robię mu dobrze. Uczucie satysfakcji przepłynęło przez moje ciało, gdy poruszyłem biodrami biorąc go jeszcze głębiej, a Jongin jęknął gardłowo. Poczułem jego nadgarstki opierające się po obu stronach moich żeber i od razu krzyknąłem przez ostrych ruch jaki wykonał w moim wnętrzu. Poruszał się kurewsko wolno, ale za każdym razem mocno wbijał się w prostatę. Dosłownie krztusiłem się jękami i krzykami. Nigdy nie pomyślałbym, że seks może być tak bardzo przyjemny. Z każdym jego ruchem błagałem w myślach by nie przestawał, by trwało to jak najdłużej. Jednak im dłużej taranował moje wejście czułem coraz większe gorąco i skurcze w podbrzuszu. Jongin również był na skraju, bo złapał mnie za biodra i wbijając w nie mocno palce przyśpieszył drastycznie. Słyszałem jego ciężki oddech i czułem pożądliwy wzrok na całym swoim ciele. Przygryzając wargę prawie, że do krwi ścisnąłem go w swoim wnętrzu doprowadzając tym do naszego wspólnego orgazmu. Całkowicie osłabiony obróciłem się na plecy, gdy ze mnie wyszedł. Od razu znalazł się pomiędzy moimi nogami całując mnie tak leniwie i niewymuszenie. Uśmiechnąłem się lekko wciągając jego zapach i zakopałem się w pościeli prawie, że od razu zasypiając.
Obudził mnie budzik, który od razu wyłączyłem. Leżałem blisko trzydzieści minut bez ruchu próbując zrozumieć co się wczoraj wydarzyło. Wszystko przypominało bardziej sen niż rzeczywistość. Lecz fakt, że leżałem całkowicie nagi utwierdzał mnie w przekonaniu, że jednak coś musiało się wczoraj stać. Jongina przy mnie nie było. Nawet część łóżka na której spał nie była ciepła. Podniosłem się z myślą, że jednak nie boli mnie tak bardzo jak się spodziewałem. Nie boli fizycznie. Psychicznie co innego. Wylot za dwie godziny. Nie pożegnałem się z nim. Dałem się po prostu przerżnąć. Gdyby nie fakt, że coś do niego poczułem, to nie myślałbym o tym wcale. Wziąłem szybki prysznic i szybko zebrałem rzeczy, by jak najprędzej opuścić jego mieszkanie. Może gdybym był choć trochę uważniejszy, zauważyłbym karteczkę przyklejoną do lodówki. Może. Zamknąłem mieszkanie i klucze wrzuciłem przez uchylone okno do środka domu. Bez zwlekania udałem się na lotnisko, a tam wsiadłem do tego samego, przeklętego samolotu. Opuszczając Włochy doszedłem do wniosku, że jednak cieszę się z naszego zbliżenia. Nikt nie dał mi tyle przyjemności co Jongin. I mogłem choć przez chwilę poczuć się jak to jest być jego.
*
-Lu, uspokój się. To tylko zegarek! Kupisz nowy – tak, zabijcie mnie, jestem idiotą. Naprawdę zostawiłem zegarek w domu Jongina.
-Zapłaciłem za niego miliony monet, Chanyeol! Wątpię, że chodzisz codziennie na miasto po nowego rollexa!
-To napisz do swojego hosta, może go znajdzie w mieszkaniu.
-Dobra, to dobry pomysł - kiwnąłem głową, choć mój żołądek niebezpiecznie się skurczył. - Jestem na 100% pewny, że zostawiłem go u niego. Nawet pamiętam na której szafce.
-To na co czekasz? Wyślesz swój adres, w zamian prześlesz mu butelkę dobrego wina i będziecie kwita.
Przełknąłem ślinę słysząc słowo ‘wino’. Bardziej zawstydzony, co zdenerwowany odblokowałem telefon od razu włączając nową wiadomość. Gapiłem się na ekran dobre 5 minut zanim zniecierpliwiony Chanyeol zabrał mi komórkę z ręki i szybko napisał wiadomość.
"Cześć Jongin! Przepraszam za kłopot, ale jestem prawie pewny, że zostawiłem u Ciebie swój zegarek. Mógłbyś sprawdzić czy go nie ma? W razie gdyby się znalazł, na moim profilu na couchsurfingu znajdziesz mój adres zamieszkania. Byłbyś tak dobry i przesłał go do mnie? Jeszcze raz przepraszam za kłopot i życzę miłego dnia. Luhan ;-)"
.
.
.
"Witaj Luhan! Przeszukałem całe mieszkanie i niestety nie znalazłem Twojego zegarka, ale jeszcze będę się rozglądać. Dam Ci znać czy dopisało Ci szczęście i zguba się znalazła. Pozdrawiam. ;)"
*
-Dzień dobry. Pan Xiao Luhan? Przesyłka dla pana - zdezorientowany podpisałem zwitek papieru i odebrałem od kuriera niedużą paczuszkę. Była adresowana do mnie, lecz poza moimi danymi nie znalazłem nic więcej. Zaciekawiony otworzyłem kartonik z którego na rękę wypadł złoty zegarek. Z o wiele większą i dokładniejszą tarczą niż moja zguba sprzed trzech miesięcy.
-Nie zapamiętałem jak wyglądał twój stary zegarek, bo byłem zbyt pochłonięty twoją osobą, ale mam nadzieję, że ten spodoba ci się równie mocno - zamarłem słysząc miękki głos dochodzący z dołu schodów. Mój wzrok powędrował w tamtą stronę i od razu natrafił na pełne usta wykrzywione w lekkim uśmiechu.
Yyyy... Nie wiem jak mam zacząć (coś czuję, że połowa dziewczyn, która jest na bieżąco z opowiadaniami chce mi wpierdolić). Może najpierw o shocie, a potem o tym co się dzieje u mnie.
Zaczęłam pisać ten os już w Wenecji, bo zostawiłam moje ulubione buty u hosta w Mediolanie (na szczęście był na tyle dobry, że dogadaliśmy się i dostałam je z powrotem) i przez rozpacz zaczęłam pisać na telefonie w notatniku :''''). Generalnie lubię to opowiadanie, bo pomijając wątek miłości (bla bla) opisywałam to jak się czułam u Ozana (który naprawdę spał w kuchni <3) i to przywołało u mnie naprawdę dobre wspomnienia z wakacji. :D
Co do mnie: mam dwie prace dorywcze (a hajsu wciąż mało) i w sumie najebało mi teraz nauki. Nie czuję też potrzeby pisania, tak jak to miałam wcześniej. Myślałam, że się wypaliłam, ale dzisiaj przysiadłam i napisałam do tego shota około 2tys słów (cały ma ponad 5), więc to nie to. Myślę nad zawieszeniem bloga, ale nie jestem też w 100% pewna. Naprawdę nie wiem co mam z tym fantem zrobić, ale jeśli już coś postanowię to dodam ogólnego posta.
Pozdrawiam, Rap Mon