wtorek, 17 stycznia 2017

School live - epilog



(POV KRIS)

-Mamo, będę przed 22 - krzyknąłem stojąc w drzwiach mieszkania.
-Dobrze, kochanie – przytłumiony głos dobiegł z kuchni. Uśmiechnąłem się lekko i wyleciałem z domu nie chcąc się spóźnić. Pogoda była wręcz cudowna, niebo miało różowy odcień, a słaby wietrzyk ochładzał zgrzane policzki. Szedłem na skróty przez park nie przejmując się ubrudzeniem znoszonych vansów. Mój umysł nie przyswajał w tym momencie nic co nie było powiązane z niewysokim brunetem czekającym na mnie w swoim mieszkaniu. Wciąż nie potrafiłem zrozumieć sytuacji w której się znalazłem. Nic nie wskazywało na to, że on dostrzega moją osobę w ten szczególny sposób. Ja również odpuściłem sobie jakiekolwiek uczucia wobec niego. A jednak los postanowił trochę poplątać i wylądowaliśmy razem w... W czym tak właściwie? Tego nie wie nikt. Najważniejsze, że jestem teraz szczęśliwy i zakochany.

Odpuściłem sobie pukanie, doskonale wiedział, że dzisiaj go odwiedzę. W całym domu panowała idealna cisza, którą zakłóciłem zrzucając z siebie buty i jeansową kurtkę. Automatycznie skierowałem się do przytulnej sypialni, do której przyłączono niewielki balkon. Brunet siedział na rozkładanym krześle czytając grubaśną książkę, zapewne biografię jakiegoś artysty. Pochyliłem się nad nim cmokając gładką skórę na szyi. Mężczyzna przeniósł na mnie wzrok dopiero po dokończeniu zdania. Na jego usta wpłynął lekki uśmiech, gdy patrzył na moją twarz.

-Jesteś dziś wcześnie – puknął palcem w delikatny zegarek Wellingtona, który swoją drogą dostał ode mnie. 
-Nie chciałem siedzieć bezczynnie w domu – wzruszyłem ramionami usadawiając się naprzeciw niego. Plecy oparłem o chłodne barierki, a ręce o zgięte kolana.
-To samo robisz tutaj – westchnął wracając do książki. 
-Patrzenie na ciebie, sprawia mi więcej przyjemności niż granie w CS'a – mężczyzna mimowolnie uśmiechnął się zamykając lekturę. Pochylił się składając na moich ustach delikatnego całusa. Ten człowiek był niemożliwie słodki. 
-Powinieneś znaleźć sobie jakieś lepsze zajęcie – mruknął nie odsuwając się ode mnie. Jego palce przyjemnie przeczesały moją grzywkę.
-Dobrze, panie profesorze – złapałem w dłonie jego rękę muskając skrawek skóry tuż nad nadgarstkiem.
-Chyba zapomniałeś, że już nim nie jestem – zaśmiał się lekko. Podniosłem wzrok na jego piwne oczy, które przyciągnęły mnie do siebie już pierwszego dnia szkoły.
-Co nie zmienia faktu, że podnieca cię, kiedy tak do ciebie mówię – z zadowoleniem zauważyłem róż wpływający na blade policzki Kim Junmyeona. Patrzenie na niego jest moją ulubioną czynnością, zdecydowanie.

*

(POV BAEKHYUN)

-Nie rozumiem czemu zrezygnował tak nagle – Chen podrapał się w tył głowy obserwując jak nowy nauczyciel historii wchodzi do stołówki.
-Już tęsknisz za jego widokiem? – warknął Xiumin nie zaszczycając bruneta spojrzeniem. Zaciekle grał na telefonie.
-Już jesteś zazdrosny? – odpyskował młodszy obracając się plecami do swojego chłopaka. 
-O kim mowa? – Kris dosunął krzesło do naszego stolika szturchając niechcący Sehuna, który z niesmakiem otrzepał ramię.
-O Suho.
-Co z nim? – blondyn zmarszczył brwi patrząc uważnie na Chena.
-Zastanawiamy się czemu się zwolnił.
-Aaa – Wu najwidoczniej ulżyło, bo rozparł się wygodnie na krześle. – Też chciałbym wiedzieć. 
-A mnie bardziej ciekawi gdzie jest Kyungsoo, nie widziałem go od rana – westchnąłem sprawdzając facebook'a. Chłopak nie odpisywał ani na sms'y ani na kakaotalku.
-Może jest chory i jeszcze nie wstał – Chanyeol wzruszył ramionami. – Ja zazwyczaj śpię do 15. 
-Soo nie jest przerośniętym, leniwym bachorem jak ty – syknąłem zirytowany jego wypowiedzią. 
-Aha? Tobie co znowu? – Yeol westchnął cierpiętniczo. 
-Gówno – sarknąłem odwracając się tak samo jak Chen.
-Oho, nasze dziewczynki mają okres – zaśmiał się Sehun przenosząc wzrok ze mnie na Kim'a. 
-Morda, bo zaraz ty będziesz miał okres, ale z nosa – rzuciłem w niego widelcem, który niestety złapał w porę. Szkoda, wyglądałby o wiele lepiej ze sztućcem w szyi. 
-Bez problemu, zawsze możesz pożyczyć mi tampona – pokazał mi środkowego palca, którego miałem ochotę złamać. 
-A tak na poważnie, to co chodzi? – brunet objął mnie ramieniem kładąc głowę na moim barku. Rozczuliło mnie to, ale nie na tyle żeby rzucić mu się w ramiona.
-Zapytaj tę sukę z 3e – prychnąłem wyszukując wzrokiem tlenioną szmatę, która akurat w tym momencie postanowiła na nas popatrzeć.
-Chodzi ci o Hyoyeon? – zaśmiał się cicho, choć dla mnie nie było w tym nic zabawnego. Wkurwiało mnie, że ta przeklęta cheerleaderka łasiła się do MOJEGO chłopaka w każdym możliwym momencie. A ON nic z tym nie robił. Może jeśli odgryzę mu kutasa, to przestanie kręcić tyłkiem przy jego kroczu w kolejce do sklepiku szkolnego.
-Bingo, geniuszu – przewróciłem oczami czując na sobie bezwstydny wzrok tej larwy.
-Nie ufasz mi? – jego dłoń przeniosła się na moją szyję masując ją lekko, druga zaś wylądowała na mojej klatce piersiowej przez co zostałem dociśnięty plecami do jego wyrzeźbionej klaty. 
-Ufam, po prostu.. – momentalnie zrobiło mi się głupio, ale nie potrafiłem powstrzymać zazdrości buzującej w moim ciele.
-Jesteś słodki, wiesz? – szepnął mi na ucho całując je lekko. Po chwili jego usta wylądowały na mojej szyi. Całował niespiesznie, delektując się gęsią skórką pojawiającą się na moim ciele. – Tak bardzo, że mam ochotę zerwać się z lekcji i zabrać cię do siebie, co ty na to?
-To nie najlepszy pomysł, Chan – mruknąłem czując jak zasysa się na skórze. Stołówka to nie jest dobre miejsce na okazywanie sobie uczuć, ale przez związek Hunhana większość ludzi przyzwyczaiła się do takich widoków. Jednak ktoś nie mógł odwrócić wzroku i wręcz ciskał piorunami w naszą stronę. Nie powiem, jestem zadowolony z takiego przebiegu sytuacji.
-Masz idealną frekwencję, nic się nie stanie jeśli znikniesz z trzech lekcji – przytulił mnie do siebie mocniej, aż w pewnym monecie wylądowałem na jego kolanach (a raczej kroczu), gdzie poczułem na wpół twardego członka. Od razu zrobiło mi się gorąco, a podjęcie decyzji stało się o wiele łatwiejsze. 
-Dobrze, ale to jedyna taka sytuacja – podniosłem się zabierając plecak z ziemi.
-Wierzysz w cuda? – zaśmiał się Oh, który najwyraźniej wszystko słyszał. Rzuciłem mu mordercze spojrzenie wyciągając telefon z kieszeni. Nareszcie dostałem wiadomość od Kyungsoo.

