Belispeak (+18)
Chanyeol x Sehun
Mieliście tak, że odechciewa wam się wszystkiego? Nie
chcecie przebywać z ludźmi, jedynie odseparować się i z słuchawkami w uszach
wyjść na długi spacer? Tak właśnie się teraz czuję. Wybiegłem z domu po kłótni
z rodzicami. Nie, nie mogę zostać dziennikarzem. Nie, nie wyjadę za granicę.
Nie, nie mogę mieć jakiejkolwiek nadziei na spełnienie marzeń. Moje życie ma
być uporządkowane, proste i łatwe. Tego chcą dla mnie rodzice, którzy nie
zwracają uwagi na moje potrzeby. Gorycz skupia się we mnie i nie chce odejść.
„Nie poradzisz sobie”, „nie znajdziesz pracy”, „będziesz tego żałować”. No tak,
przecież cudowny syn rodziny Park zostanie prawnikiem. Co robić? To pytanie
krąży po mojej głowie w rytm „ Belispeak” <klik>. Bezsilność mnie dobija, wszystko
zaczyna się sypać. Baekhyun wyjechał, Kai rozwija karierę, Sehun na odwyku.
Odsuwam się od wszystkich i popadam w depresję. Mam ochotę uciec od tego
wszystkiego, żyć inaczej, ale wiem, że nie dam rady. Łzy bezsilności zaczynają
mieszać się z deszczem.
Liceum minęło szybko, za szybko. Wakacje. Powinny mnie
cieszyć, ale bez Baeka, Kai’a i Sehuna to nie to samo. Z pierwszym już prawie
nie mam kontaktu. Układa nowe życie w USA i nie chcę go martwić swoimi
sprawami. Jongin dostał się do najlepszej koreańskiej szkoły tanecznej. Będzie
realizował program taneczny połączony z dziennymi studiami filologii
angielskiej. Sehun… Podobno to tylko faza wstępna, ale i tak nie możemy go
zobaczyć. Nie jest z nim źle, ale musi przejść przez odwyk. A ja? Przygotowuję
się na monotonne życie, pozbawione pasji i jakiegokolwiek zaangażowania.
Prawo... Gdzie oni mają oczy? Wychowywali mnie 19 lat i wysyłają na coś co
kompletnie do mnie nie pasuje. Chciałbym im się postawić, ale są bezwzględni.
Jedyne co mnie cieszy, to to, że będę na drugim końcu Korei. Nie mam ochoty więcej
patrzeć im w oczy. Może gdyby okazywali mi w dzieciństwie choć trochę uwagi i
miłości, to nie byłbym taki oziębły.
*7 lat później*
-Panie Park, przyszedł przedstawiciel firmy „SWK” –
informuje mnie sekretarka.
-Dobrze, wpuść go – mówię, nie odrywając wzroku od ekranu
komputera.
Po chwili do gabinetu wchodzi niewysoki brunet. Rzuca
niedbale teczką na biurko i rozwala się na kanapie.
-Yeol, powiesz mi w końcu o co chodzi czy nie? – wzdycha
cierpiętniczo i drapie się po karku. – Czemu musiałem przyjść aż tutaj? Nie
mogłeś mi powiedzieć tego przez telefon?
-Oj, przepraszam, że musiałeś dla mnie przywlec swój
szanowny tyłek i wysłuchać co mam ci do powiedzenia – zamknąłem klapę laptopa i
spojrzałem na przyjaciela.- Nie żebym wypominał, ale to ja przez ostatnie 2
miesiące wysłuchiwałem twoich wzdychań. Dobrze, że już z nim jesteś, bo inaczej
musiałbym wynająć dla ciebie jakąś niańkę na zastępstwo za mnie.
-Dobra, dobra! Powiedz, że po prostu mi zazdrościsz! –
oburzony aż podniósł się na łokciu i spojrzał na mnie złowrogo.