''Możesz do mnie przyjść?''

*

(POV KYUNGSOO)

-Nie myślałem, że będziesz tak szybko – zdziwiony otworzyłem szerzej drzwi wpuszczając przyjaciela do mieszkania. 
-Chanyeol mnie podwiózł, nie mógł zostać w szkole, bo... Musi coś załatwić w domu – brunet posłał mi zakłopotany uśmiech. Postanowiłem nie drążyć tematu. Było mi wręcz na rękę to, że przyjechał kilka godzin wcześniej. – Czemu cię nie było w szkole? 
-Poczułem się rano źle – najszczersza prawda. Może nie do końca chodziło o stan fizyczny, ale przecież ten psychiczny jest tak samo ważny, prawda?
-Ale teraz jest lepiej? – troska na jego twarzy była wręcz namacalna. Uśmiechnąłem się lekko i przytuliłem do drobnego chłopaka, który oddał uścisk z zadziwiającą siłą. 
-Jeśli przestaniesz mnie dusić, to na pewno będzie – wycharczałem klepiąc go po ramieniu. Chłopak ze śmiechem odsunął się ode mnie po czym sam wszedł do kuchni i zaczął grzebać po szafkach w poszukiwaniu czegoś zjadalnego. Panie i panowie, poznajcie Byun Baekhyuna. – Zamówmy pizzę, co? 
-Kyung, pójdzie mi w boczki! – zawył brunet odgryzając porządnego kęsa czekolady, którą znalazł na lodówce. 
-Spokojnie, spalisz z Chanyeolem – machnąłem dłonią i sięgnąłem po ulotkę. Chłopak póki co spalił tylko buraka, ale przestał protestować. Gdy dostaliśmy jedzenie zaczęliśmy maraton filmowy od Grease, kończąc na Dirty dancing. Tak, zdecydowanie zachowujemy się jak laski w czasie okresu. 
-Tak właściwie nigdy nie naciskałem, ale może w końcu ruszysz do przodu z panem x? – spiąłem się słysząc te słowa. 
-Nie jestem gotowy, Baek. Do tego mówiłem ci, że to skomplikowane – westchnąłem tłamsząc w rękach puszysty koc, którym się opatuliłem. 
-Soo, ty nigdy nie będziesz gotowy. A życie jest tylko jedno, potem będziesz żałować, zobaczysz. Przy czym kto normalny odrzuciłby tak zajebistego kolesia, pls – zaśmiałem się lekko choć wcale tak nie sądziłem. Jestem beznadziejnie przeciętny, w tym sęk. Do tak utalentowanej i cudownej osoby nie pasuje nijakość. – Musisz zaufać temu co czujesz, okej? Ja tak zrobiłem i wyszedłem nie najgorzej. 
-Pomyślę o tym.

Kiedy Baekhyun opuścił mieszkanie długo siedziałem zbierając się w sobie wewnętrznie. Słowa przyjaciela mocno mnie podbudowały, więc drżącymi palcami wybrałem numer, który sam Byun dał mi kilka miesięcy temu. Już po trzecim sygnale usłyszałem jego głos. Zacisnąłem oczy próbując uspokoić drżenie głosu.

''Yixing, możemy się spotkać? Chciałbym z tobą porozmawiać.''

*

(POV CHANYEOL)

-Wiesz jakie to uczucie kiedy coś jest w zasięgu twojej ręki, już prawie to masz i nagle ci ucieka? – westchnąłem ciężko wiążąc buty. 
-Myślałem, że Byun już ci dał – Suga zrobił bliżej nieokreśloną minę. 
-Bo dał, ale nie mogę dobrać się do niego już od dłuższego czasu! – z tego wszystkiego zacisnąłem za mocno sznurówki przez co za dziesięć minut nie będę czuć nogi, ale teraz mnie to nie obchodziło. – Ja nie mogę żyć bez seksu!
-Nie tak głośno, tu są niewinne dzieci – zaśmiał się blondyn pokazując na zarumienionego Jungkook'a, który próbował udawać, że nic nie usłyszał. – Za trzy dni koniec roku szkolnego. Mnóstwo czasu żeby obracać Baeka kiedy tylko zechcesz, ale teraz mamy nasz ostatni mecz. Więc skup się na miłość boską, dobrze? 
-Okej – pokiwałem głową. Wszyscy zaczęli zbierać się do wyjścia. Postarałem się wyrzucić z głowy obraz nagiego chłopaka. – Ej, ale następnym razem uważaj na słowa. Obracać mogę twoją starą, nie Baekhyuna.

Jak można było się spodziewać przejebaliśmy po całości. To nie była moja wina, po prostu nasz skład kulał przez niedojebów, którzy odpuścili już sobie szkołę. Co nie zmienia faktu, że wkurzyłem się niemiłosiernie. Nienawidzę przegrywać, w niczym. Może i jest to wada, ale przynajmniej daję z siebie 120%. Wkurzony szorowałem swoje ciało obmyślając morderczy trening, który zaserwuję chłopakom przy najbliższym spotkaniu. Z rozmyślań wyrwała mnie para drobnych dłoni sunąca po moim brzuchu. Od razu poznałem Baekhyuna, bo na jednym z palców widniał charakterystyczny srebrny pierścionek. Z wyszczerzem odwróciłem się do swojego chłopaka, który obdarzył mnie szerokim uśmiechem.

-Grałeś świetnie, Chan – w jego oczach mogłem dostrzec dumę. Mój dobry humor wrócił w tej samej sekundzie. 
-Najlepiej? – pochyliłem się by złączyć razem nasze nosy. 
-Zdecydowanie – nie czekając dłużej złączył nasze wargi w lekkim pocałunku. – Musisz myć się delikatniej, głupku. Zobacz jesteś teraz cały czerwony.

Zaśmiałem się cicho na tę uwagę. Brunet sięgnął po żel wylewając go dość sporo na ręce. Już po chwili mydlił moje barki, ramiona, klatkę piersiową. Nawet nie zdawałem sobie sprawę jak przyjemne jest branie wspólnego prysznicu. Chłopak niespiesznie mył moje ciało, schlebiało mi to z jakim uwielbieniem patrzył na mnie. Mogłem zacząć go myć, ale o wiele bardziej wolałem pocałować. Zamruczałem mu w usta, gdy zaczął kciukami zataczać kółeczka na moich biodrach. Przylgnąłem do niego czując, że również jest już twardy. Kiedy delikatna dłoń znalazła się na moim penisie odchyliłem głowę pozwalając wodzie skapywać na moją twarz. Baekhyun płynnymi ruchami rozprowadzał mydliny po całym członku całując mnie przy tym po szyi. Wiedziałem, że jeśli zostanę w takiej sytuacji dojdę szybciej niż policzę do pięciu. Z bólem odsunąłem jego rękę łapiąc go pod uda i opierając o mokrą ścianę. Chłopak syknął przez zimno, ale nie zaczął marudzić. Nie mógł, kiedy jeden z moich palców znalazł się w jego ciasnym tyłku. Rozciągałem go do czasu, kiedy moja cierpliwość się nie skończyła. Wchodząc w niego poczułem nutkę triumfu. Właśnie odbierałem swoją nagrodę. Najcenniejszą jaką dane mi było kiedykolwiek dostać.

*

(POV SEHUN)

-Sehun, nie chcę iść do twojego domu – wywróciłem oczami słysząc to. Mam cholerne deja vu. 
-Zabiorę tylko resztę swoich rzeczy i już nas nie ma, kochanie – złapałem go za szyję przyciągając do dłuższego pocałunku. Starszy nadął śmiesznie policzki i naburmuszony wyminął mnie idąc przodem. Gdzie ja bym  znalazł drugiego takiego, co? 
-Naprawdę przerażają mnie twoi rodzice, Hun – skrzyżował ręce na piersi, gdy wchodziliśmy po schodach. Kręcąc głową na jego głupotę otworzyłem wielkie mahoniowe drzwi. Blondyn wszedł powoli rozglądając się dookoła. Jak na zawołanie z salonu wyskoczył mój ojciec. 
-Są i moi ulubieni chłopcy! Chodźcie tu, muszę was uściskać – rozłożył ręce podchodząc do nas. Westchnąłem ciężko odsuwając go od Luhana, który stał sparaliżowany. 
-A ja to co? – z kuchni usłyszałem oburzony głos Eunhyuka. 
-Ciebie w końcu wydziedziczę za te wybryki – odkrzyknął mój ojciec. Oczywiście dobrze wiedziałem, że to żarty, ale skutecznie zamknął tym jadaczkę Eu.
-Ubierz się, Luhan nie musi widzieć cię półnagiego – pociągnąłem starszego do swojego pokoju. 
-Jest lato, Sehun! Kiedy mam chodzi rozebrany jak nie teraz? – rzucił rozbawiony uśmiechając się przy tym rozbrajająco. Widząc róż na policzkach Lu przekląłem idealną rzeźbę mojego starszego. Całe szczęście Xiao nie będzie go już tak często widywał.
-Wciąż nie rozumiem jakim cudem dają ci własne mieszkanie – blondyn pokręcił głową rozkładając się na moim łóżku. – Idziesz dopiero do drugiej liceum.