-Xiu, nie wszyscy lecą na porcelanowe laleczki jak ty –
zaśmiałem się i oparłem nogi o biurko. – Nie obraź się, ale Luhan rozumem nie
grzeszy.
-C-Co?! Jak możesz go tak obrażać?! – krzyknął i spojrzał mi
śmiało w oczy.
Nastała chwila ciszy. W końcu nie wytrzymaliśmy i
zaśmialiśmy się jednocześnie.
-Tylko nie mów tego przy nim, bo się chłopak załamie –
powiedział ocierając z kącika oka łzę.- A teraz na serio. Co się stało?
-Rodzice przyjeżdżają – mój ton głosu od razu się zmienił.
-No co ty? Jeez, współczuję. Ile to już będzie? 7 lat? –
pokręcił głową zmartwiony.
-Przestałem liczyć. Nadal mam im za złe, to jak mą pomiatali
– nie ukrywałem goryczy. – Mam dobrą pracę, to fakt, ale równie dobrze
poradziłbym sobie na dziennikarstwie.
-Chanyeol, przestań już z tym dziennikarstwem. Wiem, że
strasznie ci na tym zależało, ale trudno. Teraz żyjesz dobrze i niech tak
zostanie.
-Xiumin, to ty przestań. Powinieneś pójść na awf i być
trenerem piłki nożnej! A co robisz? Jesteś przedstawicielem handlowym! Musiałeś
przejść przez to samo co ja! A mówisz mi to z takim spokojem!
-Bo się z tym pogodziłem. Nie ma sensu tego rozdrapywać
Yeol, jest dobrze tak jak jest – jakim
cudem zaprzyjaźniłem się z taką spokojną osobą? Nie rozumiem tego.
-Dobra, mniejsza o to. Matka jest przekonana, że kogoś mam.
Zwyczajnie bym to olał i ją rozczarował, ale wiem, że ojciec uzna mnie za
zwykłą ciotę – skrzywiłem się wyobrażając pogardliwą minę ojca.
-W czym problem? Możesz mieć każdą laskę. Pójdź do klubu i
znajdziesz chętną na zostanie panią Park – wzruszył ramionami i rzucił mi
zadziorne spojrzenie. – Chyba, że… chcesz dopiec staruszkom.
-Oj, nawet nie wiesz jak bardzo – uśmiechnąłem się. – Co
wymyśliłeś?
-Przyjdź z chłopakiem, przecież i tak jesteś gejem –
wyszczerzył się i opadł z powrotem na kanapę.
-Zastanawiałem się nad tym, ale sam nie wiem... – zamknąłem
oczy i odchyliłem się na krześle. – Nie znajdę nikogo tak szybko, a mam niecały
tydzień do ich przyjazdu. No chyba, że odstąpisz mi Luhana.
-Łohoh, nie rozpędzaj się. Jeszcze się zakochasz w jego
cudownym tyłeczku i koniec przyjaźni – zaprotestował ze śmiechem. – Nie wiem
kto najbardziej pasuje. Może Chen? Ten z SM.
-Nie znamy się za dobrze, a to za prywatna sprawa.
-Kris? – zapytał ze zwątpieniem. – Dobra, nie. Jeszcze Tao
to źle odbierze.
-Po za tym on nie umie udawać - pokręciłem przecząco głową.
-A co z twoją starą paczką? Jak oni mieli? Kai, Sehun i
Baekhyun, tak?
-To stare dzieje, nie widziałem ich od czasu liceum. Mam
jako taki kontakt z Kai'em, ale on jest teraz w Londynie. Baek, pomyślmy...
Ostatnio czytałem na jakimś portalu, że objął drugoplanową rolę w musicalu.
-A Sehun? - zapytał z nadzieją.
-O nim nic nie wiem. Kiedy wyjechałem, był jeszcze na
odwyku. Nawet nie wiem czy z tego wyszedł – mimowolnie uśmiechnąłem się
przypominając sobie jego wieczne wygłupy.