-Wiedzą, że o mnie zadbasz – posłałem mu ciepły uśmiech. – Dodatkowo będziesz miał blisko na uczelnię, a ja do szkoły. Idealnie.  -Nie wiem czy chcę wplątywać się w wychowywanie dzieciaka – westchnął przesadnie za co dostał karę w postaci łaskotek. 
-Nie narzekaj, tylko mi pomóż. Zostawiłem całą bandę w nowiutkim apartamencie, boję się, że nie będę miał w czym mieszkać – stęknąłem podnosząc największe pudło. Chociaż spójrzmy prawdzie w oczy. Nawet gdyby skasowali moje audi nie przestałbym ich kochać. W końcu są moją drugą rodziną. 

_____________________________________________

Oklaski dla tych, którzy są tu od pierwszych rozdziałów - właśnie dotrwaliście do końca, po ponad dwóch latach, hehs.


wtorek, 3 stycznia 2017

School live - chap#13


(POV CHANYEOL)

-Powiesz mi w końcu, czemu jesteś taki wkurwiony? – Chen niedbale zamoczył frytkę w sosie czosnkowym. Przełknąłem ślinę patrząc jak wolno zlizuje językiem białą ciecz.
-Pytasz się, bo jesteś debilem czy może niedojebem? – warknąłem.
-Oj, droczę się tylko, Bubuś – zachichotał brunet.
-Lepiej przestań – uciąłem. Zmarszczył brwi niezadowolony i naraz wrzucił do ust trzy frytki.
-Weź już coś z tym zrób! Nie da się z tobą normalnie rozmawiać! – oburzony machnął ręką, przy okazji opluwając mnie jedzeniem. Zacisnąłem zęby i starłem papkę z twarzy.
-Dobrze wiesz, że nie potrafię – warknąłem. – Za każdym razem gdy jestem blisko niego, to boję, że powiem coś nie tak. Że znowu się wkurzy i nie będzie chciał mnie znać.
-Ughh, musisz kogoś zaliczyć. Wtedy ochłoniesz i porozmawiasz z nim na spokojnie, u mnie to zawsze działa – wzruszył ramionami.
-Łatwo ci mówić. Przez pewne NIEDOKOŃCZONE – posłałem mu mordercze spojrzenie – sprawy nie potrafię myśleć o nikim innym. Mój umysł jest wypełniony jego zwinnymi palcami, świetnym tyłkiem i nieziemskimi jękami – sfrustrowany przeczesałem włosy.
-To naciskaj na niego, mogę się założyć, że to lubi – posłał mi łobuzerski uśmiech.
-Znowu pomyśli, że chcę go tylko przelecieć - potrząsnąłem głową.
-A tak nie jest? – posłał mi zdziwione spojrzenie. Spojrzałem na niego jak na idiotę. To, że myślę o penetracji Byuna 24/7 nie oznacza, że nie chciałbym z nim być. Właściwie, to nie pragnąłem niczego bardziej w moim cudownym życiu. – Okeeej, teraz mnie zszokowałeś, bro.
-Ehkhem – odchrząknął Xiu. Spojrzeliśmy na niego jednocześnie. – Jeśli tak się sprawy mają, to przyśpiesz, rumaku. Zostało tylko dwa tygodnie szkoły. Skończy się zastraszanie każdego kolesia, który zarywa do Baekhyuna. Nie będziesz miał pewności czy kogoś sobie nie znajdzie.
-Wiem o tym – zawyłem chowając głowę w dłoniach. 

(POV BAEKHYUN)

-Kiedy skończysz się z nim bawić? – zapytał Lu uśmiechając się przy tym znacząco.
-Ależ ja nie wiem o co ci chodzi – odpowiedziałem niewinnie i usadowiłem się wygodniej na kolanach Himchana.
-Nie masz serca – zaśmiał się Soo.
-A ty penisa – rzuciłem w jego stronę i od razu tego pożałowałem. Kyung wstał z miejsca i zaczął rozciągać ramiona przygotowując się do zadania ciosu. Pisnąłem cicho i schowałem w ramionach blondyna, który zadowolony przycisnął mnie do siebie bardziej. Odesłał wkurzonego szatyna na swoje miejsce, ale nie zabrał dłoni z moich pleców. Zmarszczyłem się niezadowolony czując dłonie zjeżdżające coraz niżej. Nie taki był plan, to raz. Jesteśmy w cholernej stołówce, to dwa. Już miałem odsunąć się od chłopaka, kiedy kątem oka wyłapałem rozjuszonego Chanyeola. Gniótł w dłoni puste opakowanie po soku, zaciskając przy tym mocniej szczękę. No rusz się! Podejdź tu i odciągnij mnie od niego! Jednak nic takiego się nie stało. Olbrzym wstał gwałtownie od stołu i nie zaszczycając mnie ani jednym spojrzeniem wyszedł ze stołówki. Ciota. Mimo wszystko poczułem nutkę triumfu.
-Baek, nie poznaję cię – Sehun pokręcił głową.
-Czemu? – przestałem gapić się na miejsce w którym zniknął Chan i skupiłem się na przyjacielu.
-Kiedy cię poznałem bałeś się porozmawiać z nowo poznaną osobą, a teraz... - pokręcił głową.
-Powiedz wprost, że zachowuje się jak suka – prychnął Lu. Już miałem odpyskować, kiedy zdałem sobie sprawę, że ma rację. Moja osobowość przeżyła istną rewolucję. Cóż, wygląd również. Wzruszyłem ramionami i pozwoliłem pochłonąć się myślom. Cała ta sytuacja z Chanyeolem zaczynała mnie powoli dobijać. Na początku przybrałem rolę cnotki (którą tak naprawdę dalej jestem) stałem się łatwym celem, ale idiota tak plątał się przy rozmowie, że szybko postanowiłem zmienić taktykę. Postanowiłem wybrać koszykówkę jako zajęcia dodatkowe. Jednak Chan przy każdym kontakcie fizycznym spinał się i odsuwał jak najprędzej. Wiem, że go kusiło. Widziałem to w jego oczach, miał ochotę wziąć mnie w tej ogromnej sali (o czym także skrycie marzyłem), ale zawsze się powstrzymywał. Także przestałem przyciskać tyłka do jego pachwin i zacząłem to robić z innymi kolesiami. W trochę inny sposób, ale to zawsze pozostaje tym samym. Nawet jeśli tylko siedzę mu na kolanach. Wizerunek suki szybko do mnie przyległ i właściwie mi to pasuje. Mimo wszystko, nawet widok mnie flirtującego z innymi nie zmusza Yeola do działania. Samodzielne uświadomienie debilowi o mojej gotowości nie wchodzi w grę. Nie dam ucierpieć mojej dumie. Na pomoc moich pseudo przyjaciół też nie ma co liczyć. Wiadomo, że to skończyłoby się porażką. Zostaje mi więc dalsze wkurzanie Chanyeola. Jak zdążyłem zauważyć to wywołuje w nim najwięcej emocji. Może w końcu się przełamie i powtórzy akcję w łazience. Tym razem nie pozwolę mu uciec, co do tego nie mam wątpliwości. 

Cały mój plan szlag trafił, gdy do Chanyeola zaczął przystawiać nie kto inny jak Park Bom. Tak, ta wielka góra plastiku. Widocznie karma mnie dopadła, bo nasze role się odwróciły. Chociaż Yeol nie był wcale tego świadom. Trzy dni starczyły mi, by stać się kłębkiem nerwów i złych emocji. Nie mam w sobie tyle samozaparcia, co wielkolud. Siedząc na swoim stałym miejscu zauważyłem jak blondynka wchodzi do stołówki, od razu kierując się w stronę Parka. Wstałem pośpiesznie obierając ten sam kierunek. Złapałem krzesło i usiadłem na nie, gdy ta już zaczęła zginać nogi. Posłałem w jej stronę wredny uśmieszek i mruknąłem 'niestety zajęte'. Zszokowana dziewczyna obróciła się na pięcie i pomaszerowała do koleżanek. Zadowolony założyłem ramiona na klatkę piersiową. Chwilę po tym moja mina zrzedła, bo zdałem sobie sprawę, że każdy przy stoliku się na mnie patrzy. Cholera, zrobiłem to czysto spontanicznie. Westchnąłem ciężko i obróciłem głowę w stronę Parka, który nie odrywał ode mnie wzroku.

-Sehun mówił, że chciałeś ze mną porozmawiać – wymyśliłem na szybko.
-Co? Nie prawda – zmarszczył brwi na chwilę przenosząc wzrok na Oh, który siedział kilka stolików dalej.
-Nie? – warknąłem zły. Chociaż wiedziałem, że to kłamstwo cała ta sytuacja zaczęła mnie wkurzać.
-Właściwie to tak – szybko spoważniał. W moim ciele zapaliła się iskierka nadziei.
-Więc? – podniosłem brwi przybierając lekceważącą minę. Niech nie myśli, że będę skakać ze szczęścia, bo postanowił ze mną porozmawiać.
-Robię imprezę, w ten piątek, o 21. Przyjdź – raczej rozkazał niż poprosił. Zaczynał się robić stanowczy, co wywołało przyjemne dreszcze idące wzdłuż kręgosłupa.
-Dobra, ale łapy przy sobie – syknąłem, chociaż niczego bardziej nie pragnąłem. Na moich ustach widniał szeroki uśmiech, gdy wracałem do swojego stolika. 

(Pov Chanyeol)

-Robisz imprezę? – zapytał zdziwiony Chen, gdy tylko Baekhyun odszedł od stolika.
-Tak, dwuosobową – na moje usta wpłynął zadowolony uśmiech. Chłopacy słysząc to zaśmiali się głośno i wrócili do jedzenia. 

*

Gdy nastał piątek nie miałem żadnego planu. W mojej głowie panowała pustka, co było niepokojące. Co zrobić żeby chłopak mi zaufał? Co zrobić żeby był mój? Nie wiedziałem tego. Wydawał się całkowicie niezainteresowany moją osobą. Tak jakby od tej sytuacji w gabinecie pielęgniarki wymazał mnie z listy znajomych. Miałem ochotę odgryźć sobie język za dwuznaczne słowa, które wyszły z moich ust tamtego dnia. Jednak jeszcze bardziej chciałem wodzić nim po udach bruneta. Westchnąłem cicho i wstałem z kanapy. Czekanie mnie nudziło, wyszedłem więc przed dom i usiadłem na kamiennych schodach. Już po chwili zobaczyłem dobrze znaną mi sylwetkę. Chłopak usiadł koło mnie bez zbędnych słów. Nie widziałem zdziwienia wywołanym brakiem jakiejkolwiek muzyki czy nawałem osób. 