-Nie chcesz się z nim skontaktować? Wiem, że za nimi
tęsknisz. Odnowa znajomości przynajmniej z jednym z nich dobrze ci zrobi -
wstał z kanapy i podszedł do biurka.- Nie możesz wiecznie przyjaźnić się tylko
ze mną, Jeleniem i Krzysiem.
-Xiu, nie wiem czy to dobry pomysł. Zmieniłem się, on pewnie
też. Nie chcę psuć moich wspomnień - powiedziałem ze zwątpieniem.
-Zaryzykuj, bo inaczej zostaje ci Kyungsoo, a jego twoi
rodzice chyba pożrą - zaśmiał się i zabrał teczkę. - Pomyśl o plusach - znowu
spędzisz z nim czas i przy okazji utrzesz nosa swoim rodzicom.
-Dzięki Baozi - uśmiechnąłem się i przybiłem z nim piątkę.
Po wyjściu bruneta z wahaniem otworzyłem laptop i włączyłem
pocztę. To będzie cud jeśli ma ten sam e-mail co wcześniej. Jeżeli to nie
zadziała, to się poddaję. Nie mam tyle samozaparcia, by wydzwaniać do jego
rodziców i szukać jego aktualnego adresu zamieszkania. Po pierwszej wiadomości
strona nakierowała mnie na nowy chat. Co mnie zdziwiło otrzymałem odpowiedź po
niecałych 5 minutach.
Ja: Siema, ile to już zim? ;)
On: A żebym ja to wiedział. Co się dzieje, że piszesz? ;)
Ja: Sam nie wiem, jakoś mnie tak naszło.
On: O proszę, jak miło. Co tam? Jak tam? Jak się żyje?
Ja: A jakoś daję radę. Jestem kierownikiem w firmie
prawniczej, po za tym nic ciekawego.
On: No co ty pierdolisz? Ty i prawo? Nie wierzę.
Ja: No tak jakoś wyszło... A co u ciebie?
On: A wróciłem ostatnio na stare śmieci. Seul wita.
Ja: To tak jak ja, studiowałem dość daleko, ale od 2 lat
pracuje w Seulu.
On: To dlatego Cię nie widziałem. Zanim wyjechałem do stanów
chciałem Cię odwiedzić, ale twoi starsi powiedzieli, że już wyjechałeś.
Ja: Stany? A ty tam co robiłeś?
On: Szkolenia i te sprawy, dużo by opowiadać.
Ja: To może się spotkamy? Jak za dawnych lat. ;)
On: Nie mam nic przeciwko. Kończę dzisiaj o 17.
Ja: Ja o 18.
On: 18:30 w naszej pizzerni?
Ja: KK.
On: KK.
Zdziwiony spojrzałem na naszą rozmowę. Poszło szybko i
zadziwiająco gładko. Ciekawe jak przejdzie samo spotkanie. Dość rozkojarzony
wróciłem do pracy. Punktualnie o 18 wyszedłem z biurowca i pojechałem w miejsce
naszych dawnych spotkań. Prawie nic się nie zmieniło co mnie strasznie
ucieszyło. Usiadłem przy ulubionym stoliku i skupiłem wzrok na drzwiach lokalu.
Po 15 minutach moim oczom ukazał się wysoki blondyn (farbnął się!), ubrany w
czarną kurtkę, full capa i jeansowe rurki. <klik> Pisał coś na telefonie ze skupioną
miną, ale kiedy podniósł wzrok i spojrzał na mnie uśmiechnął się szeroko.
Prawie mi serce stanęło. Z czasów liceum nie zapamiętałem żeby był taki
zajebisty. Był jednocześnie taki sam i inny. Wyprzystojniał to jasne, zmieniło
mu się też spojrzenie, ale uśmiech został ten sam. Patrząc na niego w ogóle nie
żałowałem, że zgodziłem się na propozycję Xiumina.
-Nie wierzę w to co widzę! - zaśmiał się i uścisnął mnie po
przyjacielsku.
-No, no Sehun! Wydoroślałeś! - z uśmiechem odwzajemniłem
uścisk.
-No co ty nie powiesz? Myślałeś, że po 7 latach dalej będę
wyglądał jak piętnacha? - pokręcił rozbawiony głową i zmierzył mnie od stóp do
głowy - no ale Yeol! Z ciebie się zrobiła niezła partia! Nie pomyślałabym, że
będziesz się ubierać z taką klasą.
-To tylko do pracy. Po domu dalej chodzę w rozciągniętych
dresach i brudnych koszulkach - zaśmiałem się i poczułem ogarniające mnie
szczęście. Cholera, jak mi go brakowało.
Spędziliśmy razem jakieś 3 godziny, po których podwiozłem go
do domu i wróciłem do siebie. Zadzwoniłem od razu do Bułki i poinformowałem o
wszystkim. Oczywiście zaczął monolog jaki to on nie jest wspaniały i cudowny,
podsumowując powinienem całować go po stopach za taki genialny pomysł.
Nie jestem z tych co owijają w bawełnę, więc od razu na
kolejnym spotkaniu wprowadziłem blondyna w mój plan. Zdrowo się uśmiał, ale nie
odmówił. Minął jedynie tydzień a ja już zżyłem się z nim jak za dawnych lat.
Codzienne pisanie i spotkania wprawiały mnie w dobry nastrój, ale też zacząłem
czuć coś więcej. Nie wiem jak on by na to zareagował, więc póki co nie robię
żadnych ruchów w tę stronę. Dopiero co odbudowaliśmy naszą przyjaźń, na chwilę
obecną mi to wystarcza. Poznałem młodszego z resztą moich przyjaciół i mogę
spokojnie stwierdzić, że polubili go.
Nastał dzień nieszczęsnego spotkania z rodzicami. Matka
zadzwoniła i poinformowała mnie, że spotkamy się w jednej z tych klasycznych i
nudnych restauracji. Poddenerwowany wjechałem na parking i spojrzałem
spanikowany na Sehuna. On jedynie popatrzył na mnie ciepło i powiedział ''dasz
radę''. To mi wystarczyło. Weszliśmy do bogato urządzonego lokalu i
skierowaliśmy się do stolika numer 5. Już z daleka poznałem te kamienne twarze
i sztywne sylwetki. Gdy podeszliśmy matka zdziwiła się widząc Sehuna. Młodszy
grzecznie się przedstawił i po szczebiotaniu matki ''oj, pamiętam jaki byłeś
malutki w liceum'' usiedliśmy przy stole.
-Chanyeol, nawet nie wiesz jak się za tobą stęskniliśmy!
Czemu się do nas nie odzywałeś? Martwiliśmy się! - przesłodzony ton mojej matki
zmieszany z sarkazmem przyprawił mnie o mdłości.
-Tak wyszło mamo, chciałem najpierw stanąć na nogi -
powiedziałem w miarę panując nad sobą.
-Oh, nawet nie wiesz jacy jesteśmy z ciebie dumni! - uśmiechnęła
się przymile. - Przepraszam, że zapytam, ale dlaczego przyszedłeś z Sehunem? Miałeś
przecież przyprowadzić swoją dziewczynę.
-Powiedziałem, że mam kogoś, ale nie powiedziałem, że to
dziewczyna - zrobiłem pauzę i spojrzałem im śmiało w twarze. - Sehun jest moim
chłopakiem.
-Nie żartuj z nas kochanie - powiedziała matka patrząc to na
mnie to na blondyna.
-Jestem poważny - powiedziałem spokojnie i pokazałem im
nasze złączone dłonie. Nastała długa pauza po której ojciec nie wytrzymał.
-Ty szczeniaku! Włożyliśmy w ciebie tyle trudu i pieniędzy!
A ty jak się odwdzięczasz? Nie wychowałem pedała! Po prostu nie jesteś moim
synem! - wstał i uderzył mnie w twarz.