-Już nie jesteś na mnie zły? – mruknąłem nawet nie patrząc w jego stronę. Czułem się naprawdę bezradny wobec młodszego ode mnie chłopaka. W pewien sposób miał nade mną władzę.
-Jesteś takim idiotą, Chanyeol – westchnął Baekhyun bez żalu w głosie. Już po chwili poczułem ciężar głowy na swoim ramieniu. Na moje usta wpłynął lekki uśmiech, kiedy wszystkie negatywne emocje uleciały z mojego ciała. W zamian za to poczułem przyjemne ciepło spowodowane świadomością, że nareszcie moje męczarnie się skończyły. Odwróciłem się lekko w jego stronę i bez zbędnych słów zająłem jego usta. Ten pocałunek – pierwszy od bardzo dawna wcale do nas nie pasował. A może jednak tak? Teraz, gdy mamy czas tylko dla siebie, gdy nie mamy żadnych ograniczeń możemy swobodnie się poznawać. Możemy niespiesznie się całować, okazywać sobie czułości, których nie było wcześniej. Poczułem na policzku lekki wietrzyk, który pchnął mnie do dalszych działań.
-Chodź, robi się zimno – rozłączyłem nasze wargi przy podnoszeniu się. Baekhyun lekko zamroczony złapał mnie za dłoń i również wstał od razu kierując się do domu. Pociągnąłem go w tylko sobie znanym kierunku.
-Gdzie idziemy? – podniósł na chwilę zaciekawiony wzrok na mnie, ale po zobaczeniu mojego uśmiechu zmarszczył brwi. – Pamiętaj, że ręce przy sobie, Park Chanyeol! Nie jestem jeszcze na tyle udobruchany.
-Dobrze, obiecuję – zapewniłem go, choć w duchu wiedziałem, że nie będę w stanie tego zrobić. Gdy dotarliśmy na miejsce otworzyłem przed nim drzwi wpuszczając go przodem. Chłopak przystanął na chwilę rozglądając się zachwycony dookoła.
-Wwoah! Farciarzu, też chcę mieć kryty basen! – zaśmiałem się cicho patrząc na jego twarz. – Teraz pomyślą, że poleciałem na twoją kasę!
-Czyli nic poza nią nie mam? – podniosłem brwi udając oburzonego.
-Jeśli liczysz na komplementy, to się nie doczekasz, kochany – prychnął i zaczął ściągać z siebie ubrania. Pokręciłem głową i sam zabrałem się za zdejmowanie bluzy. Nim się obejrzałem chłopak już wskakiwał do wody z głośnym wrzaskiem. Prawie jak dziecko. W przeciwieństwie do niego zgrabnie skoczyłem 'na główkę' i szybko podpłynąłem do chłopaka. Był tak szczęśliwy, że śmiem podejrzewać, że nie ma nawet wanny w domu.

(Pov Baekhyun)

Szczerzyłem się dalej jak głupi próbując ukryć to jak wielkie wrażenie wywarł na mnie Chanyeol. Mimo, że do końca życia będę uważać go za skończonego idiotę, to trzeba przyznać, że jego ramiona wcale nie są takie mizerne, wręcz przeciwnie. A teraz, gdy szedł w moją stronę, cały mokry, z wyraźnie zarysowanymi mięśniami brzucha mój uśmiech się zmniejszył. Jest cholernie seksowny, ale najwyraźniej nie zdaje sobie z tego sprawy. Nie byłem w stanie zaprotestować kiedy objął mnie ramionami. Duże dłonie znalazły się na pośladkach, przez co krzyknąłem wewnętrznie. 

-Mówiłeś, że nie będziesz się do mnie dobierać! – fuknąłem z udawaną złością.
-To było zanim zobaczyłem cię w samych bokserkach – zamruczał do mojego ucha i przyciągnął bliżej siebie. Westchnąłem czując długie palce wkradające się pod materiał bielizny, mimowolnie zarzuciłem mu ręce na ramiona. –Też myślisz, że powinniśmy nadrobić stracony czas? – zadrżałem pod wpływem jego głębokiego głosu, który sączył się wprost do mojego ucha. Przylgnąłem do niego ulegle biodrami.
-Nie kręcą mnie oklepane teksty – przewróciłem oczami, chociaż marzyłem jedynie o tym by znaleźć się na jego biodrach.
-Powiedziałbym co innego – zaśmiał się składając krótkiego buziaka na ramieniu pokrytym gęsią skórką. Już po chwili byłem prowadzony w stronę drabinek, a gdy wyszliśmy z wody automatycznie znalazłem się w jego ramionach. Zanim moje usta zostały zaatakowane przez bruneta wyłapałem drewniany leżak, do którego zaczął kierować się koszykarz.
-Gdzie idziemy? – zapytałem zdziwiony gdy udało mi się oderwać od Chanyeola. Rozejrzałem się zdezorientowany dookoła, bo w pewnym momencie musieliśmy minąć upatrzony wcześniej mebel.
-Do sauny, tam będzie wygodniej – odpowiedział miękko.
-Niee, Yeol i tak jest mi gorąco – zajęczałem. Ten oderwał się od mojej szyi niezadowolony i wzruszył ramionami.
-Sam tego chciałeś – westchnął i tak po prostu położył mnie na zimnych kafelkach. Jedynie mała część mojego ciała uchroniła się od wilgoci, bo wylądowałem na porozrzucanych wcześniej ubraniach. Już miałem na niego nakrzyczeć, ale podniosłem wzrok na jego twarz. Chłopak nieświadomie zagryzał wargę, gdy ściągał ze mnie mokre bokserki. Z mojej głowy magicznie ulotniły się słowa, które miałem wypowiedzieć, zapomniałem nawet zarumienić się przez swoją nagość. Po chwili moja prawa noga została podniesiona do góry, a w wyeksponowany pośladek wymierzono porządnego klapsa. Poczułem gęsią skórkę pojawiającą się na udach, ale na szczęście ciemnowłosy dał mi chwilę na odsapnięcie. W tym czasie sam pozbył się zawadzającego materiału, który swoją drogą wyglądał kurewsko dobrze na jego pobudzonym członku.
-Czemu musisz wybierać takie chore miejsca na uprawianie seksu? Nie możesz po prostu zabrać mnie do łóżka? – sapnąłem czując jak guzik od spodni boleśnie wbija mi się w łopatkę. Nikt nie powiedział, że nasz wspólny pierwszy raz będzie usłany różami. Mimo to dłużej nie narzekałem. Po prostu nie dano mi dojść do słowa. Zostałem siłą obrócony na brzuch, przez co dotknąłem klatką piersiową rozchlapaną wodę na podłodze. Ostudziło mnie to tylko na chwilę, bo po kilku sekundach poczułem lekki pocałunek na pośladku, który znowu został obdarowany mocnym uderzeniem. Przygryzłem wargę przyciskając policzek do chłodnej powierzchni. Mój tyłek mimowolnie podniósł się do góry przez co trafił na rozgrzanego penisa. Kontrast temperatur pomiędzy naszymi ciałami był wręcz niemożliwy do zniesienia. Dłonie zaciskające się na moich pośladkach parzyły, a duma jeżdżąca w dół i górę po moim wejściu doprowadzała mnie do szaleństwa. Nawet nie próbowałem uspokoić rozkołatanego serca. To było wręcz niemożliwe, gdy poczułem jak spluwa lekko na moje wejście i zaczyna napierać na nie główką.
-To ja powinienem był odebrać ci dziewictwo – wychrypiał wchodząc we mnie boleśnie powoli. Krzyknąłem głucho uciekając biodrami od bólu. Młodszy był jednak nieustępliwy. Zagłębiał się we mnie, aż nie przylgnął pachwinami do moich pośladków. Naraz poczułem jak opada na moje plecy klatką piersiową i wydmuchuje gorące powietrze do mojego ucha. -Czuję złość na samą myśl, że ktoś cię wcześniej dotykał w ten sposób, wiesz? - tępe pulsowanie w dolnych partiach ciała zaczynało ustępować, gdy bez pośpiechu kołysał swoimi biodrami. Nie wykonywał pełnych ruchów, miałem wrażenie, że jedynie zagłębia się we mnie coraz bardziej. -Ale jesteś tak cholernie ciasny, że nie potrafię myśleć o niczym innym niż o tym, że nie wypuszczę cię z mojego domu przez cały tydzień. Zaliczę cię w każdym pokoju tego domu, słyszysz? – przygryzł płatek mojego ucha czekając na odpowiedź. Zdołałem jedynie słabo kiwnąć głową. Cały czas gryzłem dolną wargę chłonąc tę chwilę całym sobą. To zadziwiające jak Chanyeol potrafi odczytać potrzeby mojego ciała i sprawiać mi przyjemność. Wybaczyłem mu nawet, że nie rozciągnął mnie. Nie mógłbym postąpić inaczej gdy sprawnie porusza się w moim ciele obsypując przy tym milionami pocałunków moje barki. W tamtej chwili prosiłem Boga, by to się nigdy nie kończyło. By wilgotne pocałunki nie miały końca, biodra nie przestawały się poruszać, a osoba trzymająca moje ciało w mocnym uścisku nigdy mnie nie pozostawiła. To wręcz magiczna chwila, gdy wiesz, że oddajesz się osobie, która czuje do ciebie nie tylko pożądanie. W pewnym momencie intensywność doznań jest zbyt duża. Ciało przechodzą skurcze, a ty przez moment widzisz niebo. Osiągnąłem to dzięki brunetowi w zadziwiająco szybkim czasie. Jednak jego głęboki szept zapewnił mnie, że to powtórzę. Wiele razy tego wieczoru.