Matka patrzyła na to wszystko z rosnącą odrazą. Po chwili
wstała z mocą i prawie, że wybiegła z restauracji. Ojciec stał nad nami jeszcze
chwilę z podniesioną ręką, ale zrezygnował i poszedł za swoją żoną.
-Szybko poszło - zaśmiałem się gorzko i ruszyłem z
chłopakiem do samochodu.
Przez całą drogę w aucie panowała cisza. Może to i lepiej,
inaczej rozpłakałabym się. Wchodząc do domu od razu skierowałem się w stronę
barku. Siadając na kanapie z whisky czułem się jak w wakacje po liceum. Już
miałem się napić kiedy Sehun wyjął mi szklankę z ręki. Odstawił ją na stół i
pochylił się nade mną. Byliśmy tak blisko siebie, że czułem jego gorący oddech
na ustach. Nasze wargi spotkały się kiedy wsunął swoje zimne palce pod materiał
mojej koszuli. Złapałem go w talii i przyciągnąłem bliżej chcąc go całego dla
siebie. Powolny pocałunek zaczął przeradzać się w walkę o dominację.
Momentalnie rozpaliłem się pod jego dotykiem. Całując go po szyi przeniosłem do
sypialni i położyłem na wielkim łóżku. Całowałem każdy nowo odkryty fragment
jego skóry robiąc co jakiś czas malinki. Leżąc na sobie nadzy i całując się
zachłannie zapomnieliśmy o dzisiejszych zdarzeniach. Ocieraliśmy się o siebie i
mruczeliśmy zadowoleni w usta. Nasze ręce i usta były wszędzie. Wchodząc w
niego wtuliłem się w jego szczupłe cało. Jeszcze większy żar zalał mnie kiedy
zacząłem poruszać się w nim mocno i z precyzją. Wił się pode mną jęcząc
przeciągle i wzdychając słodko. Obsypałem jego twarz pocałunkami i wydyszałem w
usta jak bardzo go kocham. Gdy przyśpieszyłem ruchy zobaczyłem jak pręży całe
ciało i zaciska palce na moich pośladkach. Jego głos odbijał się w całym
mieszkaniu, gdy krzyczał moje imię. Doszedł mocno w moją rękę, ja poruszałem
się jeszcze mocno w nim czując narastającą siłę. Chłopak zacisnął się na mnie
mocniej, przez co doszedłem trafiając go dosadnie w prostatę. Przylgnął do mnie
całym ciałem i doszedł drugi raz.
Wyrównując oddechy patrzyliśmy na siebie i całowaliśmy się
leniwie. Nie mogąc się powstrzymać jeździłem po jego ciele zatrzymując się
dłużej na czułych miejscach. Ssałem obojczyki, gryzłem biodra, masowałem uda.
Stymulowałem go tak długo, aż nie odszedł po raz trzeci dzisiejszego wieczoru.
Zmęczony zasnął na mojej klatce piersiowej z rozwalonymi włosami i spuchniętymi
ustami. Mając go przy sobie, mam w pełni wyjebane na rodziców.
* 2 miesiące później*
-Yeol poczekaj, pójdę przymierzyć tylko te spodnie, ok? -
machnął mi rurkami przed twarzą i już odchodził kiedy złapałem go w talii i
przyciągnąłem do siebie.
-Może ci pomóc, co? - szepnąłem mu na ucho.
-Chan, zboczeńcu, nie możesz mi dać spokoju nawet w sklepie?
-Ale kiedy ja tak kocham twój tyłeczek! - zamruczałem i
przygryzłem płatek jego ucha.
-Jeez, z kim ja się związałem? - westchnął i całując mnie
mocno w usta po omacku zaprowadził do przebieralni.
__________________________________________________
BUM! Znowu one shot z dupy!
Powinnam pisać dodatek, kontynuować "School live", ale jak to ja robię coś kompletnie innego. Nowy paring na tym blogu, mam nadzieję, ze przypadnie wam do gustu. ;)