czwartek, 8 grudnia 2016

C.A.U - epilog


(Baekhyun pov)

Do naszej konfrontacji niestety kiedyś musiało dojść. Nie sądziłem jednak, że nadejdzie ona po tak burzliwych wydarzeniach. Ta noc nie powinna mieć miejsca w naszym życiu. To samo tyczy się odrzucenia młodszego, ale do tego trudno jest mi przyznać się nawet przed samym sobą. 

Dzisiejsza pogoda całkowicie różniła się od wczorajszego bezchmurnego nieba. Wiał nieprzyjemny wiatr, który dostawał się nawet pod mój gruby sweter, który zaciskałem kurczowo na ciele. Stałem na dachu kamienicy paląc pierwszego papierosa od kilku lat. Potrzebowałem tego tak samo mocno jak ramion pewnej osoby. Drżącymi palcami strzepywałem popiół nie mając w głowie żadnej szczególnej myśli. Możliwe, że to przez porannego kaca. Lub spustoszenia wywołanego widokiem dwójki śpiących chłopaków gdy wymykałem się z dusznej sypialni Sehuna. Goniła mnie teraz świadomość, że zachowałem się jak ostatnia dziwka. Przymknąłem oczy słysząc dźwięk otwieranych drzwi. Cholerny Kris, wiedziałem, że mnie wyda.

-Nie wiedziałem, że palisz – spokojny ton głosu wywołał we mnie jeszcze większe wyrzuty sumienia.
-Bo tego nie robię, po prostu.. – głos mi się załamał gdy spojrzałem na jego podkrążone oczy. Powolnym ruchem złapał za filtr i wyrzucił niedopałek za rynnę. Westchnąłem cicho kuląc się bardziej w sobie. Sehun stał wyprostowany nie przejmując się wcale tym, że ma na sobie jedynie zwykły t-shirt. -Sehun, ja.. ja przepraszam, naprawdę.
-Za co? – prychnął ironicznie.
-Za tę noc, ignorowanie, całokształt – chłopak zacisnął szczękę próbując opanować rosnącą złość.
-Nawet nie wiesz jak mnie to kurwa zraniło – wyrzucił odwracając wzrok od pociemniałego nieba. Jego klatka piersiowa zaczęła gwałtowniej się poruszać. Jednak oczy wciąż pozostawały bez wyrazu, jakby moja osoba przestała dla niego istnieć.
-Nie sądziłem, że.. Uhg, chyba nie dam rady – przygryzłem wargę odwracając się na pięcie. Jestem słaby, o wiele bardziej niż myślałem.
-Masz ze sobą problem, wiesz? Seksem wszystkiego nie załatwisz, Baekhyun – zdenerwowany złapał mnie boleśnie za ramię zmuszając do stanięcia z nim twarzą w twarz, wiatr w tym czasie rozwiewał jego gęste włosy. Był przystojny, nawet gdy się denerwował i niepotrzebnie krzyczał.
-Do tej pory działało – wymamrotałem cicho uciekając od niego wzrokiem.
-Widocznie trafiłeś na rozwydrzonego bachora, któremu zabawy w łóżku nie wystarczą – złapał mnie za podbródek. Chcąc, nie chcąc podniosłem wzrok. -Naprawdę musisz zachowywać się jak dziecko? Myślałem, że to ja jestem tym młodszym i mniej odpowiedzialnym.
-Ja po prostu poczułem się okropnie kiedy dowiedziałem się o tobie i Luhanie! Wiem, że to niedorzeczne i mogło wydarzyć się przed... naszym niedoszłym ''związkiem'', ale byłem na ciebie tak bardzo wściekły, że nie potrafiłem spojrzeć na twoją osobę. A potem, potem było tylko gorzej.
-Jesteś tak skomplikowaną osobą, Byun. Kompletnie cię nie rozumiem. Mówisz mi to, a sam wczoraj dałeś się przelecieć mojemu byłemu – westchnął puszczając moją twarz. Tym razem on odwrócił się idąc w kierunku krawędzi dachu. Gdy usiadł na jego brzegu usłyszałem kilka cichych słow. -Co muszę zrobić żebyś w końcu był tylko mój? 

Co poczułem w tamtym momencie? Ulgę? Szczęście, że Oh nadal mnie chce, nie zrezygnował? Momentalne obraz stał się rozmazany. Nie wytrzymałem. Wybuchnąłem niepochamowanym szlochem tuląc się do zimnych pleców. Już nic.

*

(Sehun pov)

-Naprawdę nie spodziewałem się twojej wizyty – uśmiechnąłem się szeroko, gdy kawa stała już na stoliku, a my rozsiedliśmy się na kanapie.
-Musiałem odpocząć od twojej matki, wiesz jak jest – westchnął z uśmiechem. – Dużo tu się pozmieniało, widać, że dziadkowie się wyprowadzili.
-Planuję jeszcze kilka zmian, ale w dużej mierze nie zależą one ode mnie – podrapałem się po karku czując na sobie badawczy wzrok ojca. -Dziękuję, że mnie zrozumiałeś, to wiele dla mnie znaczy.
-Jesteś moim synem, nie miałem wyjścia – duża dłoń wylądowała na moim ramieniu. Kilka pokrzepiających klepnięć utwierdziło mnie w przekonaniu, że Oh Donghae jest świetnym rodzicem.
-Lulu! Może dzisiaj postaramy się o dziewczynkę, co? – półnagi Kris przeszedł przez korytarz nie zwracając na nas zupełnie uwagi. Brwi ojca podjechały do góry, kiedy posłał mi zdziwione spojrzenie. To chyba zbyt dużo, nawet jak na niego.
-Nie pytaj – pokręciłem głową. Byun musi się zgodzić, nie ma wyjścia. 

*

(Baekhyun pov)

-To już ostatnie, na pewno – odgarnąłem grzywkę z czoła dysząc ciężko. Zaniosłem aż jedno z miliona pudeł, co i tak było sukcesem, bo to nie ja nalegałem na przeprowadzkę. W moim przekonaniu, kto chce zmieniać mieszkanie ten przenosi rzeczy.
-Ja pierdole, nareszcie – wysapał Sehun odstawiając najcięższe pudło koło drzwi. Mimo zmęczenia był szczęśliwy. Po kilku miesiącach walk zgodziłem zamienić się z Luhanem mieszkaniami. Oczywiście to praktyczne, bo i tak spędzaliśmy ze swoimi chłopakami większość czasu, jednak byłem za bardzo przyzwyczajony do mojego łóżka z którym ciężko było mi się rozstać. Teraz, gdy wiosna zaczęła powoli przemieniać się w lato miałem swojego małolata na wyłączność.
-No już nie narzekaj, na siłowni podnosisz większe ciężary i tak nie stękasz – przewróciłem oczami.
-Ale wtedy robię to z własnej woli – wzruszył ramionami, a ja wręcz zapowietrzyłem się słysząc to.
-Przepraszam bardzo! Kto codziennie nie dawał mi spokoju z przeprowadzką? Może Yixing?
-Och, już. Spokojnie, nie unosimy się, nie kłócimy się. To pierwszy dzień w naszym WSPÓLNYM mieszkaniu – objął mnie w talii całując przyjemnie w szyję. – Powinniśmy go spędzić inaczej. 

Udobruchany ułożyłem dłonie na jego klatce piersiowej. Chłopak bez pośpiechu składał ssące pocałunki idące wzdłuż gardła. Bez słowa sprzeciwu pozwalałem mu na wszystko. Kto normalny odmówiłby tak gorącemu dwudziestolatkowi? W dość krótkim czasie wylądowałem na jego biodrach unosząc się miarowo. Sehun leżał z rękoma pod głową. Nie wykonywał nawet ruchów biodrami, jedynie patrzył na to jak pracuję na nim. Czasami mnie zawstydzał. Patrząc na moją osobowość można pomyśleć, że to niemożliwe. A jednak czując na sobie ten żarliwy wzrok moje policzki przybierają różowy kolor, a oczy chowają się za powiekami. Możliwe, że przez to nie zauważyłem pary stojącej w drzwiach. Stało się to, po tym jak z odchyloną głową doszedłem na brzuch młodszego. Oczywiście nie obeszło się bez głośnego jęknięcia i szerokiego uśmiechu, który zamarł na mojej twarzy, gdy otworzyłem oczy. Przez moment nie byłem w stanie nic z siebie wykrztusić. Dopiero po dłuższej chwili napiętej ciszy uśmiechnąłem się z zakłopotaniem.

-Dzień dobry, państwo Oh.

_____________________________________________________

Halo, skończone! Dziękuję za komentarze i cierpliwość :D